“Kraina pod powiekami”
Wiesz, jak bardzo
ciążą powieki,
gdy się ucieka
od snów?
Każdego wieczora
zdają się być z żelaza,
z granitu…
Dwie lite skały
przyklejone do oczu
gęstą smołą,
tak czarną, jak moje
myśli.
Wiesz, jak bardzo
chciałam uciec
od snu,
na próżno, znów
na próżno?!
Zostałam sama
w zimnej krainie, w której
nie znałam drogi ucieczki.
Widziałam dziewczynkę
w komunijnej sukience,
ktoś poderżnął jej gardło,
a kobieta krzyczała, chcąc
zatrzymać własne
wypływające jelita,
uwolnione nożem.
Zostałam sama
w ciemnej uliczce,
w której przyłożył mi do skroni
zimną lufę, żelazo lśniło,
a on głosem bez uczuć
zmuszał mnie
do otwarcia ust
nie będzie bolało – syczał
z nienawiścią,
a obok ona
śmiała się, szczęśliwa.
Tak cieszyć potrafi
tylko mój strach.
Wiesz, jak bardzo
boję się zasnąć,
kiedy wiem, co czeka
po drugiej stronie nocy?
Bezwartościowe powieki
opadają, odcinając wyjście
awaryjne. Z pustego świata,
który stworzył się we mnie.
Moimi własnymi słowami.