Zatrzymała się na chwilę, oparła o ścianę. Przez cienki płaszcz poczuła chłód ściany. Sięgnęła do torebki, wyciągnęła z niej paczkę papierosów i wsunęła jednego do ust. Przez chwilę szukała zapalniczki, ale zapomniała jej zabrać, znowu. W końcu w jednej z wewnętrznych przegródek odszukała ostatnią paczkę zapałek. Zapaliła jedną z nich i zasłaniając kartonikiem drżący płomyk, przyłożyła do papierosa. Zaciągnęła się, przymknęła oczy. Dym przyjemnie pieścił płuca, żar dawał uczucie ciepła, walczące bezradnie z lodowatą temperaturą. Dziewczyna zaciągnęła się po raz kolejny. Dziewczyna? Oparta o zimny mur zdawała się być dzieckiem. Dziewczynką. Nawet włosy splotła w dwa warkocze, opadające ciężko na plecy. Szare oczy patrzyły wokół czujnie, gdy tylko nie mrużyła ich z powodu rozkoszy dostarczanej przez nikotynę. Przez dłuższą chwilę Dziewczynka nie zauważyła, że w dłoni ściska wciąż pudełko zapałek. Nieświadomie zapaliła jedną, zapatrzyła się w drobny płomień, puszczając drewienko dopiero, gdy oparzyło jej palce. Dziewczynka z Zapałkami.
Zamyśliła się. Ciszy grudniowej nocy nie przerywało nic, żaden szelest. A przecież mógłby. Wtedy płomień zapałki odbijałby się w czyichś oczach. Najlepiej zielonych, Dziewczynka miała do nich szczególny sentyment i teraz samo wspomnienie o nich poruszyło ją do głębi. Niemal czuła na sobie dotyk silnych, zdecydowanych dłoni, ich niezwykłe ciepło, chroniące Dziewczynkę przed zimnem grudniowej nocy. Opuszki palców wodzące po jej twarzy, odsuwające za uszy kosmyki włosów. Delikatny dreszcz, wywołany muśnięciem karku.
Bliskość napełniała Dziewczynkę wewnętrznym ciepłem. Do niego dołączyło uczucie gorąca. To filtr spalonego papierosa parzył w palce. Obok nie było nikogo, tylko zimny wiatr zdawał się przeszywać jeszcze bardziej. Otuliła się szczelniej płaszczem i sięgnęła po kolejnego papierosa. Znów zapałka, znów błysk pośród nocy. Nadpalone drewienko obok poprzedniego czerniejące na śniegu. Dym przynoszący rozkosz świadomości, odprężający, jak gorące pocałunki. Wilgotne wargi zielonookiego dotykające jej szyi, płatków uszu, sięgające ustny wreszcie dosięgnąć ust, wedrzeć się do nich gorącym językiem muskającym podniebienie. Delikatne przygryzanie czułej skóry, nasilające się z czasem do tego stopnia, że Dziewczynka czuła smak własnej krwi. I kolejny zdeptany filtr na śniegu. Ciemność ukryłaby przed oczyma przechodniów czerwony, odciśnięty na nim ślad. Ukryłaby, ale przechodniów nie było.
Dziewczynka odsunęła się od muru, przemarzła. Wyciągając kolejnego papierosa, skierowała się w stronę ciemnego zaułku, w którym jeszcze nie była. Nie rozglądała się jednak wokół siebie, skupiła się na sobie, własnych myślach. Gorące pocałunki i ciepły oddech na twarzy. Spokojny szept do ucha. Męska dłoń, wdzierająca się pod jej bluzkę, po szybkim rozpięciu płaszcza. Przecież ten materiał tylko rozdzielał, ciepło przyjdzie inne, prosto z wnętrza. Nic nie potrafi ogrzać tak jak druga osoba. Silny ucisk na lewej piersi, Dziewczynka westchnęła głośniej. Chciała, by pieszczota nie kończyła się nigdy, ciemne brodawki stwardniały pod dotykiem palców zielonookiego. Zatapiała się w jego dotyku i spojrzeniu, poddawała się każdemu ruchowi. Uniósł ją na ręce, wtuliła się w niego. Czuła się bezpieczna. Czuła się tak, jak nie czuła się od dawna, od niepamiętnych czasów. Nawet nie wiedziała, kiedy upuściła papierosa. Gdy mężczyzna niósł ją, oplatającą jego biodra nogami a szyję ramionami, ona delikatnie całowała jego kark. Polizała płatek ucha, po czym wsunęła w nie język. Nie mogła kontynuować pieszczoty, poczuła, że zielonooki opiera ją o mur. Zimno ściany nie przeszkadzało już w niczym. Nie przestając całować Dziewczynki, zsunął jej spodnie i bieliznę., a ugniatając prawą dłonią jej pierś, rozpinał własne. Mimo przeszywającego zimna była rozpalona. Znów złożył na ustach Dziewczynki gorący pocałunek, musnął językiem jej zęby, jednocześnie uniósł jej nogę i oparł o swoje biodro. Wszedł w nią szybko, poczuła, jak wypełnia ją całą. Nieświadomie wpiła paznokcie w plecy mężczyzny. Nie przestając całować, poruszał się w niej, obejmując ją mocno. Napełniał ją rozkoszą, taką, jakiej nie odczuła dawno. Miała wrażenie, że istnieje poza czasem, nie wiedziała, ile chwil upłynęło, gdy trwali spleceni miłosnym uściskiem w zimnym zaułku. Jęknęła cicho, gdy doszedł, gdy poczuła w sobie ciepłe nasienie. Nachyliła się do ucha zielonookiego, by szepnąć coś, ale nie znajdowała słów.
Nad ranem zaułek wypełnił cichy krzyk. Staruszka natknęła się na dziewczynę, leżącą jak martwa pod odrapaną ścianą. Ta nie poruszała się, w dodatku była częściowo rozebrana, okryta przede wszystkim cienkim, ciemnym płaszczykiem. Chcąc jej pomóc, kobieta zbliżyła się do nieruchomego ciała, i wtedy dostrzegła poderżnięte gardło. Krew połyskiwała na śniegu, a niedaleko leżał do połowy wypalony papieros, który najwyraźniej zgasł po zetknięciu się z białym puchem. Staruszka zawiadomiła policję. Stróże prawa szybko ocenili, że dziewczyna musiała zostać zgwałcona, na jej ubraniu znaleźli plamy, które mogły być tylko śladami spermy napastnika. Zdziwiło ich tylko, że na twarzy ofiary dostrzegli uśmiech. Tak jakby umarła szczęśliwa, nieświadoma bólu i cierpienia. Dochodzenie wykazało istnienie jednego świadka. Poprzedniej nocy widział on, jak ktoś opuszczał zaułek. Mężczyzna szedł szybko, nerwowo. Wbił dłonie do kieszeni, jakby rękawiczki nie chroniły go przed zimnem wystarczająco. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał natknąć się na nikogo. Był ubrany normalnie, w ciemną kurtkę, z czarną czapką nasuniętą niemal na oczy. Jednak nawet w ciemności widoczny był ich intensywny zielony kolor.