Byłam zła na Wendy, kiedy postanowiła wraz z braćmi i innymi zaginionymi chłopcami opuścić Piotrusia Pana. Miała wszystko czego pragnęłam jako dziecko – brak nadzoru rodziców, fantastyczne przygody, zdolność latania… Mieszkała w fantastycznej krainie, walczyła z piratami, żyła z wróżką i chłopcami, którym przewodził Piotruś Pan – wieczny chłopiec, z którym pojęcie nudy było obce. A jednak postanowiła to wszystko porzucić. Dlaczego? Bo musiała dorosnąć! Byłam na nią wściekła! Dałabym sobie odciąć uszy byleby choć tylko na jeden dzień stać się panną Darling.
Ta powieść nie tylko zawładnęła moją dziecięcą wyobraźnią, ale również zrodziła cel: nie dorastać. Choćby nawet za cenę społecznego odrzucenia. Już zawsze być dzieckiem, bawić się! Tak mocno zaangażowałam się w to postanowienie, że już nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić bym kiedykolwiek mogła być dorosła. Ba! Byłam przekonana, że na pewno wyzionę ducha przed osiemnastką, a nawet jeśli dożyję tego dnia, to jakiś magiczny piorun mnie zabije. W końcu jak powiedział Piotruś Pan „Śmierć to też przygoda”.
A jednak nie umarłam. Kilka miesięcy temu stałam się osobą pełnoletnią i bynajmniej nie celebrowałam tego wydarzenia w pogrzebowym nastroju. Uścisnęłam kolejną wiosnę swojego życia jak serdeczną przyjaciółkę. Już dawno otworzyłam oczy. Świat, w którym żyję daje mi nieskończone możliwości. Nie potrzebuję żadnego innego.
Oczywiście życie niejednokrotnie podsuwa nam wyzwania, przy których narażanie życia w walce z piratami wydaje się błahostką. Dziś jednak nie zamieniłabym swojego życia na cudze. Z resztą podchodząc bardziej analitycznie do „Piotrusia Pana”, można odnaleźć w realiach powieści ukryte wady, na przykład seksizm. Niby dlaczego Wendy miała sama prać, gotować i cerować skarpetki, skoro mogli to robić też chłopcy? No dobrze, zgodziła się „być mamą”, ale to przecież nie jest jednoznaczne z byciem kurą domową! Kolejna bolesna dla mnie kwestia to guzik symbolizujący w powieści pocałunek. Kiedy Wendy mówi, że da Piotrusiowi pocałunek, ten rozumie dosłownie, że Wendy chce mu coś dać, więc wyciąga otwartą dłoń. Na szczęście dziewczynka sprytnie wychodzi z sytuacji dając mu guzik. No i guzik z tego całowania! Nie jestem też pewna, czy chciałabym mieszkać z kimś, kto byłby takim materialistą. Warto też pamiętać, że nazwiskiem tej postaci jest sygnowany w psychologii syndrom mężczyzn, którzy są zdziecinniali i uciekają od odpowiedzialności.
Do tej książki i jej filmowych adaptacji często chętnie powracam, jednak już nie tęsknię tak rozpaczliwie. Przecież mogę odwiedzić Nibylandię w każdej chwili. Wystarczy tylko zamknąć oczy…
Marta “Nubia” Porwich