Nie mogła mieć własnych dzieci więc pokochała ją jak własną córkę, tak cieszyła się każdym jej uśmiechem, każdym wypowiedzianym z ust dziewczyny “mamo”. W końcu miała swoją małą córeczkę.
Em przytuliła się do przybranej matki. Prządka pogłaskała ją po złotych włosach.
– Kocham cię mamusiu- powiedziała dziewczyna i pocałowała kobietę w policzek.
– Ja też cię kocham córciu.
-Mamo, chciałam prosić cię o radę.
– Co się stało córeczko?- Prządka zaprzestała pracy i odwróciła się na stołku. Spojrzała w oczy córce.
Em przeczesała złote włosy i uśmiechnęła się niewinnie, tak po dziecięcemu , jednak tajemniczo.
– Znasz mamo Nomancsa, syna starego kowala. Wiesz…bardzo…- dziewczyna zarumieniła się.
– Podoba ci się?
Em nieśmiało kiwnęła głową.
– Porozmawiam z nim jeśli chcesz- kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem.- I nauczę cię co robić by podobać się mężczyźnie.
Em uśmiechnęła się radośnie.
– Przyjdź do mnie gdy skończę pracę a wtedy porozmawiamy.
– Dobrze mamo- Em z uśmiechem na twarzy wybiegła z izby.
Lealuas jeszcze przez chwilę patrzała za oddalającą się córką przez okno po czym wróciła do pracy.
* * *
Lealuas kończyła pracę, gdy do drzwi ktoś cicho zapukał.
– Proszę
Do środka wszedł Nomancs. Postawny młody mężczyzna o lśniących czarnych włosach i brązowych, głębokich oczach.
– Och Nomancs, jak dobrze że cię widzę- prządka oderwała się od pracy i wstała
Nomancs skłonił się dwornie, aż dziw że u syna kowala takie maniery. Podszedł i ucałował jej dłoń.
– Witaj pani.
– Chciałam z tobą porozmawiać…
– Ja z tobą pani także – sprawiał wrażenie jakby zakłopotanego.
– Dobrze, więc mów pierwszy.
Nomancs przez chwilę zbierał się w sobie, po czym zbliżył się do kobiety, spojrzał jej w oczy.
– Pani…kocham cię…- wyszeptał i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Próbowała delikatnie się odsunąć. Objął ją w talii nadal całując i mocno przyciągnął do siebie. Był silniejszy, nie potrafiła uwolnić się z jego uścisku. Szamotała się i wyrywała, on jednak całował coraz namiętniej, a jego dłoń poczęła wędrować pod jej suknię w poszukiwaniu biustu.
Nagle drzwi huknęły donośnie. Do izby wpadła Em. Oczy miała szalone, włosy w nieładzie, a w ręku sztylet. Z nadnaturalną siłą oderwała mężczyznę od matki i popchnęła go na ścianę w którą z impetem uderzył głową. Osunął się na ziemię nieprzytomny. Em złapała kobietę za włosy i pociągnęła. Lealuas krzyknęła.
-Ty dziwko!- dziewczyna zatopiła nóż w piersi matki.
Prządka zbladła. Powoli osunęła się na ziemię. Em wybiegła.
Izba stała się cicha i spokojna. Tylko z kąta dobiegał cichy stukot kręcącego się kołowrotka.
dedykowane N. i E.
Paulina Maria “Lorelay” Szymborska–Karcz