– Synku, co się dzieje? Czego się boisz? Widzę, że drżysz… – głos ojca. Nie zauważył go. Widok przysłoniła mu mgła.
Nie rozumiałem tego. Dlaczego mój ojciec nie mógł dostrzec postaci, która dla mnie była tak wyraźna? Te oczy… czarne oczy przewiercające się przez mgłę. Czy człowiek może mieć takie oczy? Czy to był człowiek? Nagle usłyszałem wołanie. Ciemna postać mówiła coś do mnie. Nie rozróżniałem poszczególnych słów, jednak docierał do mnie sens. Nieznajomy przywoływał mnie do siebie. Kusił. Obiecywał. Przed oczyma pojawiały mi się obrazy, o których mówił. Najpiękniejsze zabawki, łąki, pełne kwiatów. Ten głos był taki donośny. Tato, czy ty tego nie słyszałeś?
– Synku, to tylko wiatr, to tylko olchy…
Tak, bez wątpienia. Teraz dopiero zauważyłem, że postać ta kojarzy mi się z ty drzewem. Była jakby jego uosobieniem. I ta korona na głowie… Król olch? Czyżbym naprawdę go oglądał? Osoba władcy w całej okazałości. Znów wołanie. Zapraszał mnie w olchy. Czyli miałem rację. Kolejna wizja. Córy królewskie wciągające mnie do tanecznego kręgu. Piękne, roześmiane, wyśpiewujące srebrzystymi głosami najcudniejsze pieśni. Ach, tato, dlaczego ich nie dostrzegasz? Dlaczego jesteś ślepy na wizje króla? Dlaczego nie widzisz jego królestwa? Czyżbyś nie mógł tam trafić? To nie są wierzby, to dziewczyny… Tak piękne, tak niesamowite… One tam są. Spójrz!
Król olch zniecierpliwił się. Nie chciał już czekać. Nie zdążyłem wykorzystać czasu do namysłu. Jego świat był piękny, ale przecież ja miałem swój. Czekała na mnie mama, zabawki… Silna ręka chwyciła mnie za ramię, szarpnęła. Spadłem z konia i potoczyłem się do ziemi. Wrzasnąłem z bólu. Upadek nie należał do najprzyjemniejszych. Jednak zaraz potem zobaczyłem błyszczącą ścieżkę. Na jej końcu ujrzałem skrawek królewskiej peleryny. To była droga do świata, do którego mnie zapraszał. Pobiegłem nią. Przed oczami miałem ferieę barw. Z oddali dobiegł mnie śmiech królewskich córek. Czy mój ojciec może to zobaczyć? Odwróciłem się, chcąc go zapytać. Pustka. Nie zauważyłem go. Nie było go tutaj. czyżby odjechał? Podbiegłem do króla.