Omówione w poprzednim odcinku figurki o wypadających kończynach, które produkowano w Gdańsku, cieszyły się w czasach PRL-u ogromna popularnością wśród kupujących. Ci spośród nich, którzy potrafili zgromadzić pełen zbiór dwudziestu wzorów, a mimo to nie zdołali zaspokoić kolekcjonerskiego głodu, mogli kontynuować karierę starwarsowego zbieracza, korzystając z bogatej oferty sześciu kolejnych firm, proponujących polskiemu konsumentowi kopie zabawek firmy Kenner.
Seria nieruchoma
Figurki gdańskiej spółdzielni stały się wzorem dla kolejnej generacji podróbek, które zalały rynek. Producent tej serii polskich ludzików pozostaje nieznany, gdyż sprzedawano je wyłącznie luzem, nie załączając żadnej metki ani innej informacji.
Każda figurka tego typu wykonana była z jednego, zwartego kawałka gumy lub plastiku – w tej serii nie występowały żadne ruchome elementy. W przypadku większości wzorów są to odlewy oryginalnych Kennerów – na udach tych figurek znajdują się dokładnie takie same napisy jak na oryginałach (np. Made in Hong Kong albo L.F.L. 1980), jednak same zabawki są nieco mniejsze, co wynika zapewne z właściwości materiału, z jakiego zostały wykonane.
Siedemnaście z dwudziestu siedmiu figurek ma odpowiednie kończyny – takie same jak w oryginałach. Osiem ludzików wyposażono w ręce i nogi Biker Scouta, dokładnie tak samo jak te, które powstały w zakładzie Elektrospółdzielni. Dowodzi to, że są one odlewami ruchomych ludzików z Gdańska – zwłaszcza, że na tych akurat odnóżach nie pojawiają się żadne napisy.
Dwie kolejne postaci – Nien Numba i Prune Face – obdarzono ramionami i nogami Tie Fighter Pilota, również identycznie jak miało to miejsce w gdańskiej serii.
1. Wszystkie wzory nieruchomej serii.
Figurki te były sprzedawane bez opakowań i nie posiadały żadnych akcesoriów ani broni. Dostępne były w całej Polsce.
Jedna z figurek – czarny Stormtrooper, posiada pewne cechy odróżniające ją od reszty. Kolor tego szturmowca jest wyjątkowo nietypowy, jak na tę postać, która w oryginale była biała, a w pozostałych polskich seriach również ma zazwyczaj jasny kolor: biały, srebrny lub ewentualnie złoty. Podstawową różnicę stanowi jednak nie kolor, ale pewne cechy “anatomiczne” postaci. Oznacza to, że czarny Stormtooper wyszedł z matrycy, która nie powstała na skutek bezpośredniego kopiowania figurki Kennera.
2. Kilka wariantów kolorystycznych jednego wzoru.
O ile w przypadku poprzedniej serii mogliśmy mówić o sporej liczbie wariantów kolorystycznych, to w przypadku kolekcji ludzików nieruchomych mamy do czynienia z nieprzebranym bogactwem. Dobór kolorów jest całkowicie przypadkowy zarówno w przypadku tworzywa, z jakiego wykonywano odlewy, jak i użytych farb. Dodatkowe urozmaicenie w przypadku użytego tworzywa stanowi wielość rozmaitych konsystencji, na jakie można trafić, kolekcjonując te zabawki. W ramach jednego wzoru trafiają się zarówno ludziki z bardzo twardego plastiku jak i ich kopie odlane z miękkiej gumy, a także rozmaite wersje pośrednie.
W skład tej serii weszły modele następujących postaci:
I dodatkowo czarny Szturmowiec, nie będący odwzorowaniem ludzika firmy Kenner.
Najstarsza seria ludzików
Przed wejściem na polskie ekrany filmu Imperium Kontratakuje (Ep. V), a zatem przed rokiem 1983, na PRL-owskim rynku pojawiły się cztery znakomitej, jak na polskie warunki, jakości ludziki. W skład serii wchodziły postaci:
Każda spośród tych figurek wykonana była z dość dobrej jakośc tworzywa – ręce i nogi z twardej gumy, korpusy z twardego plastiku. Każda z postaci posiadała ruchome kończyny oraz głowę. Jakością wykonania odbiegały nieco od oryginałów, ale przewyższały wszystkie pozostałe polskie produkty spod znaku Star Wars. Pakowano je w woreczki, spięte w górze tekturką z napisem “Gwiezdne wojny” i obrazkiem przedstawiającym kosmos oraz małe statki kosmiczne nieprzypominające pojazdów z filmu.
3. Polskie podróbki Lei, Hana, Bena i Turken Raaidera, z kolekcji Jakuba Burzyńskiego.
Seria Deluxe
Figurki dość dobrej jakości oferowało także przedsiębiorstwo produkcyjne zrzeszone w Spółdzielni Rzemieślniczej Wytwórczość Różna z Łodzi. Ludziki były wykonane z tworzywa niższej klasy niż to stosowane w kennerowskich oryginałach, jednak zdecydowanie lepszego niż guma czy plastik wykorzystywane do produkcji wcześniej omawianych zabawek. Wykonanie było, jak na polskie warunki bardzo staranne, stąd też do tej krótkiej serii przylgnęła stosowana do dzisiaj przez kolekcjonerów nazwa Deluxe . Cztery oferowane przez łódzkich rzemieślników figurki to:
Figurki posiadały ruchome, dobrze zamocowane kończyny i wyposażone były w akcesoria – do Yody dodawano miniaturowego węża oraz pasek, a Gammoreański Gwardzista dzierżył w ręku topór. Zabawki te są stosunkowo wiernymi kopiami oryginalnych produktów Kennera, ale często występują w odmiennych wersjach kolorystycznych. Pakowano były w woreczki, do których wnętrza wkładano kartkę z nazwą firmy i ceną.
4. Yoda, AT-AT Driver, Ree Yees i Gammorean Guard z kolekcji Jakuba Burzyńskiego.
Chewie
Chewbacca to w mojej ocenie pierwsza figurka Star Wars, jaką wyprodukowano w Polsce. Nie odnalazłem żadnych danych, które pozwoliły by określić precyzyjnie datę produkcji, ale pamiętam, że był to piwerwszy ludzik jakiego widziałem w dzieciństwie na sklepowej witrynie. Miało to miejsce krótko po polskiej premierze Gwiezdnych wojen. Ludzik ten sprzedawany był bez opakowania, a film nie był jeszcze tak powszechnie znany jak po premierze Imperium kontratakuje, stąd też sprzedawcy mieli niekiedy kłopot z oceną, cóż to za produkt. Na witrynie sklepowej w miejscowości Sarbinowo – gdzie go odnalazłem – zabawkę tę eksponowano z opisem: „Figurka z Planety małp”.
5. Jasnobrązowy i brązowy Chewbacca z kolekcji J. Burzyńskiego. 6. Wersja czarna.
Chewbaccę wykonano z twardego plastiku, odnóża zamontowano w podobny sposób jak w oryginale – nie wypadają i ruszają się w taki sposób, jakiego należy spodziewać się po wykonanej starannie zabawce. Dostepne były dwie wersje kolorystyczne: brązowa i czarna. Pas biegnący w poprzek tułowia oraz znajdującą się na biodrze postaci torbę pomalowano białą farbą. Malowano też oczy i zęby. Niestety do dzisiejszych czasów dotrwało tylko kilka egzemplarzy w stanie znacznego zużycia – farba jest zazwyczaj mocno wytarta. Figurka była wyposażona w miniaturową kuszę.
Snowtrooper
Czarny Stormtrooper stanowi na kolekcjonerskim rynku wyjątkowy unikat. Jakość wykonania tej figurki, nie odbiega od standardu, oferowanego w łódzkiej serii Deluxe. Ludzik jest stosunkowo starannie wykonany z twardego tworzywa i podobnie jak oryginał, posiada cztery punkty ruchu.
Nietypowe malowanie może wywołać odczucie, że mamy do czynienia z zabawką oskrobaną z białej farby, jednak wrażenie to jest mylne, ponieważ powtarzalność tego motywu we wszystkich odnalezionych egzemplarzach świadczy o celowym działaniu producenta.
Obok czarnej oraz białej istnieje także czerwona wersja tego Snowtroopera wykonana z plastiku odpowiedniej barwy, i także upstrzonego podobnymi, białymi ozdobnikami.
7. Dwa warianty kolorystyczne Snowtroopera (z kol. J. B); 8. Figurka w oryginalnym opakowaniu.
Figurki te pakowano na estetycznym blisterze, będącym spolszczoną i pozbawioną żywych kolorów wersją oryginalnego opakowania.
Krótka seria ludzików w płaszczach.
Figurki należące do tej serii odnalazłem stosunkowo niedawno – na początku pierwszej dekady XXI wieku. Żaden z kolekcjonerów ani fanów Star Wars z którymi rozmawiałem nie był w stanie przypomnieć sobie sytuacji, w której obserwowałby je na sklepowych półkach. Niemniej jednak odnaleziono ich kilkadziesiąt, a zapach który wydzielają wskazuje na to, że dość długo przechowywano je w wilgotnej piwnicy. Ich cena w serwisie aukcyjnym nie była wygórowana, stąd też oceniam, że nie mamy do czynienia z fałszerstwem, a raczej z krótką serią, która dostepna była w sprzedaży na niewielkim obszarze kraju. Istnieje także możliwość, że to produkt zagraniczny, który importowano w bardzo niewielkiej ilości, jednak, żadne z zagranicznych źródeł nie potwierdza obecności podobnych wzorów ani w Europie ani Ameryce.
9. Figurki w gustownym odzieniu.
Figurki wykonane są z miękkiej gumy i nie posiadają punktów ruchu. Podobnie jak ludziki z serii nieruchomej, stanowią zwary odlew. Mają na sobie płaszcze przyozdobione napisami. Na pelerynce Chewbaccy widnieje napis Chewbacca, co wydaje się zgodne z duchem logiki, natomiast na płaszczu szturmowca (Stormtrooper) umieszczono nazwę: Obi – Wan Kenobi. Jest to o tyle zaskakujące, że figurka Obi Wana z tej serii nie nie jest znana, podobnie jak pelerynka z napisem Stormtrooper – trudno więc mówić o przypadkowej zamianie podczas składania produktu.
Na płaszczu Stormtroopera widnieje numer 3, a na płaszczu Chewbaccy numer 9. Wydaje się to sugestią, że powinno istnieć co najmniej 9 ludzików z serii. Powyższy fakt może potwierdzać tezę o zagranicznym pochodzeniu tych zabawek. Dopóki jednak nie zostaną ujawnione jakieś nowe fakty, w świecie kolekcjonerskim przyjmuje się uważać te figurki za produkt PRLowski, choć z odpowiednim zastrzeżeniem.
Ładne czy brzydkie?
Jak wiemy, pierwsze figurki z Gwiezdnych wojen powstały w Ameryce. Tam przeszły kolejne fazy produkcji: od pomysłu, przez projekty, po woskowe rzeźby, a następnie poprzez kolejne rodzaje prototypów aż po finalny produkt, powielany masowo w fabrykach. Na ich wygląd wpłynęły różne czynniki, spośród których podstawową rolę odegrał filmowy pierwowzór. Forma figurek odzwierciedlała symbolicznie wygląd znanych z filmu postaci.
Duże znaczenie miały możliwości techniczne producenta. Wolność gospodarcza po zachodniej stronie „żelaznej kurtyny” wpłynęła korzystnie na rozwój technologii umożliwiającej budowę maszyn i zastosowanie materiałów, które pozwoliły na masową produkcję zabawek dobrej jakości. Możliwe było tam też atrakcyjne opakowanie produktu – wykorzystano solidną tekturę i trwałe, przezroczyste tworzywo sztuczne. Na opakowaniu umieszczono kolorowe fotografie i grafikę. Fabryki zatrudniające wielu robotników umożliwiły masową produkcję, a środki transportu i komunikacji pozwoliły na dystrybucję na całym niemal świecie.
W Polsce kształt finalnego produktu uzależniony był w pierwszej kolejności od wyglądu pierwowzoru, czyli zakupionej na zachodzie figurki firmy Kenner, ale możliwości techniczne producenta miały tutaj równie znaczący wpływ na wygląd zabawki, jak na Zachodzie, tyle że odwrotnie niż tam, powodowały obniżenie jakości i sprawiały, że figurki znacznie odbiegały wyglądem od tego, co oferowano użytkownikom oryginalnego produktu, a nieraz, wbrew intencjom producenta, przyjmowały formę zabawnego kuriozum. Forma polskich opakowań, lub w wielu przypadkach ich ich brak, odzwierciedla problemy ówczesnego rzemiosła z jakością wykonywanych przedmiotów i ujawnia skromność środków, jakimi mogli posłużyć się polscy przedsiębiorcy.
Istotnym powodem było zapóźnienie technologiczne kraju, oraz fakt, że produkcją nie zajmowały się wyspecjalizowane fabryki, ale niewielkie zakłady rzemieślnicze. Związane z uwarunkowaniami gospodarczymi, a nawet ideologicznymi, trudności z zaopatrzeniem tych zakładów wpłynęły na jakość materiału, z którego wykonywano gadżety. Dobór tworzyw musiał być z konieczności dość przypadkowy i w praktyce zależał przede wszystkim od tego jakie materiały były w danym momencie dostępne. Zdarzało się często, że jako materiału do wyrobu zabawek, używano innych, obecnych akurat w handlu produktów, takich jak np. plastikowe wanienki dla niemowląt, które cięto i przetwarzano na surowiec.
Już na etapie projektowania i wykonania polskich matryc ujawnał się, wymuszony okolicznościami, pragmatyzm producenta. W 124. zakładzie należącym do Elektrospółdzielni, dla dwudziestu jeden korpusów produkowano kończyny jedynie przy użyciu trzech różnych matryc. Inny producent, który wypuścił na rynek najliczniejszą serię figurek, przygotował matryce będące od razu odlewem całych ludzików. Oszczędzano w ten sposób nie tylko na materiale, ale także upraszczano proces produkcyjny dzięki czemu możliwe stało się wyprodukowanie większej ilości zabawek w krótszym czasie. Cierpiała na tym jakość wykonania i co za tym idzie walor użytkowy.
Ludziki te były już wówczas postrzegane jako dość brzydkie i mało użyteczne. Przypadkowy dobór tworzywa, niestaranne malowanie, losowy dobór kolorów spowodowany niekompetencją pracowników zajmujących się malowaniem, nadawały polskim zabawkom wymiar parodii. Zbyt duże oczy, źrenice narysowane w nieodpowiednim miejscu, niewyraźne, ciążące ku szarości kolory, lub zestawienia gryzących się barw sprawiały, że przedmioty te same w sobie nie mogły jawić się jako atrakcyjne. Stawały się takie dopiero w obliczu faktu, że reprezentują wartości związane ze znanym filmem, i to jedynie w oczach praawdziwych entuzjastów tematu.
Poszukując polskich figurek w serwisach aukcyjnych trafiam niekiedy na egzemplarze noszące ślady fanowskich poprawek zmierzających do przywrócenia właściwej formy. Nieraz widziałem szturmowca przemalowanego farbą olejną bądź korektorem na prawidłowy, biały kolor. Zdarzały się także przypadki przerabiania figurek nieruchomych na ruchome – obcinano im kończyny, a czasem także głowy i przyczepiano z powrotem, przy użyciu szpilek, a niekiedy nawet gwoździ aby nadać im pozory funkcjonalności znanej z oryginałów Kennera. Funkcjonalność ta była pozorna – nie ułatwiałą ona zabawy i nie sprawiła, że przerobione ludziki stały się bardziej oryginalne, ale stanowi dzisiaj świadectwo pragnienia żyjących w PRL-u dzieci i fanów filmu, aby otaczająca ich rzeczywistość upodobniła się do tej, którą powszechnie uważano za normalną.
CDN
Jakub Turkiewicz
Korekta: Adam Gotan Kmieciak
Ilustacje
1. Zestawienie figurek, foto arch. aut.
2. Nien numb, foto arch. aut.
3. Najstarsza seria polskich figurek Star Wars; foto J. Burzyński.
4. Seria Deluxe; foto J. Burzyński.
5. Poslski Chewbacca w dwóch wersjach, foto J. Burzyński.
6. czarna wersja polskiego Chewbaccy; foto arch. aut.
7. Dwa egzemplarze polskiego Snowtroopera (Imperial Stormtrooper, Hoth Battle Gear), foto J. Burzyński.
8. Polski Snowtrooper w opakowaniu, foto M. Vogt.
9. Szturmowiec i Chewbacca w płaszczach, foto arch. aut.
10. Polskie figurki, Obi-Wan, AT-AT Driver i Chewie, foto arch. aut.