Z pewnością wszyscy słyszeliśmy o Walkiriach – pięknych córkach Odyna, kobietach -wojowniczkach, uzbrojonych we włócznie (bądź miecze) i tarcze, dosiadających skrzydlatych koni lub wilków. Te pomniejsze boginie pełniły niezwykle różnorodne role: sprowadzały poległych wojowników do Walhalli, usługiwały im podczas uczt, a także pełniły funkcję posłańców swojego boskiego ojca. Czy jednak ta wizja starożytnych ludów nordyckich ma jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości? Skąd mogła się wziąć i na jakiej podstawie zrodzić się w wierzeniach tych plemion?
Odpowiedź wydaje się prosta. Walkirie i prawdziwe wikińskie kobiety mają wiele wspólnych cech i odpowiadają podobnemu typowi niewiasty silnej, zaradnej, a zarazem zmysłowej i kobiecej, godnej szacunku, gospodarnej. Wszystkie te cechy rzeczywiście umiały połączyć w sobie damskie przedstawicielki ludu, jakże błędnie postrzeganego przez niezorientowanych, za barbarzyński i prosty.
Wikińskie kobiety bowiem to swego rodzaju „pramatki – emancypantki”. Ich prawa niemal równe były z przywilejami mężczyzn. Trudno w to uwierzyć, zważając, że znaczna większość znanych nam społeczeństw uznała równouprawnienie kobiet dopiero w wieku XX. Jako jedno z bardzo niewielu społeczeństw, Wikingowie zobili ku temu wielki krok o wiele wcześniej.
Każda osoba w ich społecznościach, niezależnie od płci, podlegała takiej samej ochronie prawnej. Mężczyźnie więc nie było wolno skrzywdzić fizycznie kobiety ani zagarnąć jej mienia, co nagminnie miało miejsce i nie było w żaden sposób karane przez władze u innych ludów Europy.
Jednym z ważnych, nie spotykanych nigdzie indziej, nawet kilka wieków później, zjawiskiem, był przywilej wyboru męża. Piętnastoletnia dziewczyna osiągając pełnoletność nabywała prawo do zamążpójścia, przy czym miała równy z narzeczonym i rodzicami obojgu stron, wpływ na wybór małżonka. Nikt nie mógł zmusić Wikinki, by wyszła za mąż bez swojej woli, za kandydata, który jej nie odpowiadał. Zgoda kobiety była niezbędnym warunkiem zawarcia małżeństwa. Ciekawy jest również fakt, że kobieta miała prawo posiadania własnego majątku. Dotyczyło to np. wdów, których posag po śmierci małżonka przechodził spowrotem w posiadanie żony. Najbardziej niewiarygodnym faktem jest jednak, że Wikingowie przeprowadzali w pełni legalne i odbywające się „w obliczu prawa” rozwody. Rodzice także wychowaniem dzieci do uzyskania przez nie pełnoletności zajmowali się wspólnie i na równi. Nie miała tu również znaczenia płeć dziecka.
Kolejnym równym prawem mężczyzn i kobiet było wykształcenie. Przedstawiciele obu płci równie często umieli czytać i pisać, znali poezję. Największym zaskoczeniem jest dla nas jednak inny fakt. Kobiety Wikingów mogły uczestniczyć w życiu publicznym i sprawować realną władzę.
Wikińskie kobiety potrafiły również władać bronią i niejednokrotnie czyniły to w razie potrzeby. Już dziewczynki były, w znacznie mniejszym co prawda stopniu niż chłopcy, uczone posługiwania się orężem. Niewiasty nie uczestniczyły co prawda w wyprawach wojennych, jednak ich wyszkolenie bojowe miało kluczowe znaczenie w przypadku obrony własnych ziem. Ponieważ mężczyźni prowadzili nieustanne podboje, latem w ogóle nie bywali w domach. Pod ich nieobecność, w razie najazdów to kobiety zmuszone były bronić siebie, swoich dzieci i domów.
Szacunek do kobiety miał nie tylko podłoże prawne, ale i obyczajowe. Używanie przemocy fizycznej czy psychicznej w stosunku do niewiasty było dla Wikinga czynem haniebnym i niegodnym.
Latem, gdy mężczyźni wyruszali na wyprawy, także uprawa roli i prace polowe i hodowla zwierząt przypadały w udziale paniom, co świadczy dodatkowo o ich niewątpliwej sile fizycznej i przyzwyczajeniu do wysiłku. Oczywiście i tu zajmowały się one na codzień typowo kobiecymi domowymi pracami. Utrzymywały czystość i porządek, przygotowywały posiłki, wyrabiały tkaniny, szyły i haftowały. Często też trudniły się zbieractwem. Ta rola kobiety także wyróżniała się jednak na tle innych społeczeństw. Nie były bowiem wyrobnicami na usługach mężów, ale paniami domu z prawdziwego zdarzenia i zarządczyniami gospodarstw. Świadczył o tym pęk kluczy noszony u pasa – atrybut kobiety gospodyni.
Thordis Ulvhjerte (Paulina Maria “Lorelay” Szymborska-Karcz)