Uwaga! Tekst porusza kwestie związane z przemocą seksualną, gwałtem i seksizmem.
„Na Pyrkonie poznałem idealne techniki podrywania poprzebieranych niewiast”, napisał Kamil Wiechnik, zastępca redaktora naczelnego portalu TesterGier.pl oraz student dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie. Pod tą zapowiedzią umieścił zdjęcie dziewczyny z dopiskiem „Dorzucić jej coś do drinka”. Oraz informację, że link do materiału znajduje się w komentarzu.
Tak się składa, że tą cosplayerką jest Zuzanna Wyciślak, znana także jako MilkaYoo Cosplay. Osoba, która nie miała nic wspólnego z powstaniem tego materiału. Oto jej oświadczenie:
„Na pewno wielu z was już widziało ten odrażający filmik o tym że można cosplayerkę potraktować przedmiotowo, dosypać jej czegoś do drinka, zgwałcić. Niestety wykorzystano w tym celu mój wizerunek. Czuję się okropnie, ponieważ nigdy nie podpisałabym się pod czymś tak paskudnym, oraz nie chciałabym aby jakaś cosplayerka została tak potraktowana”.
Na grupie „Pyrkonowicze” napisała ponadto:
„Drodzy pyrkonowicze! Na pewno wielu z was widziało ten odrażający filmik mówiący o tym jak poderwać cosplayerkę. Niestety, to mnie wrzucono na miniaturkę, i zacytowano coś bardzo paskudnego, co wygląda jakbym to ja powiedziała. Jest mi bardzo przykro że wykorzystano mój wizerunek w takim celu. To że jestem cosplayerką nie znaczy ze można mnie traktować przedmiotowo, jak kogoś komu można dosypać coś do drinka, jak kogoś kogo można zgwałcić”.
W ten sposób Zuzanna Wyciślak została potraktowana przedmiotowo podwójnie. Za pierwszym razem dosłownie – kiedy jej wizerunek został wykorzystany w obrzydliwym kontekście bez jej zgody. Za drugim razem symbolicznie, jako „poprzebierana niewiasta do podrywania”, której najlepiej dosypać coś do drinka.
Powiedzmy sobie wprost – to jest poradnik gwałtu. Każdy doskonale wie, że „czymś” dosypywanym do drinka w celu „podrywu” dziewczynom jest pigułka gwałtu, ewentualnie narkotyki, które mają odurzyć. Nie chodzi o to, że drink był za słabo przyprawiony, więc trzeba dodać cynamonu albo tabasco i tym samym zaimponować baristyczną wiedzą. To incelskie sprowadzenie kobiety do ciała, z którego mężczyzna ma sobie skorzystać.
Jeśli ktoś nie wie, kim są incele – to grupa toksycznych, przemocowych mężczyzn obwiniających kobiety za to, że nie uprawiają z nimi seksu, domagający się legalizacji gwałtów oraz odpowiedzialni za kilka masowych morderstw.
„Podryw” polegający na odurzeniu kobiety, żeby nie była w stanie odmówić, sprowadza się właśnie do gwałtu. Incele uważają, że im się należy, bo w końcu to tylko kobieta, a nie człowiek.
Oczywiście nie brakuje osób, które uważają, że to wyrafinowany żart, niech te głupie feministki wyjmą kije z dup. W jednym z komentarzy dotyczących tej sprawy widziałam celne stwierdzenie, że ci, którzy bronią tego człowieka, wyjęli z dup nie kije, tylko kręgosłupy moralne. Bo zachęcanie do popełniania przestępstwa nie jest zabawne. Nie jest szczególnie zabawne w kontekście kobiet, które rzeczywiście padają ofiarą przemocy seksualnej.
Tak się składa, że wiele cosplayerek rzeczywiście wygląda atrakcyjnie, a noszone przez nie ubrania są zaliczane do stereotypowo seksownych. Cosplay polega na odtwarzaniu istniejących już strojów, a że kobiety w popkulturze zazwyczaj mają wyglądać atrakcyjnie, to siłą rzeczy ich sobowtórki wpisują się w ten schemat. Tyle że… nic nikomu do tego. Nie wolno obmacywać kobiety bez względu na to, czy ma na sobie burkę, czy bikini księżniczki Lei. To, że cosplayerka zgadza się zapozować z kimś do zdjęcia nie oznacza zgody na położenie ręki na jej piersi czy pośladku. Nie daje prawa do podglądania jej w toalecie. Nie daje prawa na dosypywanie jej narkotyków do drinka. Nie daje prawa do gwałcenia jej. Nie dla wszystkich jest to oczywiste, więc aktywistki i aktywiści promują m.in. hasło „Cosplay is not consent”, czyli „Cosplay nie oznacza przyzwolenia”. Na konwentach pojawiają się plakaty informacyjne, a w informatorach konwentowych – telefony zaufania dla pokrzywdzonych. Powoli, małymi kroczkami, wygrywamy walkę o podmiotowość przebranych osób. (Piszę głównie o kobietach, bo o kobietach był wspomniany na początku materiał, ale przecież dotyczy to też mężczyzn.)
I co? Tutaj wchodzi cały na biało Kamil Wiechnik z materiałem z Pyrkonu promowanym hasłem „Dorzucić jej coś do drinka”. „Boki zrywać” – nie powiedziałaby żadna kobieta, która padła ofiarą przemocy seksualnej. Gdyby on chociaż wykorzystał zdjęcie koleżanki podzielającej jego poczucie humoru, ale nie, wykorzystał zdjęcie nieświadomej kobiety, która nie wyraziła zgody na umieszczanie jej w takim kontekście, co jeszcze uwypukla, że podmiotowość kobiet nie miała w tym materiale żadnego znaczenia.
Powiedzmy wprost – takie zachowania są toksyczne i przemocowe. Tak, wykorzystanie wizerunku nie jest tym samym co gwałt (ktoś mi zdążył zarzucić, że nie odróżniam), ale nadal jest wyrządzeniem krzywdy. W środowisku, w którym wciąż trwa edukacja na temat tego, że nie można po prostu podejść do cosplayerki i pomacać jej ciała („Przecież skoro jest roznegliżowana, to na pewno tego chciała!”), to jest coś więcej niż nieudany żart. To rozwalanie pracy edukatorów, to dokładanie cegiełki do kultury gwałtu, to utrwalanie wizji, że cosplayerki nie da się molestować (jak prostytutki zgwałcić).
Wszystko dzieje się w określonym kontekście. Nasz kontekst kulturowy mówi, że 86% ofiar przemocy seksualnej w Polsce to kobiety, a w 99,15% przypadków sprawcą jest mężczyzna (OBOP, 2007). 40% kobiet padło ofiarą gwałtu lub innej przemocy seksualnej (Centrum Praw Kobiet, 2014). Może w środowisku, w którym przemoc seksualna nie istnieje, a kobiety wiedzą, że są bezpieczne, takie „żarty” śmieszą. Nie żyjemy w takim środowisku. W naszej rzeczywistości takie „żarty” normalizują przemoc. Czytamy później, jak dawny pisarz fantastyki, obecnie znany głównie z Twittera, deklaruje, że kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem, a przyklaskują mu tłumy chłopców, którzy potem jeżdżą na konwenty. Takie „żarty” to utrzymywanie ich w poczuciu, że mają rację i że nie robią nic złego.
Jasne, nikogo nie przekona do zgwałcenia kobiety jeden dowcip. Ale jeśli ktoś od dziecka widzi i słyszy tysiące takich „dowcipów”, to po prostu nie rozumie, że to coś złego. W końcu wszyscy o tym mówią. Zapewne wszyscy to robią (zgodnie z deklaracjami o kamieniach). To dlaczego on ma nie robić?
No ale nie zapominajmy o wykorzystaniu wizerunku Zuzanny Wyciślak. I wyobraźmy sobie sytuację, że impreza, na której do tego doszło, nie reaguje. Co by to oznaczało w praktyce? Przyzwolenie na takie sytuacje. Na szczęście Pyrkon zareagował, informując, że redakcja TesterGier.pl nie otrzyma więcej akredytacji medialnych na imprezę… „Chwila, chwila”, zakrzyknie ktoś. „Dlaczego karać całą redakcję, jeśli zawiniła jedna osoba?”. Oto dlaczego. Tak wygląda „wyjaśnienie”, które ukazało się na facebookowym profilu TesterGier.pl.
Drodzy Testerzy!
Jesteśmy świadomi “siły” materiału, który ostatnio ukazał się na naszym YouTubeowym kanale. Nie do końca pojęliśmy przekaz, jaki chcieliśmy Wam przedstawić i nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, w jaki sposób może on zostać odebrany.
Kontrowersyjne materiały, mimo że generują wyświetlenia, nie są moralnie dobre i nigdy nie chcieliśmy opierać naszego contentu na tego typu zagrywkach. Dlatego właśnie usunęliśmy materiał z pola widzenia widzów tak, by nikt więcej nie “nadział się” na tego typu usterkę w naszym systemie (mówiąc meteforycznie).
Szanujemy Wasze zdanie i w związku z tym, w przeciągu najbliższego tygodnia, naprostujemy całą sytuację tworząc zupełnie nowy materiał z Pyrkon – Fantastyczne Miejsce Spotkań, pozbawiony jakichkolwiek kontrowersji i nieczystych zagrywek. Dodatkowo opublikujemy specjalny filmik z przeprosinami i konkretnym wytłumaczeniem ze strony autora wspomnianego materiału.
Liczymy na Wasze zaufanie oraz na to, że nadal pozostaniecie z nami, mimo tej odosobnionej abominacji, która była wynikiem naszego braku kompetencji.
Jest to klasyczny przykład non-apology, czyli sformułowania przeprosin tak, byle nie przeprosić. Przemocowy materiał oraz wykorzystanie wizerunku zostały tu sprowadzone do „usterki”. Z kolei usunięcie materiału nie ma nic wspólnego z dbaniem o dobro pokrzywdzonej – chodzi wyłącznie o zamiecenie sprawy pod dywan. Skąd mam taką pewność? Otóż wyciekł przekaz skierowany do redakcji portalu.
Mateusz Kostro, redaktor naczelny, który powinien skoncentrować się na zwolnieniu swojego zastępcy i stanowczym odcięciu się od jego twórczości, wystosował następującą wiadomość.
Hej, w związku z aferą dotyczącą ostatniego filmu kilka rzeczy w tym co już napisałem na czasie: proszę patrzeć przez to wszystko z pewnym dystansem, jasne materiał jest kontrowersyjny, szczególnie okładka była nietrafiona, ale jak jeszcze film był publiczny to niektórym osobom się podobał niektórym nie jak to bywa z dwu znacznymi materiałami (na YT publikowane są gorsze rzeczy) – oczywiście przeprosiny w kierunku osób bezpośrednio dotkniętych materiałem zostaną przekazane, ale proszę nie zachowujmy się jakby ten materiał był złem wcielonym – Mati nie uprzedził mnie przed publikacją swojego postu, nie odezwał się w cale, nie wiem skąd jego chęć odwetu
Tym razem zabrakło ciut poprawności politycznej to był największy błąd, jedyne o co Was proszę to nie patrzcie na to poprzez narrację niektórych osób i nie podejmujcie pochopnych decyzji
Chciałbym też zwrócić uwagę na hipokryzje osób interesujących się sprawą najpierw Mati wpisem teraz Emilia swoją publikacją, gdyby tym osobom zależało na dobru Zuzy, która chyba najbardziej na tym ucierpiała to wyobrażam sobie, że zależałoby im, żeby nikt tego nie widział – my widząc reakcje ten film usunelismy, natomiast oni swoim działaniem rozpowszechniają materiał, który jest krzywdzący dla Zuzy, jeżeli to nie jest zbieranie wyświetleń kosztem Zuzy i żerowanie na naszej wpadce to nie wiem co to jest.
Plan na najbliższe dni to proszę wszystkich o nieudzielanie się na grupach i niedyskutowanie z osobami, które i tak swojego zdania nie zmienią. Proszę postarajcie się nie podchodzić do sprawy emocjonalnie szczególnie w trakcie kiedy jest największa burza, zalecam wyłączenie powiadomień z social media i nie otwieranie FB do końca dnia. Najlepiej idzie na spacer lub zróbcie coś produktywnego, jak sprzątanie w mieszkaniu
To naprawdę wzruszające, że autorzy ohydnego materiału tak dbają o dobro Zuzanny Wyciślak, że chcą udawać, że ten materiał nigdy nie powstał. Do tego stopnia, że lepiej wiedzą, co dla poszkodowanej będzie lepsze niż wspomniana Emilia. Chodzi o… Emilię Wyciślak, autorkę tekstu „Redakcja serwisu o grach wrzuciła filmik sugerujący, że można zgwałcić moją siostrę i jej koleżanki cosplayerki”, który ukazał się na portalu Bezprawnik.pl. Tekst Mateusza Kostry obrzydliwie sugeruje, że Emilia Wyciślak postanowiła nabić sobie wyświetleń kosztem własnej siostry, ponieważ ma czelność nagłośnić sprawę przemocowego zachowania, całkowicie przy tym ignorując, że ukazał się on już po oświadczeniu samej Zuzanny Wyciślak. Czy to znaczy, że poszkodowana szkodzi sama sobie, zamiast ładnie udawać, że nic się nie wydarzyło? W ogóle przez to myślenie przebija się dość obrzydliwa kalka dotycząca przemocy seksualnej – że to ofiara powinna się wstydzić, nie sprawca. To ona powinna mieć nadzieję, że nikt o sprawie się nie dowie. Tymczasem to od ofiary zależy, czy życzy sobie, żeby o sytuacji nie dowiedział się absolutnie nikt, czy też chce opowiedzieć o niej w telewizji w czasie największej oglądalności. I ani jedna, ani druga opcja nie jest powodem do wstydu. Wstydzić powinien się sprawca. Osoba, która zrobiła coś złego, a nie ten, kto ucierpiał z jego ręki. I jak widać portal odpowiedzialny za opublikowanie materiału wstydzi się – choć chyba nie samego materiału (w końcu niektórym się podobał, a tak w ogóle to w internecie są gorsze rzeczy!), a tego, jak ten został przyjęty.
No ale redakcja znalazła rozwiązanie – uznać, że sytuacja była „usterką” i siedzieć cicho w nadziei, że ludzie zapomną. Naprawdę fascynuje mnie, jakim cudem usterką może być wymyślenie materiału, zrealizowanie go w terenie (tekst o dosypywaniu czegoś do drinka był najgorszym, ale nie jedynym reprezentującym kulturę gwałtu cytatem), zmontować i opublikować. Wygląda to raczej na przemyślane działanie, realizowane krok po kroku. Zresztą jak pokazuje odezwa do redakcji – problem nie leży przecież w materiale, a w odbiorcach. Czyli o jakiej „usterce” tu w ogóle mowa? Nawet ta naciągana wersja „przeprosin” okazała się nieszczera…
Wrócę teraz do tytułu artykułu, czyli do tego, jakiego środowiska chcę być częścią. Otóż takiego, które w takiej sytuacji nie zamiata sprawy pod dywan. Które nie udaje, że nic się nie stało. Które nie życzy dystansu i lepszego poczucia humoru. Które nie twierdzi, że problem byłby dopiero wtedy, gdyby na materiale przedstawiono zbiorowy gwałt (nie, nie wymyśliłam tego sobie, taki argument rzeczywiście padł). Na szczęście okazuje się, że spora część środowiska, w jakim się obracam, stanęła na wysokości zadania. W momencie, kiedy piszę te słowa, nie tylko Pyrkon zadeklarował, że redakcja portalu TesterGier.pl nie otrzyma więcej akredytacji medialnej. Dołączyły do niego: Warsaw Comic Con, Krakowski Festiwal Komiksu, ConFiction, Arkhamer, Polcon, Warszawskie Targi Fantastyki, Warszawskie Targi Książki, Falkon, Imladris, Sabat Fiction-Fest, Fantasmagoria, Copernicon, Medalikon, Lajconik, SkierCon, Tsusu Mochicon, Aicon, Bykon, Sherlockon, Cytadela i Twierdza. Możliwe, że są też inne imprezy – te akurat deklaracje udało mi się wyłapać. Jeśli przedstawiciele jakiegoś konwentu, festiwalu czy targów chcieliby zostać tu dopisani, proszę o cynk, uzupełnię.
Od siebie chciałabym dodać, że o ile w tym momencie nie jestem czynnym organizatorem żadnej imprezy, to z pewnością nie pojawię się jako prelegentka, prowadząca spotkanie autorskie i/lub panel dyskusyjny, dziennikarka czy wystawczyni na imprezie, która podejmie współpracę z portalem TesterGier.pl, Kamilem Wiechnikiem albo Mateuszem Kostrą.
W paru miejscach spotkałam się już z komentarzem, że po co takie deklaracje, że przecież TesterGier.pl to mały portal, kto by w ogóle się nimi przejmował. Otóż takie deklaracje są ważne dlatego, by każda uczestniczka imprezy i każda cosplayerka wiedziała, że jest na niej podmiotem, nie przedmiotem. Że nie będzie tolerowane ani zachęcanie do przemocy, ani wykorzystywanie wizerunku w taki sposób. Jest to też jednoznaczny sygnał, że impreza sprzeciwia się przemocy w ogóle. Znak, że na danej imprezie mogę czuć się bezpiecznie, a jeśli jednak spotka mnie krzywda, to będę miała się do kogo zwrócić. Właśnie dlatego wyraźne odcięcie się grubą krechą od takich zachowań jest ważne i ma znaczenie. Nawet jeśli TesterGier.pl do tej pory nie aplikował na danym konwencie o akredytację medialną.
I jeszcze na koniec małe wyjaśnienie kwestii, która też dla wszystkich nie jest oczywista – otóż publikacja wizerunku cosplayerek. Ktoś zauważył, że przecież jego znajoma ma tysiące zdjęć i nie jest możliwym każdorazowe pytanie o zgodę. Owszem. Dlatego mamy ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych, które określa rozmaite kwestie. W tym przypadku znaczeniem jest kontekst. Pozwolę sobie wyjaśnić na przykładzie. Jeśli zrobię komuś zdjęcie na konwencie i opublikuję je z podpisem „Ktoś na konwencie”, to wszystko jest ok. Jeśli natomiast zrobię komuś zdjęcie na konwencie, ale opublikuję je z podpisem „Gwiazda gejowskiego porno odwiedziła konwent”, to właśnie złamałam prawo, ponieważ wykorzystałam materiał w zupełnie innym kontekście. Żeby móc tak podpisać to zdjęcie, musiałabym uzyskać zgodę fotografowanej osoby. I z tego powodu mam szczerą nadzieję, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. I że pozwy popłynął zarówno od Zuzanny Wyciślak, jak i od Pyrkonu – za szkodliwą reklamę i przedstawianie w charakterze imprezy, na której ma miejsce przemoc seksualna.
Anna Tess Gołębiowska
PS. Budujące jest to, że fandom naprawdę głośno sprzeciwił się ohydnemu zachowaniu. Niestety nie znaczy to, że nie ma mizoginów. Rozpoczął się też cyberbullying. Niejaki Zygmunt Dyzma stalkuje kobiety, które wypowiedziały się w obronie Zuzanny Wyciślak, wystawia negatywne oceny stronom, z którymi są związane i zachęca innych, by robić to samo. Oczywiście dane konta są fikcyjne (adres profilu pokazuje, że poprzednie brzmiały Zygmunt Chujzer), najwyraźniej boi się, że otoczenie dowiedziałoby się, że jest nienawidzącym kobiet stalkerem-przemocowcem. Tak, cyberbullying to też przemoc. Oto kilka cytatów:
Lydia Kouek: Ten obrzydliwy materiał nazywacie “usterką”? To promowanie gwałtu. Tutaj już żadnego zaufania nie będzie, a mam nadzieję, że od osób, których wizerunek został wykorzystany, posypią się
Osobiście się postaram, żebyście nawet jako redakcja nie dostali akredytacji na żaden konwent, z jakim kiedykolwiek pracowałam.
Zygmund Dyzma: Zadarli z karyną. Niebezpieczeństwo przed nimi
Łukasz Grzybowski: Anna Tess Gołębiowska-Kmieciak jak kiedys popelnisz blad to mam nadzieje ze wszyscy sie od Ciebie odetna bez szansy na zadoscuczynienie i przeprosiny. Radykalna, pewnie antifa.
Zygmund Dyzma: Łukasz Grzybowski Nie, po prostu karyna. Daj negatywną ocenę na stronie której redaguje
Zygmund Dyzma: nie poleca strony wrzesnia.info.pl.
Poziom poniżej średniej który zaniża Tess
PS2. Zanim ktoś uzna, że „nabijam sobie odsłony kosztem ofiary” – Zuzanna Wyciślak wie o tej publikacji i zapytałam, czy wyraża na nią zgodę. Zgodę otrzymałam.
PS3. Polecam też tekst „To nie jest śmieszne. Głos w sprawie koszulki »I ❤ RPG«”, który również porusza kwestię kultury gwałtu przejawiającej się w fandomie. To list od pragnącej zachować anonimowość czytelniczki Efantastyki, która chciała pokazać, jak żarty z gwałtu wpływają na skrzywdzone nerdki.