Mówiłaś do mnie ” skarbeczku najdroższy” albo “żabciu”. Lubiłam, gdy tak mnie nazywałaś. Pamiętam, jak pierwszy raz uśmiechnęłam się do ciebie, byłaś wtedy taka szczęśliwa. Obie byłyśmy. Albo, gdy znalazłaś mój pierwszy ząbek i kiedy zaczęłam raczkować. Bawiłaś się ze mną. Doskonale pamiętam tę sroczkę, która ważyła jagiełki i książeczkę o zwierzątkach i piłeczkę z grzechotką w środku. Mamusiu… ja nie rozumiałam i nadal nie rozumiem… co się potem zmieniło. Nagle stałaś się jakaś… daleka,nieobecna, dziwna… A potem… Pamiętasz tamten dzień. Było mi zimno i bałam się wyrazu twoich oczu. Bolało, tak bardzo bolało. Nie mogłam uwierzyć, że to ty, że ty mi to robisz Mamusiu… Nadal mi trudno w to uwierzyć… Mamusiu! Tamtego dnia, kiedy mnie biłaś, kiedy wsadziłaś do wanny moje krwawiące, posiniaczone ciałko… ja nadal cię kochałam… Mamusiu… kocham cię także dzisiaj, dlatego piszę ten list. Bo ja nadal mam osiem miesięcy. Mimo, iż minęło tak wiele lat, nadal jestem tamtą malutką dziewczynką, bo nie pozwoliłaś mi urosnąć. A jak wiadomo, dzieci kochają bezinteresownie.
Twoja Małgosia.
Paulina Maria “Lorelay” Szymborska–Karcz