„Peacemaker” to nowa propozycja dla fanów DC Extended Universe. Czy jednak serial skupiający się na jednym z najbardziej kontrowersyjnych członków Task Force X ma szansę na sukces?

Gdy w sierpniu 2021 roku swoją premierę miał „Legion samobójców” Jamesa Gunna, wytwórnia Warner Bros. liczyła na ogromny sukces. W planach były seriale rozwijające pewne motywy z produkcji, mówiło się także o potencjalnym kolejnym filmie. Widowisko okazało się co prawda zdecydowanie lepszą produkcją od swojego wydanego w 2016 roku poprzednika, jednak nie odniosło finansowego sukcesu. Odbiło się to oczywiście na innych projektach, które zdecydowano się anulować. Reżyserowi pozwolono jedynie dokończyć jeden z nich, który i tak był już w zaawansowanym stadium rozwoju. Tym oto sposobem na ekranach telewizyjnych pojawił się „Peacemaker” i mocno mi się wydaje, że Warner Bros. będzie musiało po raz kolejny zrewidować swoje plany.

Pod koniec “Legionu samobójców” Jamesa Gunna Peacemaker (w tej roli John Cena) postanawia pozbyć się członków Task Force X, gdyż czuje, że mogą oni zagrozić powodzeniu misji, której celem jest zniszczenie dowodów na udział Stanów Zjednoczonych w projekcie Rozgwiazda. Wydaje się, że ostatecznie ginie raniony kulą Bloodsporta i dodatkowo przygnieciony elementami walącej się wieży. Scena po napisach filmu zdradziła nam jednak, że udało mu się przetrwać wydarzenia z Corto Maltese i po szpitalnej rekonwalescencji będzie musiał raz jeszcze przywdziać swój kostium by z nową drużyną po raz kolejny uratować świat.

Choć powyższy opis może brzmieć jak wprowadzenie do “Legionu samobójców 3” to tak nie jest. “Peacemaker” to produkcja z własną wizją i klimatem. Oczywiście garściami czerpie z tego, co już wcześniej zaserwował nam James Gunn, a także nie boi się otwarcie odnosić do innych elementów DC Extended Universe, ale wyraźnie rzuca się w oczy, że to początek nowej marki.

Historia toczy się wokół tajemniczego projektu “Motyl” za którym mają stać obcy. ARGUS postanawia zbadać temat i w tym celu powołuje jednostkę, w której skład wchodzi zarówno Peacemaker, jak i córka Amandy Waller Leota Adebayo, były najemnik Clemson Murn, znana z filmu utalentowana agentka Emilia Harcourt czy także pojawiający się w filmie John Economos (pracownik ARGUSa). Ekipa musi odkryć co tak naprawdę grozi Ziemi i jak nietrudno się domyślić, robi to w iście oryginalny sposób. Wystarczy choćby wspomnieć, że za powodzenie jednej z misji ma odpowiadać… orzeł.

Nasz (anty)bohater daje do zrozumienia, że współpraca z nim będzie oryginalnym doświadczeniem, co z resztą komentują inni członkowie ekipy słowami, że przydzielono go im w ramach zemsty Amandy Waller. Szybko okazuje się jednak, że Christophera Smitha (prawdziwa tożsamość Peacemakera) naprawdę da się lubić! Już w pierwszym odcinku odkrywamy jego lepszą stronę. Widzimy jak odnajduje swojego pupila, którym jest orzeł Eagly. Dostrzegamy jak łatwo łapie się na plotki, które następnie z pełną powagą przekazuje dalej i idzie przy tym w zaparte. No bo w końcu jakiś koleś z internetu nie mógł kłamać, gdy pisał mu, że Aquaman czuje pociąg seksualny do ryb. Z resztą o każdym z superbohaterów ma coś ciekawego do powiedzenia co niekoniecznie odnajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Poznajemy także jego ojca i dość szybko zaczynamy rozumieć skąd u niego wzięło się tak wypaczone pojęcie pokoju. Element ten jest z resztą wprowadzeniem do o wiele głębszej, tragicznej historii, która pozwala nam poznać Smitha lepiej. Zrozumieć ból jakiego doświadczył w dzieciństwie i przełożyć to na jego zachowanie w czasach obecnych.

W serialu mamy także okazję poznać jednego z towarzyszy Peacemakera, którym jest Vigilante (w tej roli Freddie Stroma), bohater wyglądający jakby się żywcem wyrwał z serii filmów o G.I. Joe. Relacja pomiędzy panami jest bardzo ciekawym aspektem całej produkcji. Znają się od dawna, razem zamordowali całą masę ludzi (oczywiście w imię pokoju), w jednej ze scen widzimy nawet, jak biorą udział w trójkącie z jakąś dopiero poznaną laską, a tak naprawdę dopiero w trakcie trwania serialu Smith dowiaduje się kim tak na prawdę jest jego towarzysz broni. Wszystko ze względu na ogromną ostrożność z jaką Vigilante podchodzi do ochrony swojej tożsamości (tak, w scenie łóżkowej także miał maskę).

Bohater wprowadza do serialu ogromną dawkę humoru. Jego pierwsze pojawienie się sugeruje nam z resztą, że tak naprawdę pod kostiumem kryje się ktoś, kto tylko dużo mówi na temat swoich dokonań, a tak naprawdę na polu walki będzie jedynie zawadzał. Pozory jednak mylą, jest to bezwzględny, choć niezwykle sympatyczny morderca.

Wartą wyróżnienia jest także postać Leoty Adebayo (Danielle Brooks), kobiety, która jest mocno rozdarta pomiędzy tym, co słuszne, a tym, co może wpłynąć na jej relacje z matką. Poznajemy ją jako osobę, która z jednej strony chciałaby wieść spokojne życie domowe u boku swojej żony i psów, z drugiej natomiast czującą presję ze strony matki, u której szuka akceptacji. W dodatku zadanie, które musi wykonać może mocno skomplikować budowane w trudach stosunki z resztą ekipy. Wartym podkreślenia są także jej relacje z głównym bohaterem. On, postrzegany jako rasista i seksista ona czarnoskóra lesbijka, która w dodatku sprowadza na niego duże kłopoty. Czy ta dwójka ma szansę się zaprzyjaźnić? Jak się okazuje, zdecydowanie tak.

Pozostałe postaci także charakteryzują się ciekawymi historiami, jednak nieco bledną na tle tej trójki. Na uwagę zasługuje z pewnością Judomaster (w tej roli Nhut Le), czyli niskorosły ochroniarz, który jest wielkim wojownikiem i ogromnym miłośnikiem chrupek Flamin Hot Cheetos. Le wykreował postać, która pomimo komicznego kombinezonu budzącego raczej skojarzenia z superbohaterską modą lat sześćdziesiątych, budzi pewien respekt. Aktor co prawda nie pojawia się zbyt często na ekranie, jednak jego występy naprawdę przypadły mi do gustu.

Wielką zaletą Peacemakera jest dla mnie także wyraźne pokazanie, że serial rozwija filmowe uniwersum i nie jest jedynie tworem mającym stać gdzieś obok. Na podobnej zasadzie powstały Marvelowskie seriale realizowane dla platformy Disney+, jednak mam wrażenie, że ten aspekt integralności wypadł tam bardziej, jakbym to określił, zachowawczo. Nie zrozumcie mnie źle, doskonale widzę jak “WandaVision” czy “What if…” odbiją się na nadchodzącym sequelu Doktora Strange’a, ale w przypadku “Peacemakera” miałem wrażenie, że gdyby tylko budżet pozwolił, to na ekranie ujrzelibyśmy Ligę Sprawiedliwości w pełnym składzie. Nie jest to tak do końca nierealne, gdyż w ostatnim odcinku mamy okazję ujrzeć… Nie, nie będę spoilerował. Część z was zapewne już i tak o tym przeczytała w internecie, a osoby, które unikają spoilerów mogłyby utracić pewien element zaskoczenia.

Ogromnym plusem produkcji jest także muzyka, która podkreśla poszczególne elementy serialu. Opening w którym bohaterowie tańczą w rytm utworu “Do Ya Wanna Taste It” zespołu Wig Wam akcentuje komediowe elementy, natomiast w poszczególnych odcinkach natrafimy na utwory, które idealnie podkreślają to, co widzimy na ekranie. Sekwencja z atakiem obcych z lecącym w tle utworem “She’s my beautiful monster” zespołu Reckless Love to tylko jeden z takich momentów.

Gdybym miał określić “Peacemakera” jednym słowem, to powiedziałbym, że jest zajebisty! Tak, ciężko mi inaczej zdefiniować tę produkcję zwłaszcza, że wcześniej jakoś nie wierzyłem w jej sukces. Gdy wychodziłem z kina po seansie “Legionu samobójców” byłem przekonany, że jeśli Peacemaker jeszcze się pojawi, to raczej nie będę odczuwał wielkiej potrzeby by go ponownie ujrzeć. Teraz z kolei nie mogę się doczekać premiery sezonu drugiego.  

Adam Gotan Kmieciak
Korekta: Anna Tess Gołębiowska

Tytuł: Peacemaker
Producent: HBO Max
Scenariusz: James Gunn
Reżyseria: James Gunn, Brad Anderson, Rosemary Rodriguez, Jody Hill
Zdjęcia: Michael Bonvillain
Ilość odcinków: 8
Data premiery: 13 marca 2022 (USA), 8 marca 2022 (Polska)

Wystąpili:

John Cena – Christopher Smith / Peacemaker
Steve Agee – John Economos
Danielle Brooks – Leota Adebayo
Robert Patrick – Auggie Smith / Biały smok (prywatnie ojciec Peacemakera)
Jennifer Holland – Emilia Harcourt
Freddie Stroma – Vigilante
Chukwudi Iwuji – Clemson Murn

Share.
Gotan

Miłośnik starych konsol, a także zagorzały fan filmów o superbohaterach. Fantastyką pasjonuje się od chwili, gdy po raz pierwszy ujrzał w kinie "Więźnia Azkabanu".

Contact Us