Fabuła powieści Tima Willocksa zatytułowanej „Religia” opisuje wydarzenia będące pokłosiem krucjat, z których jednym z najważniejszych było tak zwane Wielkie Oblężenie Malty przez armię Sulejmana Wspaniałego w 1565 roku.
Wiosna roku 1540. Wieś w Karpatach zostaje napadnięta przez oddział Turków. Dwunastoletni Mattias, syn kowala, jest świadkiem śmierci matki i dwóch sióstr z rąk żołnierzy. On sam zostaje wcielony do korpusu janczarów, gdzie spędza kolejne dwadzieścia pięć lat, walcząc w imię Allaha i jego proroka Mahometa oraz poznając tajniki tureckiej machiny wojennej.
Malta, rok 1565. Wyspa stanowi siedzibę Zakonu Szpitalników świętego Jana Chrzciciela, powszechnie nazywanych joannitami. Sami członkowie zgromadzenia nazywają się Religią. Choć od krucjat minęło sporo czasu, walki między chrześcijaństwem a islamem trwają w dalszym ciągu. Jako że Malta znajduje się w strategicznym punkcie basenu Morza Śródziemnego, wódz Sulejman Wspaniały wysyła kilkudziesięciotysięczną armię w celu jej podbicia. Joannici widzą w tym okazję nie tylko dla obrony wiary, ale też sposobność na dokonanie krwawego rewanżu za porażkę spod Rodos sprzed kilkudziesięciu lat. Jednakże armia turecka jest jedną z najlepszych w ówczesnym świecie, zatem Religia będzie potrzebowała nie tylko Bożej Opatrzności, by przetrwać i obronić wyspę. W tym celu podejmują próbę sprowadzenia na wyspę Mattiasa Tannhäusera, niegdysiejszego janczara, który kilka lat wcześniej porzucił wojaczkę na rzecz prowadzenia tawerny. Lecz namowa byłego najemnika do powrotu do wojaczki wcale nie jest taka prosta. Dlatego też dowodzący Religią decydują się sięgnąć po niezawodny argument: piękną kobietę, Carlę de la Penautier. Ma ona namówić Tannhäusera, by swoją wiedzą wspomógł obrońców Malty. Jako że sama pragnie dostać się na wyspę, Carla prosi Mattiasa o pomoc w odnalezieniu syna, którego zostawiła tam tuż po jego narodzinach, kilkanaście lat wcześniej…
„Był to moment, w którym Tannhäuser zrozumiał – zresztą nie tylko on – że bez względu na bohaterskie czyny, które miały się dokonać na tym polu, zbliżająca się bitwa jest tylko jednym z wielu zakrętów drogi usianej grobami. Drogi sięgającej siedmiu stuleci wstecz, od czasów, których nie pamiętał żaden ze zgromadzonych tu wojowników, i której krwawy szlak miał być wytyczany krwią jeszcze przez wiele wieków.”
„Religia” to świetnie napisana powieść historyczna. Tim Willocks swój warsztat pisarski rozwijał, tworząc scenariusze filmowe, co bardzo mu się przydało przy pracy nad tą powieścią, a dodatkowo sprawiło, że umiejętnie posługuje się słowem. Obrazy przedstawione w książce są wyraziste, postaci żywe, a sceny batalistyczne niezwykle realistyczne i szczegółowo opisane. Przede wszystkim jest to jednak opowieść o tym, że na wojnie nie ma Boga.
Ale po kolei, zacznijmy od bohaterów powieści i dość skomplikowanych relacji między nimi.
Kapitan Mattias Tannhäuser, były janczar, znający od podszewki armię turecką i stosowane przez nią taktyki bitewne. Korzysta nie tylko z siły mięśni, ale i z głowy, dzięki czemu potrafi wyjść z największych opresji, a w trakcie oblężenia Malty natrafia na takowe co rusz. Mimo iż za młodu został zabrany z domu i wcielony do elitarnych tureckich oddziałów piechoty na mocy prawa dewszirme, nie żywi urazy do muzułmanów, wręcz przeciwnie, wiele im zawdzięcza, w szczególności Abbasowi bin Muradowi, swojemu pierwszemu opiekunowi, który stał się niejako jego drugim ojcem. Pomoc joannitom i mieszkańcom Malty w obronie przed Turkami uwydatnia jego wewnętrzne rozdarcie pomiędzy chrześcijaństwem, które kojarzyło mu się ze szczęśliwym dzieciństwem, a islamem, który rządził jego życiem przez dwadzieścia pięć lat.
Dodatkowym problemem dla kapitana jest, a raczej są, kobiety – a jakże! Piękna hrabina Carla de la Penautier i jej podopieczna, Amparo, wkraczają w życie Mattiasa, a mężczyzna dodatkowo wplątuje się w romans z obiema niewiastami. Z tego też powodu raz po raz zaczyna sobie uświadamiać nieracjonalność podjęcia decyzji o pomocy Carli. Po czasie dostrzega trudności, które zaczynają się nawarstwiać zarówno wokół poszukiwań chłopca, jak i przy planowaniu ucieczki z pogrążonej w działaniach wojennych wyspy.
Willocks dużo miejsca poświęcił też postaci Borsa, Anglika, wiernego kompana Mattiasa, z którym wielokrotnie walczył ramię w ramię w czasach, gdy obaj byli najemnikami. O ile Tannhäuser stara się trzymać z dala od wojennego rzemiosła i kombinuje, jak wyjść z kłopotów, w które się wpakował, w jednym kawałku, tak Bors wręcz przeciwnie – z radością umarłby z mieczem w ręku, zabijając tylu muzułmanów, ilu tylko zdołałby. Ponadto Anglik w pewnym sensie stanowi sumienie Mattiasa w kwestii romansu, co rusz przypominając mu, iż trójkąt uczuciowy, w który przyjaciel się uwikłał, przyniesie mu wyłącznie kłopoty.
Autor stwierdził najwidoczniej, że co to byłby za konflikt serc, gdyby nie było „tego drugiego”. Dlatego też czytelnik już na wstępie poznaje postać Ludovico Ludovici, inkwizytora, który okazuje się ojcem syna Carli i jej niegdysiejszą miłością. Mężczyzna ów, mimo iż oddany swojemu rzemiosłu i Bogu, nigdy nie zapomniał o młodziutkiej Carli, toteż gdy po kilkunastu latach widzi ją ponownie, gotów jest zrzucić zakonne szaty i ją poślubić. Muszę jednak przyznać, że postać inkwizytora, choć zobrazowana w dość negatywny sposób, koniec końców nie okazała się tak do końca czarna. Fakt, Ludovici nie był przykładnym chrześcijaninem, targały nim bowiem wszelkiego rodzaju namiętności, lecz w tym przypadku okazał się podobny do rozdartego wewnętrznie Tannhäusera.
„Tannhäuser pojął w tej chwili, podobnie jak jego towarzysze – oraz wielu w muzułmańskich szeregach – że jest to pierwotny krzyk, którego źródło biło i w jego sercu. Krzyk, którzy rozbrzmiewał echem od tysiącleci. Głos Boga, którego moc działała zawsze, nim jeszcze narodziły się znane ludzkości bóstwa, którego moc górowała nad wszelkimi religiami i wobec mocy którego wszyscy idole rozpadali się w proch. Głos ten wzywał ich, by klęknęli przed Ołtarzem Wojny. Zapraszał, by ulżyli pragnieniu od zawsze dręczącemu człowieka i nigdy w pełni niezaspokojonemu.”
Skoro jest romans, jest i całkiem sporo opisów scen erotycznych oraz zachwytów nad urodą obu kobiet. Myślę, że niektórym czytelnikom ich ilość może przeszkadzać, tym bardziej że „Religia” to powieść historyczna, nie romans historyczny. Uważam jednak, że ilość obrazów batalistycznych równoważy te łóżkowe, a jeśli weźmie się pod uwagę ich realistyczność, to wyjdzie to tylko na plus. W powieści autor zawarł nie tylko krwawe i brutalne sceny starć pomiędzy armiami muzułmańskimi i chrześcijańskimi, ale i szpiegowskie misje Tannhäusera, który co jakiś czas urządzał wypady do obozu „wroga” i dowiadywał się o planowanych atakach armii Sulejmana Wspaniałego. Nie miał z tym najmniejszego problemu ze względu na wszystkie lata spędzone wśród wyznawców Allaha, toteż znał obyczaje Turków, a dodatkowo jego ciało zdobiły liczne tatuaże świadczące o jego przynależności do oddziału janczarów.
Jak wspomniałam wcześniej, sceny bitewne są brutalne, bardzo krwawe. Willocks zobrazował je w tak umiejętny sposób, że wręcz czuć lepkość juchy spływającej po rękach walczących; czuć smród wylewających się na piasek wnętrzności; słychać jęki i rzężenie konających. Autor postawił tu zdecydowanie na realizm i wyszło mu to genialnie. Ponadto zdecydował się na wierne przedstawienie wydarzeń historycznych, z lekka je tylko zmieniając, co uważam za duży plus.
W „Religii” Willocks zadaje pytania o charakter wojny oraz o religię. Dlaczego tak wielu ludzi napędza kult śmierci, dlaczego tak pożądają walki i rozlewu krwi? Co sprawia, że człowiek w jednym momencie potrafi przemienić się w maszynę niosącą śmierć, która, jak okazuje się w trakcie lektury, nigdy nie jest tak chwalebna, tak godna i piękna, jak ją opisują poeci. Jest za to brutalna i bolesna, unurzana w krwi i gównie.
„Znał ich już wszystkich. (…) Sułtan, papież, Religia. Islam czy Rzym. Wszystkie te kulty pożądały jedynie władzy i poddaństwa ludzi. (…) De la Valette, Ludovico, papież, Mustafa, Sulejman – wszyscy byli łajdakami, co do jednego. Rzezie, które urządzali poddanym, służyły wyłącznie zaspokojeniu ich nieskończonej próżności.”
„Religia” została napisana bardzo obrazowym językiem, podkreślającym mocno naturalistyczny charakter wielu scen powieści. Przedstawione w niej postaci są wielowymiarowe, żywe. Nie czuć w nich sztuczności, dzięki czemu wzbudzają liczne emocje: od sympatii, przez współczuje, po niechęć. Choć książka jest dość opisowa i szczegółowa, to w połączeniu z wartką akcją i licznymi zwrotami akcji czyta się ją niezwykle szybko. Strona leci za stroną, a jest to ponad siedemsetpięćdziesięciostronicowa cegiełka zapisana dość drobną czcionką i muszę przyznać, że tempo lektury mnie samą wprawiło w zdumienie.
Muszę też poświęcić kilka słów wydaniu „Religii”. Zintegrowana okładka z wyrazistą ilustracją idealnie wpasowuje się w tematykę powieści. Wewnątrz można znaleźć rycinę przedstawiającą fort na Malcie i rozkład poszczególnych twierdz, mających duże znaczenie dla fabuły powieści, bowiem rozgrywa się tam wiele ze scen batalistycznych. Ponadto książka jest szyta, nie klejona, co jest jakością samą w sobie. Dzięki temu można mieć pewność, że nie rozleci się od częstej lektury. Bo „Religia” jest w mojej opinii powieścią, do której chętnie się wraca.
Jeśli zaś chodzi o kapitana Tannhäusera, to powraca on w kolejnej powieści, zatytułowanej „Dwanaścioro z Paryża”, której wydarzenia koncentrują się wokół niesławnej rzezi w Noc świętego Bartłomieja, o czym już wkrótce mam zamiar czytać.
* wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej powieści
Anka „Wiedźma” Chramęga
Redakcja i korekta: Matylda Zatorska
Tytuł: Religia
Autor: Tim Willocks
Tytuł oryginalny: The Religion
Przekład: Maciej Szymański
Cykl: Mattias Tannhäuser
Tom: 1
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 4 lutego 2014 r.
Ilość stron: 752
ISBN: 978-83-7818-501-7
Okładka: zintegrowana