W dniach od 7 do 9 października na ulicy Studenckiej 13 w Krakowie odbywał się Imladris, konwent fanów szeroko pojętej fantastyki. Wydarzenie nie byle jakie, bowiem mottem całej imprezy było „Konwent jak za dawnych lat”.
Zatem w piątek przed godziną 18 zebrał się spory tłumek ludzi, którzy dość szybko zostali rozdzieleni na dwie kolejki: większą (dla mających wcześniejszą akredytację) oraz mniejszą (dla osób kupujących wejściówki na miejscu). Mimo moich początkowych obaw co do prędkości działania stanowisk akredytacyjnych, a co za tym idzie tempa zmniejszania się „ogonków”, wszystko zostało sprawnie zorganizowane i nie trzeba było zbyt długo czekać na wejście.
Atrakcji było co niemiara – sześć bloków tematycznych oferujących naprawdę zróżnicowane prelekcje i panele, trzy duże larpy przeplatane warsztatami. Kilku szczęśliwcom udało się zapisać na jedną z czterech sesji RPG, a później można było przyglądać się tytanicznym zmaganiom najlepszych drużyn RPG w finale Archipelagu – konkursu na… najlepszą drużynę RGP. Oprócz tego przygotowano całodobowy games-room, w którym można było natknąć się na osoby prezentujące zasady nowych oraz nieco starszych gier tak planszowych, jak i karcianych oraz bitewnych. Oczywiście, nie mogło zabraknąć wypożyczalni gier i stolików.. Momentami było tam dość tłoczno, ale niestety problem z salami gimnastycznymi w szkołach jest taki, że mają one ograniczoną pojemność i nie da się ich rozciągnąć. W games-roomie rozłożyli się także wystawcy prezentujący i sprzedający wszelakie dobra. Oczywiście byli też goście – znani bądź mniej znani pisarze fantasy. Można było się z nimi spotkać, pogadać czy zdobyć autograf.
Ze strony organizacyjnej konwent został dopięty na ostatni guzik. Dużym plusem była lokalizacja szkoły, znajdująca się w centrum Krakowa (10 minut spaceru od rynku), jednak wybór akurat Gimnazjum numer 2 rzutował na fakt, że dysponowano ograniczoną liczbą sal, do tego nie największych– stąd udało się zorganizować tylko 4 sesje RPG dla uczestników. Słyszałem także opinie, jakoby przed konwentem miało brakować miejsc w sleep roomach, ale kolega twierdzi, że znalazł je sobie bez problemu , więc być może nie było aż tak źle.
Odnoszę też wrażenie, że z konwentu na konwent duża część prelekcji po prostu się powtarza – i tak nie wybrałem się na prelekcję Krzysztofa Piskorskiego, bo po tytule i opisie wywnioskowałem, że jest tą samą, na której byłem dwa lata temu (też na Imladrisie).
W sobotę, po zakończeniu punktów programu konwent przeniósł się do małego pubu Select, gdzie wystąpił zespół Fleurdelis grający średniowieczną i renesansową muzykę folkową. Następnie odbyło się coroczne Imladrisowe barbarzyńskie karaoke – śpiewali wszyscy, niezależnie od znajomości tekstu i umiejętności wokalnych.
Podsumowując: Imladris to bardzo udany konwent, na który, pomimo pewnych deficytów w powierzchni, zapewne wybiorę się za rok, do czego i was zachęcam. W końcu liczy się także możliwość spotkania dawno niewidzianych znajomych, a także klimat, a ten zdecydowanie jest jak za dawnych lat.
Wojciech „Arry” Jakubowski
Korekta: Matylda Zatorska