Literatura młodzieżowa pełni dość istotną funkcję w kształtowaniu młodych umysłów. Jej zadaniem jest nie tylko zaciekawić, ale przede wszystkim zawrzeć w sobie pewne wartości. Coraz częściej bywa jednak, że ta druga funkcja jest albo pomijana, albo traktowana jako mało znaczący dodatek, który w dodatku tylko psuje wrażenia z odbioru całości. W przypadku powieści „Prawdziwe życie. Odłączenie” pióra Alix Maiwenn o przekaz martwić się nie musimy. Książka już od samego początku pokazuje nam pewne zgubne elementy, które mogą źle wpłynąć na nasze życie i tym samym uczy młodego człowieka ostrożności. Problemem jednak jest to, że sam początek powieści nie wydaje się aż tak atrakcyjny, a tym samym niektórzy czytelnicy mogą się od niej odbić.
Nie wiem, być może jestem już za stara na historie młodzieżowe, jednak musiałam dwa razy podchodzić do tej książki, nim tak naprawdę dałam się porwać wydarzeniom. Pierwsze chwile obcowania z nią okazały się dosyć przeciętne i w mojej głowie od razu pojawiły się obawy, że poziom taki utrzyma się aż do końca. Na szczęście byłam w błędzie i gdy tylko zaczęłam odkrywać poszczególne sekrety historii, to z miejsca moja opinia zmieniła się na lepsze.
Poznajemy Lani, młodą dziewczynę, która już wkrótce ma przystąpić do ceremonii przydziału. Świat, w którym mieszka na pierwszy rzut oka wydaje się bliski ideałowi. Nie ma w nim przemocy, panuje harmonia, technologia umożliwia komunikowanie się z innymi praktycznie bez słów, a do tego są jeszcze sny na jawie. Tak wyjątkowe, że aż wydają się prawdziwe. Ludzkość stara się podnieść po katastrofie, jaka ją niegdyś spotkała. Ludzie żyją w małych społecznościach, dbają o ekosystem i wydawać by się mogło, że człowiek w końcu wyciągnął jakieś wnioski ze swojej burzliwej przeszłości. Bohaterce nie dane jest jednak doznać pełni tych dobrodziejstw, gdyż na krótko przed swym dołączeniem zostaje wraz z trzema innymi osobami uprowadzona. Bohaterka zaczyna tym samym odkrywać, że to, co z pozoru wydawało się dobre, tak naprawdę ma zupełnie inne oblicze.
Mamy zatem do czynienia z fabułą, która opiera się na dobrze znanym schemacie, który możemy odnaleźć choćby w Matrixie. Autorka nie ograniczyła jednak się do prostego zaimplementowania podobnego wątku dwóch odmiennych światów w których ten prawdziwy odkrywamy dopiero w trakcie historii, lecz znacząco go ubogaciła. Dzięki temu nie mamy poczucia, że to wszystko już było. Owszem, widzimy podobieństwa i jednocześnie odkrywamy w jakim innym kierunku może podążyć ludzka wyobraźnia.
“Prawdziwe życie. Odłączenie” to przestroga przed tym, do czego może doprowadzić nas chęć coraz większego powierzania swojego życia technice. Z pozoru mająca nieść pomoc, tak naprawdę okazuje się więzieniem z którego naprawdę trudno się uwolnić. Co ciekawe, nawet teraz, gdy w teorii żyjemy w wolnym świecie, technologia ma nad nami ogromną władzę. Wystarczy choćby zastanowić się, jak wyglądałby nasz świat, gdyby nagle wszystkie komputery padły, a człowiek musiałby z dnia na dzień zacząć radzić sobie sam. Z pewności zapanowałby chaos, a utrudnienia wynikające z nagłego braku dostępu do łatwej komunikacji odbiłyby się na nas wszystkich.
Powieść jeszcze dosadniej pokazuje, że to, co z pozoru wydaje się dobre, tak naprawdę może nam zaszkodzić. Autorka bardzo zręcznie poprowadziła ten wątek i wokół niego zbudowała fabułę może i momentami przypominającą inne tego typu historie, ale z całą pewnością wciągającą. Gdy już uda nam się porwać wydarzeniom, to trudno się zorientować kiedy tak naprawdę docieramy do końca.
Gdy po raz pierwszy zapoznałam się z opisem książki miałam wrażenie, że przyjdzie mi obcować ze światem, który być może i wniesie jakiś powiew świeżości, jednak tak naprawdę będzie w dużym stopniu korzystał z tego, co już zostało nam w innych historiach zaprezentowane. Po części miałam rację, gdyż w „Prawdziwym życiu” można odnaleźć elementy dobrze znane nam nie tylko z literatury, ale także filmów czy gier. Nie oznacza to jednak, że ich obecność ujmuje w jakimś stopniu historii, która w ostatecznym rozrachunku stała się solidną podstawą do dalszego rozwoju tego uniwersum.
Jestem naprawdę ciekawa tego, co czeka nas w kolejnym tomie. Mam tylko nadzieję, że część druga już od pierwszych stron porwie mnie, bo jak już wspomniałam na początku, mało brakowało, a od tomu pierwszego odbiłabym się.
Natalia Andrzejczak