Są książki, po które się naprawdę chętnie sięga. Zachęcają swoją okładką by następnie pokazać, że to, co jest na wierzchu to tylko opakowanie skrywające w sobie wrota do pełnego magii świata. Są niestety także i takie, które pod płaszczykiem cudownych grafik zdobiących obwolutę nie mają nic do zaoferowania. Sięgając po „Iskrę” Katarzyny Tkaczyk zastanawiałam się, do której z tych kategorii będę mogła powieść zaliczyć. Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko.
Gdy dowiedziałam się, że mam do czynienia z debiutem, to z miejsca zapaliła mi się czerwona lampka ostrzegawcza. Powieści debiutantów nie są dla mnie czymś, z czym lubię się mierzyć. Bardzo często muszę zaniżać swoje oczekiwania, a i tak ostatecznie dochodzę do wniosku, że to, co czytam po prostu do mnie nie trafia. Nie ma w tym nic dziwnego. Młody pisarz, bądź pisarka, musi sobie wyrobić odpowiedni styl. Nim to nastąpi, często popełnia różne błędy. Katarzyna Tkaczyk pokazała jednak, że solidnie przygotowała się do pisania swojego pierwszego literackiego dziecka.
Naprawdę trudno mi określić kiedy z tak wielką przyjemnością i zaangażowaniem skupiałam się na śledzeniu wydarzeń w książce, która wyszła spod ręki kogoś, kto do tej pory nie miał okazji opublikować czegoś drukiem. Owszem, zdarzało się, że dana powieść mnie wciągnęła, ale jak do tej pory nie było sytuacji w której rezygnowałam z innych zajęć, aby tylko poznać zakończenie. Tymczasem „Iskra” sprawiła, że nie tylko poświęcałam każdą wolną chwilę aby dowiedzieć się co będzie dalej, ale z miejsca też pożałowałam, że dobrnęłam do końca. Kojarzycie to uczucie, gdy widzicie, że powoli kończą się strony i niby chcecie poznać zakończenie, ale jednocześnie chcielibyście odwlec to w czasie? Ja tak właśnie tutaj miałam.
Czułam, że gdy dotrę do ostatniego akapitu to przyjdzie mi się, przynajmniej na pewien czas, pożegnać z czymś bliskim i tak się faktycznie stało. Polubiłam historię i głównego bohatera, a także sam styl autorki. Książkę czytało się naprawdę lekko. Nie była co prawda pełna dynamicznych zwrotów akcji, ale z pewnością nie był to w jej wypadku błąd.
Sama historia natomiast skupia się na młodym chłopaku, który odkrywa, że posiada w sobie dziwną moc. Ta manifestuje swoją obecność w momencie, gdy ojciec po raz kolejny katuje go. Efekt jest taki, że młody Olav zabija swojego prześladowcę i gdy już się wydaje, że przyjdzie mu ponieść tego konsekwencje, dzieje się coś, co całkowicie odmienia jego los. Za sprawą miejscowego zielarza młodzieniec poznaje pewnego czarodzieja i wraz z nim wyrusza w podróż, której celem jest okiełznanie jego mocy.
Powyższy opis nie zdradza oczywiście wszystkiego, ale pokazuje nam, że życie naszego bohatera do najłatwiejszych nie należy. Co więcej, odkrywanie samego siebie, poszukiwanie akceptacji i zrozumienia to także jeden z istotniejszych, a jednocześnie bardzo trudnych etapów, które Olav musi pokonać aby w pełni zrozumieć, co tak właściwie go czeka.
Postanowiłam zaakcentować właśnie ten element choćby ze względu na jego uniwersalny przekaz, który jest aktualny zwłaszcza teraz. Świat, w którym młodzi ludzie bardzo często muszą mierzyć się z hejtem ze względu na swoją odmienność to dla nas norma. Tu tą odmiennością jest magia, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby każdy czytelnik zestawił przejścia bohatera ze swoimi własnymi. Wydaje mi się, że odnajdzie w nich coś znajomego.
Oczywiście na dobrą powieść składa się przede wszystkim historia i tutaj właśnie odnajdziemy kolejny plus. Wyraźnie widać, że autorka miała od początku konkretny plan i jestem ciekawa co takiego postanowi jeszcze nam w przyszłości zaprezentować.
Na koniec wspomnę jeszcze o jednym, dość istotnym dla mnie elemencie, a mianowicie o dialogach. Bardzo często spotykam się z sytuacjami, w których rozmowy bohaterów są sztuczne, czasami wręcz wymuszone. Tego typu problemy dotykają nie tylko książek debiutantów, ale także i powieści, które wyszły spod piór doświadczonych autorów. W “Iskrze” tej sztuczności nie ma, bohaterowie rozmawiają ze sobą naturalnie, bez żadnych wymuszonych żartów czy mało sprawnie wkomponowanych nawiązań do innych dzieł literackich. Dzięki temu czytelnik ma wrażenie, że faktycznie ma kontakt ze światem prawdziwym, nawet pomimo jego magicznej otoczki.
“Iskra” to dla mnie idealny przykład na to, że debiut może być naprawdę udany. Katarzyna Tkaczyk zrobiła odważny i pewny krok w kierunku zaistnienia w literackim świecie. Mam nadzieję, że nie spocznie na laurach i już wkrótce przyjdzie mi się zapoznać z jej kolejnymi dziełami!
Natalia Andrzejczak
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Nowa Baśń
Tytuł: Iskra
Autorka: Katarzyna Tkaczyk
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Data wydania: 28 czerwca 2021
Ilość stron: 592
ISBN: 978-83-8203-086-0