Tymi słowami wita czytelnika Micky Neilson we wstępie do książki Diablo III: Gdy zapada ciemność, rodzą się bohaterowie. Teza, że słynna seria (przede wszystkim gier komputerowych) to „nie gore” (kategoria hack’n’slash we wstępie nie została wymieniona) a horror psychologiczny, wydała mi się bardzo odważna. Czy to kolejny chwyt, wabik na odbiorcę, czy też pracownikom Blizzardu udało się stworzyć interesującą pozycję, która wykraczałaby poza granice nakreślone dawno temu przez pierwowzór?
Po pierwsze i najważniejsze: Gdy zapada ciemność… jest zbiorem opowiadań, a to, moim zdaniem, największa zaleta tejże książki. Po drugie: każde z nich zostało napisane przez inną osobę. Dzięki temu obdarowano czytelnika krótkimi, spójnymi historiami, które różnią się stylem i kompozycją, ale wszystkie przynależą do jednego uniwersum. To na pewno o wiele lepszy pomysł, niż wydawanie kolejnej powieści odtwarzającej (biernie) wydarzenia z gry. Zbiór przedstawia dzieje różnych bohaterów, a nawiązania fabularne do komputerowej serii są zwykle dość luźne, jeśli w ogóle się pojawiają. Wybór zwięzłej, zwartej formy sprawia, że pisarze nie muszą uciekać się do „wodolejstwa”, aby jakoś nadmuchać całość do właściwych rozmiarów. Jest tak, jak w Diablo być powinno: krótko, wyraziście, treściwie.
Wśród autorów nie znalazły się zresztą przypadkowe osoby. Z notek umieszczonych na końcu zbioru wynika, że to nie tylko pracownicy Blizzarda, ale mniej lub bardziej zawodowi pisarze – chociaż ja, prawdę mówiąc, trochę sceptycznie podchodzę do tego ich „pisarstwa”. Co innego tworzyć scenariusze, co innego opowiadania, a jeszcze co innego koncepty postaci do gier. Za każdym razem potrzeba trochę odmiennej wrażliwości, trochę odmiennego stylu. Widać to zresztą dobrze w prezentowanej prozie; najlepsze (w mojej ocenie) opowiadanie wyszło spod pióra najbardziej doświadczonego autora.
Nie za duża książeczka mieści w sobie sześć opowiadań. W każdym uwidacznia się odmienny styl, odrębne podejście do świata Sanktuarium. Poza tym, jak można dowiedzieć się ze wstępu, pisarzom towarzyszyły niejednakowe inspiracje, od Stephena Kinga, poprzez Roberta Howarda, aż po Edgara Allana Poego. Owa różnorodność bardzo przypadła mi do gustu, pozwoliła uniknąć znużenia lekturą, jakie stało się moim udziałem chociażby przy czytaniu wcześniejszego Diablo III: Zakonu. To nie tylko haczyk na łatwowiernego czytelnika; chociaż motywem spajającym zbiór w całość pozostaje walka ludzi z demonami, to jednak środek ciężkości przesuwa się. Jednego narratora interesuje napięcie między fanatyzmem a sprawiedliwością; innego rozważanie, kto w trójkącie ofiara-demon-łowca jest prawdziwym potworem. Zdecydowanie nie chodzi tutaj o tępe powielanie utartego schematu fabularnego.
Oczywiście poziom opowiadań pozostaje różny. Nie wszystkie zachwycają, nawet nie wszystkie przerażają. Mnie najbardziej do gustu przypadło Theatre macabre: Mroczne wygnanie Jamesa Waugha, przede wszystkim ze względu na ludyczność, nieustanną grę prowadzoną z czytelnikiem, a także styl nawiązujący właśnie do wspomnianego wyżej Poego czy (to już moja własna interpretacja) do Lovecrafta. Wspaniale wykorzystane zostały także spiskowa teoria dotycząca Williama Szekspira i niejakiego Christophera Marlowe’a oraz (tytułowy) motyw teatru – opowieść o demonach przenosi się na kolejny poziom fikcji, a autor zręcznie owymi poziomami żongluje, mamiąc czytelnika – fikcja, niefikcja, czy fikcja w fikcji?
Pozostałe utwory są zazwyczaj tym, co niegdyś nazywało się nowelami. Większość skupia się na jednym wątku, a bohaterów nakreślono w nich kilkoma „pociągnięciami pędzla” – i często to w zupełności wystarcza. Tylko niektóre postaci okazały się niedostatecznie wyraziste i nijakie, np. barbarzyńca Kehr w Wędrowcu. Zabawne że akurat w opowiadaniu, gdzie kluczową sprawą pozostaje kwestia odkupienia dawnych win, autor tak niewiele miejsca poświęca jego przeszłości.
Nikogo to pewnie nie zdziwi, ale warto zaznaczyć, że wbrew temu, co napisał Mike Neilson, Gdy zapada ciemność… to nadal gore i to wcale nie w małych ilościach. Każde jedno opowiadanie zawiera drastyczne opisy nie tylko piekielnych stworzeń, ale także dokonywanych bez mrugnięcia okiem rzezi. Z drugiej strony obywa się to wszystko bez wulgarności czy erotyki; twórcy na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiają grozę.
Niestety, książka nie ustrzegła się od błędów (a przynajmniej jej wersja na kilka dni przed premierą; nie sądzę, aby wiele zdążyło się zmienić…). I nie mówię tu już nawet o literówkach czy źle postawionych przecinkach, które ostatnia korekta powinna wyłapać – ale o dziwacznych sformułowaniach typu cztery [rogi] zakręcały obscenicznie łagodnym łukiem. Ja rozumiem, że mowa o rogach demonicznej istoty, ale chyba wolę nie wiedzieć, co tym razem autor (tłumacz?) miał na myśli… Takich niezręcznych fikołków językowych (choć może mniej zabawnych) jest w książce dużo więcej i, powtórzę, wydaje się mało prawdopodobne, aby na tym etapie zostało to jeszcze poprawione.
Wydanie szykuje się ładnie. Grafika na okładce przedstawia kilku bohaterów (a profesję każdego z nich gracze bez trudu rozpoznają po charakterystycznym ekwipunku) walczących z piekielnym pomiotem. Do tego przy tytule pojawia się skomplikowany, filigranowy ornament, powtórzony parokrotnie wewnątrz książki. Gorzej z tylną stroną oprawy, wygląda na to, że projektant usiłował na niej upchnąć, co się tylko dało, ostatecznie wyszło pstrokato i chaotycznie. Spodobały mi się za to ilustracje towarzyszące opowiadaniom, operujące wyłącznie czernią i bielą, trochę „kanciaste”, ale dobrze oddające atmosferę utworów składających się na zbiór. W nagłówkach nie zabrakło oczywiście słynnej czcionki – chociaż przyznam, że po tylu latach wydaje się ona wyświechtana i toporna; ale rozumiem, w końcu znak firmowy, nie byłoby Diablo bez „o” z wpisanym w nie krzyżem.
A zatem: dla kogo? Dla fanów serii – na pewno. Myślę, że także przeciętni wielbiciele horroru mogą znaleźć w tej książce coś dla siebie. Zapewne nie wszystkie opowiadania ich zainteresują, ale wspomniany przeze mnie Theatre macabre czy Nieustępliwy są ciekawymi utworami także poza kontekstem uniwersum Diablo. Zbiór Gdy zapada ciemność… zaskoczył mnie pozytywnie, ponieważ stanowi próbę wyjścia poza (ciasne) ramy wyznaczone przez komputerową serię. Brawo dla panów z Blizzarda; mam nadzieję, że z czasem więcej książek na podstawie gier pójdzie w podobnym kierunku.
Anna „Kresyda” Drwal
korekta: Monika “Katriona” Doerre
Tytuł: Diablo III: Gdy zapada ciemność, rodzą się bohaterowie
Tytuł oryginału: Diablo III: Heroes Rise, Darkness Falls
Autorzy: Micky Neilson, James Waugh, Cameron Dayton, Matt Burns, Michael Chu, Erik Sabol
Wydawca: Fabryka Słów
Tłumaczenie: Mateusz Repeczko
Projekt okładki:Paweł Zaręba
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 2013
Liczba stron: 320