Później udałam się jak zwykle do biblioteki, w której pracuję. Moja praca nie należy być może do najbardziej ekscytujących – biblioteka jest niewielka i w ciągu dnia ruch mamy raczej umiarkowany – ale jestem z niej zadowolona. Otacza mnie to, co kocham – książki. Lubię spotykać się ze stałymi czytelnikami, którzy nieraz proszą o pomoc w wyborze lektur, i przy okazji z nimi pogawędzić. Równie przyjemne są też dla mnie chwile samotności – wtedy układam książki na półkach lub po prostu czytam.
Gdy byłam już nieopodal biblioteki, w momencie, kiedy zamierzałam przejść przez ulicę, poczułam nagle mocne szarpnięcie za ramię oraz podmuch pędzącego samochodu. Przez chwilę nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Gdy po chwili ochłonęłam, zobaczyłam, że obok stoi mężczyzna i przypatruje mi się z niepokojem. Był wysoki, jasnowłosy i – co tu ukrywać – bardzo przystojny. Zwrócił się do mnie słowami:
– Musisz bardziej uważać. Mogło ci się coś stać.
Zmieszana wymamrotałam podziękowanie i zamilkłam, nie wiedząc, co mam robić.
– Widzę, że jeszcze jesteś w szoku. Może dasz się zaprosić na kawę? Myślę, że dobrze ci zrobi, od razu postawi cię na nogi. Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć.
Och, z jaką chęcią poszłabym z nim na kawę! Ale przecież musiałam otworzyć bibliotekę. Nagle przyszła mi do głowy myśl.
– Wiesz co? To ja cię zapraszam na kawę, ostatecznie zawdzięczam ci życie. A przyjemniej będzie ją wypić w spokoju. Pracuję w bibliotece, tam pójdziemy. O tej porze nie powinno być dużego ruchu.
Tak też zrobiliśmy. Na miejscu zaparzyłam kawę i podałam do niej ciasteczka, które – szczęśliwie – kupiłam wczoraj.
Gdy usiedliśmy, odezwałam się głównie po to, aby przerwać krępującą ciszę.
– Jeszcze raz chciałam ci podziękować. Gdyby nie ty, nie wiem, jak by się to skończyło.
– A więc teraz twoje życie należy do mnie, a ja jestem za ciebie odpowiedzialny – powiedział. Nie byłam pewna, czy mówi poważnie, czy tylko żartuje. Spytałam:
– Jak masz na imię?
– Patryk, a ty?
– Anita – odpowiedziałam.
Później nasza rozmowa potoczyła się w wielu kierunkach jednocześnie. A rozmawiało nam się tak dobrze, jakbyśmy znali się od dawna.
Patryk został ze mną do końca pracy. Oczywiście w międzyczasie przychodzili czytelnicy, ale w niczym nam to nie przeszkadzało.
Gdy zamykałam bibliotekę, zaproponował, że mnie odprowadzi.
– Żebyś znów nie wpadła w jakieś tarapaty – zażartował.
Poszliśmy więc powoli w kierunku mojego domu. Przed drzwiami zatrzymaliśmy się. Wiem, że to może wydawać się śmieszne, ale nagle zapragnęłam, aby Patryk mnie pocałował. Jednak on lekko się uśmiechnął i rzekł:
– Miło było cię poznać. Do zobaczenia!
I odszedł. Byłam nieco rozczarowana, ale drugiej strony, na co liczyłam? Że prawie nieznajomy mężczyzna nagle zacznie mnie całować?
Gdy weszłam do mieszkania, uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, z całej naszej rozmowy nie dowiedziałam się właściwie o Patryku niczego. Ja, owszem, opowiadałam o sobie dużo (odpowiadając na jego pytania), lecz jeśli chodzi o niego, to znałam tylko jego imię. A po drugie, w związku z tym, że nic o nim nie wiem, mała była szansa na to, że jeszcze się spotkamy. A bardzo tego chciałam. Coś – nie wiem, co – ciągnęło mnie do tego mężczyzny. Mogłam przecież wypytać go o jakieś szczegóły dotyczące jego miejsca pracy, zamieszkania. Tymczasem uradowana tym, że Patryka interesuje wszystko, co mnie dotyczy, opowiadałam jedynie o sobie. Na ponurych rozmyślaniach upłynęło mi popołudnie i wieczór.
Nazajutrz, kiedy zbliżyłam się do biblioteki, ujrzałam… Patryka stojącego pod drzwiami. Z radości nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Co tu robisz? – wykrztusiłam.
– Tak nam się przyjemnie wczoraj rozmawiało, że postanowiłem to powtórzyć. Chyba, że nie chcesz? – spytał z wyraźnym niepokojem, co mnie ucieszyło. Zapewniłam go, że cieszy mnie ta wizyta.
***
Spotykaliśmy się codziennie. W dalszym ciągu niewiele o nim wiedziałam. Gdy próbowałam coś z niego wyciągnąć, on zręcznie zmieniał temat. Ale nie przejmowałam się tym za bardzo: żyłam tu i teraz. Opanowało mnie nieznane dotąd uczucie. Byłam zakochana i to tak bardzo, że nie potrafiłam tej miłości wyrazić. Nie wiedziałam, czy on odwzajemnia moje uczucia… ale przecież chciał się ze mną spotykać!
Wreszcie nadszedł TEN dzień. Siedzieliśmy u mnie, cicho grała muzyka, my milczeliśmy i było nam dobrze. Nagle on popatrzył mi w oczy i szepnął:
– Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek to powiem, ale… kocham cię.
– A ja ciebie – odszepnęłam.
***
Ta noc była nasza…
***
Byłam niewiarygodnie szczęśliwa. Teraz spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. On, co prawda, w ciągu dnia znikał gdzieś czasami, ale nie dopytywałam się o to. Przyjmowałam, że załatwia jakieś swoje sprawy. Może powinnam już wtedy coś przeczuwać, ale byłam ogłuszona tym nagłym szczęściem i nie myślałam o niczym innym.
Minęło kilka tygodni. W ten dzień, gdy wróciłam do domu, spodziewając się zastać tam Patryka, przywitała mnie cisza. Zaniepokojona czekałam, aż wróci, lecz wieczór już nadszedł, a jego nie było. Późną nocą zadzwoniłam nawet do miejscowych szpitali, obawiając się, czy coś mu się nie stało, jednak tego dnia nie było żadnych wypadków. Powoli docierała do mnie bolesna myśl. Znudziłam mu się i po prostu odszedł. Tak bez pożegnania. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce. Ból nie pozwalał mi nawet na płacz. Nie mogłam w to uwierzyć, że zaufałam człowiekowi, który mnie tak haniebnie wykorzystał i oszukał.
Po trzech dniach pełnych rozpaczy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Patryk. Zatrzasnęłam je z powrotem.
– Proszę, wpuść mnie – usłyszałam. – Chcę ci wszystko wytłumaczyć. Wysłuchaj mnie, proszę cię.
Po dłuższej chwili zdecydowałam się otworzyć. Patryk wszedł i usiadł. Milczał. Po jakimś czasie powiedział:
– Powinienem był ci wszystko powiedzieć już na samym początku, może by do tego nie doszło. A tak tylko cię skrzywdziłem…
– Ale o co chodzi? Masz pewnie żonę i dziecko, tak?! – wykrzyknęłam. – Pewnie, że powinieneś był mi powiedzieć!
– Nie, to nie tak.
I opowiedział mi o sobie to, co tak skrywał. Nie był człowiekiem. Był aniołem. Ponieważ dopuścił się wobec Boga nieposłuszeństwa, On zesłał go na ziemię, aby tu odpokutował swoje przewinienie, poprzez spełnienie dobrych uczynków. Wtedy dopiero mógł wrócić do Królestwa Bożego.
– Tymczasem zamiast czynić dobro, popełniłem zło. Pozwoliłem sobie na miłość do ciebie i ciebie przed tym nie powstrzymałem. Upadłem tak nisko…
Byłam zaszokowana opowieścią Patryka. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Ale widziałam, że on mówi poważnie. Z jednej strony pocieszyło mnie to, że mnie nie zdradził, nie porzucił. Ale z drugiej strony straszne było to, co usłyszałam. Wtedy przyszła mi do głowy – przyznaję – egoistyczna myśl. Skoro Patryk nie wypełnił polecenia Boga, które było warunkiem powrotu do Królestwa, tylko zgrzeszył jeszcze bardziej, to może będzie mógł jako człowiek zostać ze mną tu, na Ziemi.
Popatrzyłam z nadzieją na Patryka, on jednak, jakby czytając w mych myślach, pokręcił głową i powiedział:
– Bóg mi wybaczył całe zło przeze mnie popełnione. Przyszedłem się pożegnać. Muszę wracać natychmiast.
Trudno wyrazić, co wtedy czułam. Chciałam rzucić się do jego stóp i błagać, by został, ale wiedziałam też, że nie mam prawa tego żądać.
– Więc się już nie zobaczymy? – spytałam zachrypniętym głosem.
Patryk podszedł bliżej czyniąc gest, jakby chciał mnie objąć.
– Nie, nie rób tego – odsunęłam się. – Idź, skoro musisz, ale mnie nie dotykaj, bo jeśli to zrobisz, umrę.
– Pamiętasz, co ci powiedziałem tego dnia, kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy? Twoje życie należy do mnie, a ja jestem za nie odpowiedzialny. I tak jest i będzie. Wrócę do siebie, ale będę stamtąd czuwał nad tobą. Będę cię chronił, aby nie spotkało cię nic złego. Zawsze, gdy spojrzysz w niebo, pamiętaj, że ja patrzę w tej chwili na ciebie. Jestem teraz twoim Aniołem Stróżem. Odejdę stąd, ale tak naprawdę nigdy cię nie opuszczę.
Nie wytrzymałam już dłużej i rozpłakałam się. Patryk objął mnie, a ja się nie broniłam, bo chciałam, by to zrobił i by to nigdy się nie skończyło.
***
Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat. Mam męża, Piotra, który mnie kocha, i małe dziecko, uroczego synka o imieniu Patryk. Ja także szczerze kocham Piotra, ale nigdy nie zapomniałam o tamtym, o Patryku. Wierzę w to, że rzeczywiście czuwa nade mną i że to on tak pokierował moim życiem, aby wszystko ułożyło się dobrze. To on chroni mnie od złego. Mój Upadły Anioł. Mój Anioł Stróż.
Dorota Pansewicz