Powrót do przeszłości
Niedaleka przyszłość. X-Meni, którzy pozostali przy życiu, są ścigani przez Strażników – maszyny stworzone do ich eksterminacji. Mutanci podejmują desperacką próbę zmiany przeszłości, aby ratować swój gatunek. Shadowcat przenosi świadomość Wolverina do jego ciała z roku 1973, by ten powstrzymał Mistique przed zabiciem doktora Bolivara Traska, którego śmierć przyniesie konsekwencje w postaci uruchomienia Strażników. Logan ma za zadanie zjednoczyć X-Menów z lat 70-tych, w tym młodych Xaviera i Magneto, podczas gdy pierwszy cierpi w samotności z powodu utraty bliskich, a drugi znajduje się w pilnie strzeżonej więziennej celi.
„Przeszłość, która nadejdzie” to tak świetna produkcja, że nie wiem od czego zacząć jej zachwalanie. Przede wszystkim muszę wspomnieć, iż ten film wbija w fotel. Wartka akcja zaczyna się, dosłownie, w pierwszej minucie, a kończy wraz z napisami (po których, rzecz jasna, następuje zapowiedź kolejnego dzieła na podstawie komiksów Marvela). Ani przez chwilę nie czułam, że w jakimkolwiek momencie było czegoś za dużo, czegoś za mało, albo że coś trwało za długo. Idealne proporcje pomiędzy dialogami, scenami walki i chwilami mającymi na celu trzymać widza w napięciu przyczyniły się do tego, że te dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. Sceny z przeszłości i przyszłości doskonale się przeplatały, składając się w przyjemną dla oka kompozycję – chwilowe skupienie uwagi na X-Menach w typowych dla lat 70-tych strojach to fantastyczna odskocznia od potyczek, wybuchów i demolki miasta (Mam przenieść pentagon? Nie ma problemu!).
Zgrzeszyłabym, gdybym nie wspomniała o przecudownym Quicksilverze. Jedyną wadą „Przeszłości, która nadejdzie” jest to, że tak mało pojawiło się go na ekranie. To nie tylko zasługa absolutnie fantastycznego Evana Petersa, ale również świetnie napisanego scenariusza, który daje Peterowi – bo takie imię nosi mutant – pole do popisu i możliwość podbicia serc widów już w pierwszej scenie. Wydarzenia z jego udziałem w pentagonie to zdecydowanie najlepsza część całego filmu, tak bardzo skupiająca uwagę, że nie da się odwrócić wzroku ani na moment. Pasja, z którą Evan Peters wykreował tę postać, oraz humor, z jakim do niej podszedł, zasługują na gromkie brawa i poważne nagrody.
Wisienkę na torcie „X-Menów” stanowią efekty specjalne. Tutaj straty w aglomeracji miejskiej są zdecydowanie ponad wszelkie normy. Poza tym na porządku dziennym jest wyskakiwanie z okna, a mutanci kręcą się wszędzie, ostentacyjnie podkreślając swoją obecność. Krótko mówiąc: ogląda się to z przyjemnością. Niemniej jednak nie jest to film dla wielbicieli klasyki uważających komputerowe wspomagania za twór z piekła. Całe szczęście takie osoby spotykane są obecnie coraz rzadziej. Z kolei fani akcji, wybuchów i supermocy powinni być urzeczeni, zupełnie jak ja.
„Przeszłość, która nadejdzie” to absolutnie obowiązkowa pozycja dla miłośników mutantów, a także wszystkich tych, którzy z radością oglądają ekranizacje komiksów Marvela. Przyjemność gwarantowana nie tylko ze względu na fantastyczną akcję, ponieważ efekty specjalne wbiją w fotel nawet wymagające osoby, ale na dodatek James McAvoy w stylówce z lat 70-tych wygląda szałowo. Ludzie mogą sobie mówić, że seria „X-Men” schodzi na psy, traci na jakości i nie jest tym, co kiedyś. Niech gadają! To po prostu koniecznie trzeba zobaczyć, aby samemu ocenić.
Sylwia „PersilGold” Zazulak
Redakcja i korekta: Monika „Katriona” Doerre
uprzejmości Cinema City.
Oryginalny tytuł: X-Men: Days of Future Past
Gatunek: akcja, sci-fi
Długość: 130 minut
Język: angielski
Reżyseria: Bryan Singer
Produkcja: Bryan Singer
Scenariusz: Simon Kinberg
Muzyka: Roque Baños
Zdjęcia: Newton Thomas Sigel
Montaż: John Ottman
Scenografia: John Myhre
Produkcja / Rok: USA, Wielka Brytania, 2013
Data premiery: 23 maja 2014 (Polska) 10 maja 2014 (świat)
Obsada:
Hugh Jackman – Logan / Wolverine
James McAvoy – Charles Xavier
Michael Fassbender – Erik Lehnsherr
Jennifer Lawrence – Raven / Mystique
Peter Dinklage – Dr Bolivar Trask
Evan Peters – Peter / Quicksilver