Kinowe filmy z cyklu Gwiezdnych wojen święcą triumfy na ekranach całego świata, porywając wyobraźnię nieprzeliczonych rzesz widzów (nieprzeliczonych głównie dlatego, że w świecie kultury masowej nie liczy się ludzi, ale raczej wpływy ze sprzedaży biletów) i oto – czterdzieści lat po premierze pierwszego z nich – czekamy po raz któryś z rzędu na zapowiadany zwiastunami i umiejętnie dozowanymi przeciekami następny odcinek opowieści. Począwszy od Epizodu VII (2015) kolejne odsłony historii ukazują się co rok i, jak zapowiada wytwórnia, w najbliższym czasie nie należy spodziewać się żadnych zmian. Świat przyspieszył, oferta kultury popularnej rozszerza się w sposób zgoła niekontrolowany, a jej konsumenci mają coraz mniej powodów do narzekań, przynajmniej dopóki nie pojawi się refleksja dotycząca stosunku ilość/jakość. Od razu spieszę uspokoić, że podobnej refleksji nie zamierzam tutaj podejmować, zamiast tego koncentrując uwagę na innym, jasno określonym celu, za który obrałem sobie opisanie korzeni – rozkwitającego dzisiaj – polskiego fandomu Star Wars.
Pragnę przyjrzeć się genezie tego fenomenu i przypomnieć, w jakich warunkach i w jaki sposób realizowali swoje zainteresowania polscy fani Gwiezdnych wojen należący do pierwszej generacji osób zafascynowanych opowieścią Lucasa. Sądzę, że warto przypomnieć czytelnikom trudne początki zjawiska w naszym kraju, zanim pamięć o tych wydarzeniach przepadnie w mrokach nieopisanej przez kronikarzy przeszłości, zwłaszcza że przeszłość ta, dla pokoleń zaczynających swoją przygodę z opowieścią o odległej galaktyce od książek, komiksów, gier, seriali czy nowszych epizodów, zdaje się równie odległa jak ta, w której osadzono historię rodziny Skywalkerów. Nie sposób tego zrobić w jednym artykule, więc pozwoliłem sobie przygotować cały ich cykl. Jeśli nie zmienią się nagle prawa fizyki i nie zniknie prąd albo nie wyłączą nam Internetu, omówię w nich najrozmaitsze aspekty tematu, starając się ukazać zagadnienie w odpowiednim kontekście historycznym i ładnie zilustrować wszystko kolorowymi obrazkami. A zatem…
Dawno, dawno temu…
Zanim będzie nam dane zagłębić się w odmęty niezwykle ciekawej – bo nieprzewałkowanej po tysiąckroć przez literaturę faktu i media – opowieści o naszym własnym podwórku, musimy niestety spłacić daninę rzetelności dziennikarskiej i przywołać dla porządku kilka znanych ogólnie informacji dotyczących źródeł zrodzonego w USA fenomenu. Rzeczywistość jest bezwzględna – gdyby nie było starwarsowego szaleństwa na Zachodzie, nie byłoby go i u nas.
U źródeł całego fenomenu Star Wars leży fascynacja widzów wyświetlonym po raz pierwszy w USA, 25 maja 1977 roku filmem Georga Lucasa: Gwiezdne wojny. To wiedzą wszyscy! Nie każdy jednak pamięta, jak wyglądała dalsza droga opowieści, która szybko poruszyła serca widzów na całym niemal świecie. Zaczęło się od Filipin, gdzie wyświetlanie filmu zainaugurowano kilka dni później – w czerwcu. Do Włoch i Francji opowieść trafiła w październiku. Do Wielkiej Brytanii obraz zawitał dopiero w grudniu, a siedmiomiesięczne oczekiwanie na opowieść, o której było głośno za oceanem, zaowocowało ogromnym zainteresowaniem. Sprzedano tam ponad 20 milionów biletów, co uplasowało dzieło Lucasa na czwartym miejscu kinowych przebojów wszech czasów, po Przeminęło z wiatrem (1939), Dźwiękach muzyki (1965) oraz Królewnie Śnieżce i 7 krasnoludkach (1937). Premiera w Republice Federalnej Niemiec odbyła się w lutym 1978, a do końca 1978 roku film trafił do rozpowszechniania w blisko 50 państwach1. (Polacy musieli zaczekać do kwietnia 1979 r.).
Popularność Gwiezdnych wojen zaowocowała kontynuacją, w postaci obrazów: Imperium kontratakuje (1980) i Powrót Jedi (1983). Dla porządku należy przypomnieć, że po premierze Imperium kontratakuje pierwszy film otrzymał podtytuł Nowa nadzieja (stosowny komunikat znalazł się w napisach kopii filmu rozpowszechnianych od jesieni 1980 roku, wraz z informacją, że jest to epizod IV), zaś Gwiezdnymi wojnami zwykło się od tej chwili tytułować całą, rozwijającą się serię. W licznych wywiadach George Lucas podkreślał, że nakręcona w latach 1978-83 trylogia Star Wars stanowi środkową część zakrojonego na dziewięć filmów (czyli trzy trylogie) cyklu, co – jak wiemy – po latach okazało się prawdą. Podsycane nowymi filmami kinowymi zainteresowanie widzów zaowocowało szeroką gamą rozmaitych aktywności podejmowanych przez osoby zainspirowane opowieścią i wydaje się mieć charakter tak trwały, że Wojciech Burszta w artykule z 2010 roku zaliczył fenomen Star Wars do zjawisk długiego trwania2. Ciągłość owego zjawiska mogła wydawać się zakłócona jedynie w latach 1987-1991, kiedy to na rynku nie ukazywały się żadne produkty związane z kosmiczną trylogią. Pauza ta dzieli historię zainteresowania Gwiezdnymi wojnami na dwie ery. Pierwszą z nich zwykło się nazywać erą vintage, nawiązując do znanego ze slangu kolekcjonerów określenia stylowych przedmiotów z minionych epok (do slangu tego nazwa trafiła z terminologii winiarskiej). To właśnie granice tej pięknie nazwanej ery wyznaczają ramy czasowe okresu, który mam zamiar omówić. Druga era trwa do dzisiaj i nie znaleziono dla niej żadnej wyszukanej nazwy. Warto jedynie wspomnieć, że tę ponowną, współczesną falę zainteresowania zainicjowały w 1991 r. dwa wydarzenia: wydanie książki Timothy’ego Zahna Dziedzic Imperium, a także premiera komiksu Cama Kennedy’ego i Toma Veitcha Mroczne Imperium. Będzie jeszcze o tym mowa.
Poza granice opowieści…
Zaraz po premierze Nowej nadziei (zwanej wówczas jeszcze po prostu Gwiezdnymi wojnami) okazało się, że zapotrzebowanie na opowieść filmową tego rodzaju było zaskakująco wysokie, bo zanim upłynął rok 1977, zamiast spodziewanych 16 milionów zysku film przyniósł 524 miliony dochodu ze sprzedaży biletów3. Świat wykreowany przez twórców Gwiezdnych wojen dość szybko rozrósł się do olbrzymich rozmiarów – historię znaną z kina podjęto bowiem w komiksach i książkach, a także wzbogacano ją o kolejne wątki przedstawiane w grach komputerowych (pierwsze z nich pojawiły się już w 1977 r.), serialach animowanych4 oraz w telewizyjnych filmach fabularnych5 i w pewnym wyjątkowo źle wspominanym programie rozrywkowym6.
Dzieci na całym świecie kontynuowały i rozwijały opowieść, bawiąc się figurkami przedstawiającymi bohaterów, wzbogacały wyobraźnię, przeglądając albumy, kolekcjonując nalepki i fotografie, słuchały adaptacji radiowych i płyt z filmową muzyką. Fani gromadzili pamiątki, pisali opowiadania, rysowali komiksy, tworzyli grafiki i obrazy, wcielali się w postacie z filmu, rozgrywając bitwy w grach fabularnych, lub zakładali stroje i maski upodabniające ich do bohaterów opowieści – dalece mniej doskonałe wówczas niż te, jakimi oczarowują nas dzisiaj rekonstruktorzy z Legionu 501 czy pokrewnych organizacji. Później pojawili się i tacy, którzy na tym nowoczesnym micie spróbowali ufundować nową religię7.
Wśród osób zafascynowanych kosmicznym uniwersum Lucasa szybko pojawiła się potrzeba odnalezienia ludzi podobnie odczuwających i myślących oraz zrzeszenia się w organizacjach ułatwiających zdobywanie informacji i wymianę myśli. Tuż po premierze pierwszego filmu do Lucasfilmu oraz wytwórni 20th Century Fox zaczęły napływać prośby miłośników tego obrazu o zezwolenie na założenie oficjalnych fanklubów, nie – jak do tej pory bywało – konkretnego aktora czy postaci, ale samych Gwiezdnych wojen. W odpowiedzi na zainteresowanie szybko opracowano plan sformowania oficjalnego klubu, który miał zająć się dostarczeniem fanom informacji o rozmaitych przedsięwzięciach związanych z tematem. Już w styczniu 1978 roku rozpoczęła się pocztowa wysyłka pakietów członkowskich8. Fani, którzy zadeklarowali chęć przynależności do klubu i wnieśli opłatę w wysokości 5 dolarów, otrzymywali zestaw zawierający: plakat, obrazek służący do przeniesienia na koszulkę poprzez prasowanie, kilka kolorowych zdjęć z filmu, naszywkę na ubranie, kartę członkowską oraz pierwszy z czterech numerów broszury informacyjnej pod tytułem „Official Star Wars Fanclub Newsletter”.
W pierwszych tygodniach 1978 roku napływało około 200-300 zgłoszeń dziennie. W połowie kwietnia oficjalny fanklub liczył sobie 25 tysięcy członków. W roku 1983, po premierze Powrotu Jedi, liczba członków wynosiła 180 tysięcy. Członkostwo należało ponawiać corocznie, za każdym razem wiązało się to z otrzymaniem nowego pakietu, zawierającego podobny zestaw gadżetów. W roku 1979 Lucasfilm przejął prowadzenie fanklubu i zmienił nazwę broszury informacyjnej na „Bantha Tracks”, odświeżając równocześnie formułę tego magazynu. W czasopiśmie można było znaleźć niedostępne nigdzie indziej fotosy i wywiady z aktorami oraz innymi twórcami filmów spod znaku Star Wars, pierwsze zapowiedzi kolejnych części i wiadomości na ich temat, odpowiedzi na przesyłane pocztą przez fanów pytania w rodzaju: Dlaczego Chewbacca nie otrzymał medalu od księżniczki podczas ceremonii, gdy medale otrzymali Luke i Han? (Odpowiedź: Księżniczka chciała mu wręczyć medal, ale przedstawiciele rasy Wookie nie akceptują medali). Za pośrednictwem klubu można było także zakupić reklamowane w magazynie unikalne gadżety oraz brać udział w rozmaitych konkursach. W roku 1987, świętując dziesiątą rocznicę premiery filmu, zamknięto ostatni, trzydziesty piąty numer „Bantha Tracks” oraz działalność fanklubu. Po roku braku aktywności działalność wznowiono, tym razem pod szyldem Lusasfilm Fan Club. Nowym czasopismem klubu stał się kwartalnik o nazwie „Star Wars Insider”. Jest on wydawany do dzisiaj9.
CDN.
Przypisy:
1. S. Sansweet, P. Vilmur, The Star Wars Vault, Thirty years of treasures from the Lucasfilm Archives, N.Y., 2007, s. 32-34.
2. Wojciech Józef Burszta, Semiosfery popkultury, [w:] Dawno temu w Galaktyce Popularnej, Warszawa 2010, s. 230.
3. O. Denker, Gwiezdne wojny, jak powstawała kosmiczna trylogia, Poznań, 1997, s. 18.
4. Star Wars Droids (Nelvana, Lucasfilm Ltd., 1985-1986); Star Wars Ewoks (Nelvana, Lucasfilm Ltd., 1985-1987).
5. The Ewok Adventure (Korty Films, Lucasfilm, 1984), Ewoks: The Battle for Endor (Lucasfilm, 1985).
6. The Star Wars Holiday Special (Twentieth Century Fox Television, Lucasfilm, 1978).
7. N. K. Grant i D. Mansell w Przewodniku po praktykach religijnych i duchowych, adresowanym do ludzi pracujących z ludźmi, pośród wielu opisanych przez siebie w słownikowym skrócie haseł dot. religii, z jakimi ich zdaniem można spotkać się podczas kontaktów ze współobywatelami (np. pracując w szpitalu) umieściły Jediism: The Jedi Religion, zaznaczając, że jediizm nie jest dokładnie tym, co sportretowano w dziele Georga Lucasa Gwiezdne wojny, choć doktryna i stosowane nazewnictwo wyraźnie wskazują na głęboką inspirację pomysłami przedstawionymi w filmie, ale stanowi wiarę ludzi, żyjących w prawdziwym świecie, i tworzących społeczność, wyznającą pewien kult i mającą swoje rytuały; N. K. Grant, D. Mansell, A Guidebook to Religious Practices for People who Work With People, Bloomington, 2008; W Internecie można znaleźć strony www założone przez wyznawców jediizmu, pełne informacji o zasadach tej wiary i filozofii, np.: <www. templeofjediorder. org>, <www. jedichurch. org>, <www. churchofjediism. org. uk>.
8. S. Sansweet, P. Vilmur, The Star Wars Vault (…), s. 42
9. Tamże.
Ilustracje:
1. Okładka programu dostępnego w kinach w 1977 r. wydanego przez Twentieth Century-Fox Film Corporation, z arch. autora.
2. Jedna z przykładowych stron tego programu.
3. Legitymacja oficjalnego fanklubu Star Wars z 1977 roku. Ilustracja pochodzi z książki S. Sansweeta i P. Vilmura, The Star Wars Vault, Thirty years of treasures from the Lucasfilm Archives, N.Y., 2007.
Jakub Turkiewicz
Korekta: Kira Leśkow