Gdy w czasie lektury „Trupa na plaży i innych sekretów rodzinnych” pokochałam rodzinę Garstek, od razu pomyślałam, że to szczęście, że ta powieść wyszła spod pióra Anety Jadowskiej. Wszak to pisarka, która nie tylko debiutowała heksalogią [sic!], ale też dopisała do niej dwie serie poboczne. Dzięki temu byłam spokojna – szansa na kontynuację była spora. I tak też się stało – rok później ukazał się „Martwy sezon”.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest prześliczna okładka wykonana przez Magdalenę Babińską – grafika jest oryginalna, a przy tym spójna z tomem pierwszym. A co znajdziemy w środku?
Tytuł pierwszego tomy cyklu „Garstka z Ustki” – mimo wyraźnej zapowiedzi czyjejś śmierci – był lekki i frywolny, takiż też okazał się ton powieści. Książka poświęcona zakręconej Magdzie Garstce okazała się komedią kryminalną. Fraza „Martwy sezon” kojarzyła mi się jednak poważniej, bardziej melancholijnie. Skojarzenie było trafne – drugi tom bowiem w centrum postawił Tamarę, ciocię Magdy.
W „Trupie na plaży…” życie Magdy stanęło na głowie, ale to samo spotkało jej ciocię. Tamara była wcześniej utytułowaną fotografką, zdobywającą międzynarodowe nagrody. Nie potrafiła zapuścić korzeni, zrywała kontakty z partnerami, gdy ci zaczynali wspominać o małżeństwie, żyła w drodze. Obiecującą karierę przerwała, by móc zaopiekować się osieroconą siostrzenicą. Teraz, gdy ta dorosła i mogła zadbać sama od siebie, Tamara dostała szansę powrotu do dawnego życia: sprzedała studio fotografii weselnej i mieszkanie, spakowała plecak i wyjechała na plener fotograficzny do Szwecji. Czy jednak da się wrócić do życia sprzed kilkunastu lat? Jak pogodzić życie artystki z miłością do przybranej córki? Na horyzoncie pojawia się dawna miłość Tamary – ale czy ona i Czarek mogą do siebie wrócić, czy to, co czują, to tylko echa dawnego pożądania? I jak tu stanąć na nogi – także dosłownie, ponieważ fotografka trafia do szpitala i ląduje na wózku. To właśnie na te pytania Tamara próbuje odpowiedzieć w „Martwym sezonie”, czyniąc fabułę o wiele bardziej refleksyjną.
Tytułowy „Martwy sezon” dotyczy Wielkiej Niedźwiedzicy – pensjonat prowadzony przez Marię Garstkę, babcię Magdy, świeci pustkami. Ta obawia się, że problemy finansowe mogą ją przerosnąć, ale ukrywa te troski przed resztą rodziny. Wraz z Marią powraca też wątek Przystani – czyli nieoficjalnej organizacji ratującej ofiary przemocy domowej. Wątek nowej podopiecznej Przystani jest szczególnie poruszający i wielokrotnie wracałam do niego myślami już po lekturze, za każdym razem ze ściśniętym sercem i mokrymi oczami.
Temat przemocy – ale nie tej rodem z filmów o Jamesie Bondzie, tylko tej bliskiej, realnej, która może przytrafić się każdej osobie – jest niezwykle ważny, ale jednocześnie bardzo trudny. Łatwo popaść w tanie efekciarstwo albo zmienić fabułę w pornograficzne gore. Nieodpowiedzialne podejście do takich wątków może łatwo skrzywdzić osoby, które takiej przemocy doznały w realnym życiu, zamieniając ich traumy w farsę. Aneta Jadowska pokazała, że radzi sobie z tym tematem znakomicie i choćby dlatego cykl o rodzinie Garstek zasługuje na ogromne uznanie. Opisywana przez nią przemoc to nie fajerwerki mające nakręcać akcję, jednocześnie nie jest też lukrowana i wygładzana. Jej skutki nie mijają na pstryknięcie palcami, a ślady widoczne są nawet po latach. Losy kobiet powiązanych z Przystanią są boleśnie prawdziwe i mogłyby pojawić się w reportażu non-fiction. Mimo to „Martwy sezon” wciąż niesie ze sobą nadzieję – że nawet jeśli nie da się pomóc wszystkim, to nie znaczy, że nie da się pomóc nikomu. Że są takie osoby jak Tamara, Magda i Maria – osoby, którym zależy i które nie zgadzają się na świat pełen okrucieństwa.
Melancholijny nastrój „Martwego sezonu” oraz eksploatacja poważnych wątków nie oznaczają, że powieści zabrakło charakterystycznego dla Anety Jadowskiej (i pierwszego tomu cyklu) humoru. Ten wiąże się w dużej mierze z nietypowymi gośćmi pensjonatu, którzy mieli swoje powody, by przyjechać do Ustki nawet wtedy, gdy wszyscy inni odwoływali rezerwacje. Co ich przyciągnęło i czy znaleźli to, czego szukali? Odpowiedzi musicie poszukać samodzielnie!
Tytuł ma też oczywiście drugie znaczenie – w „Martwym sezonie” ktoś umiera. Wszak to seria kryminalna! I jak w pierwszym tomie toczyć będą się dwa śledztwa – oficjalne w wykonaniu policji i nieoficjalne, prowadzone przez rodzinę Garstek. Więcej nie zdradzę.
Choć „Martwy sezon” od „Trupa na plaży…” znacznie się różni, to jest to powieść równie dobra. Pozwala na ponowne spotkanie z lubianymi bohaterami oraz przedstawia nam nowe postaci, znakomicie dopełniające już znane grono. Przy „Martwym sezonie” znajdzie się miejsce i na śmiech, i na łzy, jestem też przekonana, że przesłanie powieści zostanie z czytelnikami na dłużej. Czego więcej można sobie życzyć?
Anna Tess Gołębiowska
Tytuł: Martwy sezon
Seria: Garstka z Ustki
Autor: Jadowska Aneta
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Liczba stron: 400
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-10-30
Indeks: 33369303