Susan powłóczyła delikatnymi opuszkami placów po chropowatej powierzchni wykładziny dywanowej. Pulsujący ból głowy oplatał jej czaszkę blokując wszelkie, starające się wrócić na odpowiednie miejsce myśli. Kolejne sekundy mijały, a przygotowany do natarcia atak paniki wciąż nie ruszył z miejsca. Jaskrawe światło wbijało się w gałki oczne dziewczyny, jak tuziny igieł z oporem wciskane w gruby materiał.
W pewnym momencie jej twarz zalał kojący cień i pewnie oddałaby się w ręce błogiej ulgi, gdyby z linii startu nie wyruszyły nagle spóźnione emocje. Uderzyły nagle. Pod ich wpływem krucha blondynka podskoczyła i uwalniając tornado cienkich włosów zderzyła się z głową zdezorientowanego mężczyzny.
Poirytowany wąsacz zakrywał ręką czoło i gorączkowo poruszał swoimi obfitymi wargami. Maleńkie kropelki potu rozbijały się o policzki Susan kiedy próbowała wyłapać jakiekolwiek znaczenie z gniewnej wypowiedzi człowieka stojącego naprzeciwko.
Wciąż targana gwałtownymi emocjami, wprawiła w ruch swoje kościste dłonie i z równym zapałem formowała w powietrzu burzę znaków. Z każdym jej gestem mężczyzna wytracał część swojego gniewu, zwalniając tym samym miejsce dla narastającego zdziwienia, aż całkowicie zamilkł. Uniósł wskazujące palce do swoich uszu i pokręcił przecząco głową. W odpowiedzi otrzymał skinienie głową. Kiedy czerwień wstydu zalewała jego twarz, pokazał nieśmiało na usta, a jego źrenice niemal zmieniły się w znaki zapytania. Tym razem Susan pokręciła głową przecząco.
Czerwień wlewała się powoli pomiędzy zmarszczki mężczyzny, skrupulatnie barwiąc skórę zakłopotaniem. Wąsacz stał z rękami przyłożonymi do klatki piersiowej i tak jak potrafił najwyraźniej, wypowiedział słowo „przepraszam”, dokładnie zaznaczając każdą literę.
Susan nie żywiła urazy i kilka sekund później przestała zwracać na niego uwagę.
Badała teraz dokładnie niewielkie pomieszczenie, w którym się znalazła. Nieskazitelnie białe ściany i świetlówki przymocowane do sufitu przypominały jej obraz szpitala psychiatrycznego, który widziała ostatnio w telewizji. Nawet drzwi bez klamki sugerowały taką możliwość, a brak okien akompaniował temu przeświadczeniu.
Kiedy jej wzrok przesunął się na lewo od strony drzwi, zauważyła kartkę przymocowaną zaraz obok nich. Na tle śnieżnobiałej ściany, wyglądało to raczej jak tekst wydrukowany na tynku. Bezzwłocznie ruszyła w stronę wiadomości i zerwała ją gwałtownym ruchem. Mężczyzna stanął zaraz za nią i patrząc się przez jej ramię czytał w ślimaczym tempie.
„Niestety nie zdołamy odpowiedzieć na wszystkie Wasze pytania, więc przejdziemy od razu do rzeczy. Susan, poznaj Filipa. Uznaliśmy, że stworzycie uroczy zespół. Przed wami znajdują się kolejne pomieszczenia, a w każdym z nich czeka na Was zadanie. Tylko od Was zależy ile potrwa realizacja tego, co przygotowaliśmy. Oczywiście, gdybyście nie mieli ochoty podejmować wyzwania, nikt nie jest Was w stanie do tego zmusić. Niestety, taki obrót sprawy nie pozwoli wam odzyskać wolności. Zostawiamy Was teraz razem.
PS Susan, dobrze wiemy jak zachowują się ludzie w takich sytuacjach. Zdajemy sobie również sprawę, że swoje dziewictwo chciałabyś pozostawić dla kogoś bardziej odpowiedniego niż stojący za Tobą człowiek. Człowiek o nieco rozstrojonym instrumencie moralnym.
Miłej zabawy!”
Susan odskoczyła jak poparzona w stronę drzwi i oparła się o nie plecami. Jeden rzut oka pozwolił jej stwierdzić, że wąsacz nie zdążył przeczytać ostatnich zdań.
Zaczęła szybkimi ruchami drzeć kartkę na coraz mniejsze kawałki. Mężczyzna rzucił się na nią. Próbował ją powstrzymać, ale kiedy był już wyjątkowo blisko, Susan w panice natarła na drzwi mocniej i wpadła do identycznie wyglądającego pomieszczenia. Zaraz za nią wpadł Filip, który niewiele się zastanawiając, przeskoczył ją i zerwał podobną kartkę z drugiej ściany.
Susan próbowała zareagować, ale podczas upadku coś boleśnie wbiło się jej w lędźwiowy odcinek kręgosłupa i jej ręka bezwiednie powędrowała za plecy spotykając się z przeszywającym zimnem metalu.
Filip czytał naprędce treść drugiej kartki, próbując znaleźć odpowiedź na dźwięczące w jego głowie pytanie „dlaczego?”.
„Wspaniale! Nie spodziewaliśmy się tak szybkiej i przepełnionej emocjami akcji, ale to tylko potwierdza nasze słowa! Jesteście uroczym duetem.
Przed Wami pierwsze z zadań. Filipie, będziemy bezpośredni, z tego pokoju wyjdą żywe tylko dwie osoby. Pewnie nie zauważyłeś, ale możecie w końcu poznać kolejnego uczestnika naszej zabawy. Nie martw się, to przez pośpiech.
PS Spójrz na Susan, zdaje się być zdenerwowana.
PPS Wasz nowy kolega tam w rogu. Czytasz gazety? Pamiętasz pedofila z pierwszej strony? Macie tylko jedną kulkę.”
Mężczyzna był jeszcze bardziej zdezorientowany niż wcześniej. Powoli oderwał wzrok od wiadomości i skierował go na Susan.
Niewidzialna siła ścisnęła jego gardło, a na czole po kolei pojawiały się krople gęstego potu. Osiadały na krzaczastych brwiach, a czasami spływały na zaciśnięte usta. Mężczyzna bardzo powoli zaczął podnosić rękę z listem do góry tak, żeby celująca do niego z pistoletu Susan mogła dokładnie się z nim zapoznać.
Minęły zaledwie sekundy, ale wąsacz był już cały mokry. Susan przestała czytać i wciąż celując do niego, odwróciła głowę za siebie.
W rogu pomieszczenia leżał związany i zakneblowany człowiek. Był przytomny, ale z wielkim zaciekawieniem badał rozgrywającą się przed nim scenę. Dopiero, gdy wzrok kobiety padł bezpośrednio na niego, zaczął się rzucać i z trudem ruszać szczęką.
Ręce Susan skierowały niepewnie lufę broni w jego stronę. Im bliżej była od celowania prosto w jego łysą głowę, tym gwałtowniejsze były ruchy mężczyzny. Wielka blizna na czole tańczyła w rytm jego niekontrolowanej mimiki. Nie był świadomy, że to oddala go od upragnionej łaski. Rozpaczliwy szał coraz wyraźniej kontrastował z nienaturalnie spokojną pogardą bijącą z delikatnej twarzyczki.
Kiedy w końcu wycelowała broń prosto w niego, jej mózg podpowiedział, że to idealny moment na strzał, jednak dziewczyna nie wychwyciła odpowiedniej sekundy i z każdą kolejną spust zdawał się stawiać coraz większy opór. Chwilę później, nawet gdyby oddała strzał, nie trafiłaby przez trzęsące się ręce.
Do oczu napłynęły jej łzy. Coraz więcej i więcej spadających łez. Po jej policzkach nie płynęła litość, ale bezsilność i wstręt dla własnej słabości. Pragnęła rzucić się na podłogę i histerycznie zawyć. O niczym nie marzyła bardziej niż o krzyku urzeczywistniającym jej pytania i wątpliwości. Broń stała się zbyt ciężka, nie mogła trzymać jej dłużej.
Wtedy silne ramiona Filipa owinęły jej ciało. Poczuła na plecach jego brzuch. Wszystko działo się zbyt szybko, żeby mogła to pojąć.
Uścisk.
Szarpnięcie.
Upadek.
Leżała na podłodze, a do jej nozdrzy wdzierał się agresywny fetor wystrzału. Niedługo później zmieszał się z metalicznym zapachem krwi, aż w końcu całe pomieszczenie śmierdziało jak śmierć.
Filip postawił ją na nogi i potrząsając doprowadził do chwilowego skupienia. Bezmyślnie śledziła palec mężczyzny, który wędrował po kartce, pomiędzy słowami: „William Black”, „pedofil”, „tylko dwie”, „żywe”.
Otarła łzy dopiero, kiedy Filip, nieporadnie gestykulując, wyklarował jej, że wystrzał był jego inicjatywą. Momentalnie jej duszę wypełniło dziwne uczucie, jakby ktoś wlał do środka ciepłą, dezynfekującą ciecz. Pozbierała się na tyle, żeby móc iść dalej. Nie spojrzała w róg pokoju, nie chciała, żeby zwiotczałe ciało i plama krwi wypaliły się jej na siatkówce. Bała się, że będzie wtedy musiała oglądać ten obraz przy każdym zaciśnięciu powiek. Ruszyła za Filipem przez drzwi, które nagle stały przed nimi otworem.
Kolejny pokój różnił się nieco od poprzednich. Rozbieżność ta nie leżała w kolorze wnętrza, ani nawet w wydeptanej wykładzinie dywanowej, ale w ciężkiej zasłonie dzielącej pomieszczenie na pół.
Zanim podeszli do wiszącej na ścianie kartce, Susan zauważyła niepokój na twarzy Filipa. Dopiero po przeczytaniu wiadomości zrozumiała czego się domyślał.
„Tym razem byliście przewidywalni, ale nie wyciągniemy z tego konsekwencji. Susan, nie krzycz. Masz na to ochotę, widzimy to po Twojej minie. Ah… Zapomnieliśmy, wybacz. Chcemy tylko powiedzieć, że niewiele wam to da. Poza tym, wydaje się nam, że sprawiliśmy Ci tylko radość, masz uczulenie na ten typ ludzi, prawda? Trudne dzieciństwo, a jednak, nie wystrzeliłaś, spodziewaliśmy się tego.
Pierwszy, najtrudniejszy krok za wami. Tak to w życiu bywa, że najgorsze są początki. Tym razem poznacie naszego przyjaciela. Nazywa się Filip Cook. Zbieżność imion jest przypadkowa, nie obraź się Filipie. Pan Cook jest całkowicie zależny od podtrzymującej go przy życiu aparatury. Sam wielokrotnie mówił, że gdyby znalazł się w takiej sytuacji, wolałby odejść na tamten świat. Spełnijcie jego prośbę.”
Popatrzeli sobie w oczy dostatecznie głęboko, żeby Susan dostrzegła nieznaczne drgnięcia źrenic towarzyszące każdemu sygnałowi aparatury zza zasłony. Mogłaby wyczytać więcej, gdyby Filip nie ruszył zdecydowanym krokiem w stronę Cooka.
Energicznym ruchem odsunął kotarę i kiedy tylko zderzył się z obrazem przykutego do łóżka mężczyzny, odwrócił się i zatoczył w miejscu. Nie utrzymał równowagi i runął na kolana razem z trzymaną wciąż zasłoną.
Susan doskoczyła do niego momentalnie i trzymając jego głowę, zmusiła go, żeby popatrzył się na nią po raz kolejny. Szukała odpowiedzi, ale szkliste oczy Filipa unikały kontaktu z błękitem jej wzroku. Chwilę później potrząsała mężczyzną tak, jak on robił to wcześniej z nią, jednak w jego przypadku nie przyniosło to pożądanego efektu.
Dziewczyna przytuliła jego głowę do swoich piersi i sama zaczęła szlochać. Nie rozumiała ich położenia. Chwila słabości na jaką sobie pozwolili, niczym piekielna szczelina, z każdym kolejnym ruchem na kardiomonitorze uwalniała więcej rozpaczy i demonów, które się nią karmiły.
Susan nie potrafiła znaleźć realnego powodu, dla którego żywiła tak różnorakie afekty względem Filipa. Jej emocjonalny kompas wariował pod wpływem nierealnej sytuacji w jakiej się znaleźli, a o której wolała nawet nie myśleć. Wiedziała, że wtulony w nią człowiek jest jedynym powodem, dzięki któremu nie musi walczyć z aberracyjnie trudnym do wykonania ruchem palca. Ruchem decydującym o czyimś życiu. Miała świadomość, że z niezrozumiałych powodów Filip nie może poprowadzić jej za rękę przez następne drzwi. Przyszła kolej na nią.
Odrzuciła jego głowę i puściła się w stronę aparatury podtrzymującej życie. Kątem oka dostrzegła strzykawkę, ale było już za późno. Zamaszystym ruchem posłała część aparatury w powietrze. Czuła, że niemal słyszy jednostajny pisk kardiomonitora. Wbijał się w jej niezdolne do wychwytywania dźwięków małżowiny uszne, kiedy szarpała Filipa, próbując zatargać go do następnego pomieszczenia. Nie zwracała uwagi na kolejne upadki, ale w dzikim amoku wytężała wszystkie partie mięśni i ciągnęła go coraz silniej, aż znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu.
Susan pomogła mu wstać i z trudem podtrzymując go na nogach posuwała się w stronę kolejnej kartki. Na środku pomieszczenia leżał pistolet, identyczny jak ten, który trzymała wcześniej w ręce. Nie myśląc wiele porwała go z podłogi i wcisnęła Filipowi do ręki. Jej wyczerpany umysł wymyślił, że będzie mu lepiej z bronią w ręku i – pomimo niedorzeczności tego pomysłu – miała rację.
Dotyk zimnego metalu zdawał się pobudzać w Filipie stany drzemiące w podświadomości. Cokolwiek to było, Susan była wdzięczna, że nie musi taszczyć jego ciężaru na swoich kościstych barkach.
Razem doszli do następnej wiadomości, którą zerwała i zaczęła czytać. Filip stał za nią kładąc dłoń na jej biodrach.
„Gratuluję temperamentu. Wolelibyśmy, żebyś załatwiła to w sposób tradycyjny, ale kim jesteśmy, żeby narzucać Ci metody zabijania. Serdecznie dziękujemy, zapewniam, że Pan Cook byłby wdzięczny. Przed wami najciekawsze z zadań…”
Susan czuła, że ciężka dłoń przesuwa się nieznacznie to w jedną to w drugą stronę, a brzuch Filipa coraz ciaśniej styka się z jej plecami. Starała się to ignorować i czytać dalej.
„Jak pewnie zauważyliście, tym razem nie mamy dla Was żadnych nowych przyjaciół. Ah Susan… Widzimy w Twoich bystrych oczach, że już wyciągasz pochopne wnioski. Oczywiście, musicie się zmierzyć ze swoimi własnymi demonami, ale zapewniamy Cię, że efekt będzie zaskakujący…”
Uścisk Filipa był praktycznie niemożliwy do zignorowania. Ręka, w której trzymał broń obejmowała jej brzuch, a drugą przesuwał po jej pośladkach. Była prawie pewna, że czuje też inny rodzaj dotyku. Z największą subtelnością na jaką było ją stać, próbowała wyswobodzić się z uścisku, ale jej próby spełzły na niczym. Musiała wierzyć w zapewnienia z listu, czytała dalej.
„Tak jak już wspomnieliśmy, pierwszy krok jest najtrudniejszy. Teraz może być już tylko prościej. Zanim jednak przejdziemy do warunków dostania się dalej, jesteśmy Ci winni pewne wytłumaczenia. Pozwól mu na chwilę zapomnienia…”
Dłoń wąsacza bezwstydnie obłapiała jej piersi, a na pośladkach czuła ten rodzaj dotyku, którego bała się w tej sytuacji najbardziej. Ze strachem patrzyła przed siebie i starała się czytać najszybciej jak to możliwe.
„Biedny Filip nie był w stanie wykonać poprzedniego zadania z przyczyn osobistych. Nazwijmy to traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Postąpiłaś szlachetnie zwalniając go z obowiązku wykonania zadania. Spodziewaliśmy się tego, ale jak sama teraz widzisz, Filip nie potrafi okazywać wdzięczności. Wracając do traumatycznych przeżyć. Twój towarzysz trzy lata temu zrobił bardzo nieprzyzwoitą rzecz. Nie ma ona wiele wspólnego z traumą z dzieciństwa, ale ogromnie wiele wspólnego z tym co się za chwilę stanie. Otóż Filip wracając do domu w stanie, w którym nie powinno prowadzić się pojazdów spowodował tragiczny wypadek. Zginęła w nim dwójka dzieci. Pech chciał, że zarówno Filip, jak i ojciec dzieci przeżyli. Najbardziej zadziwiająca sytuacja stała się jednak później. Postaramy się skrócić opowieść, biorąc pod uwagę dziki wzrok człowieka za Twoimi plecami. Filip uciekł z miejsca wypadku, tak jak na człowieka z jego(jak już wspominaliśmy) rozstrojonym instrumentem moralnym przystało. Taka trauma pozostawia ślad. Filip bardzo długo pił. Ojciec zabitych dzieci znalazł go niecały rok później. To wydaje się nierealnie niesamowite, ale przyszedł powiedzieć, że mu wybacza. Przygotuj się teraz do czytania na głos…”
Ręce Filipa rozpinały już pasek spodni Susan. Drżała ze strachu, co on zinterpretował nieco inaczej. Nagle w gardle poczuła dziwną kulę. Do oczu napłynęły jej łzy, kiedy czuła jak Filip zsuwa jej spodnie, a przerażający dotyk z tyłu nie może być już bardziej realny. Zbierając w sumie wszelkie siły odkaszlnęła, ale nie przyniosło to ulgi dla jej gardła, ani nie zniechęciło wąsacza. Bała się wykonać gwałtowny ruch, gdyż Filip w dalszym ciągu trzymał w ręku broń. Zebrała się na ostatnią próbę i głośno, płacząc, zaczęła czytać ostatnie zdania wiadomości.
„Człowiek z wielką blizną na czole. Blizną, która powstała w trakcie wypadku. Szkoda, że jego dzieci nie mają blizn. Filip był mu niezmiernie wdzięczny, mało kto wybaczyłby taką zbrodnię…”
Jego ręce zatrzymały się na chwilę i cały zesztywniał.
„Dlatego właśnie doszliśmy do wniosku, że odłączenie aparatury Panu Cookowi jest niczym wobec zastrzelenia człowieka, który okazał mu taką łaskę.”
Susan przestała czuć jego dotyk. Ten z przodu i z tyłu. Bała się jeszcze bardziej, zamknęła usta i mocno, aż do bólu zacisnęła oczy. Spodziewała się zginąć w przeciągu kilku sekund. Każda chwila ciągnęła się przez wieczność, a atmosfera zagęściła powietrze do takiego stopnia, że trudno było oddychać. W końcu poczuła wibrujący wystrzał za swoimi plecami, a później opadające na nią, bezwładne ciało i cierpki odór śmierci wypełniający pomieszczenie.
Czuła krew na swoich plecach. Podciągnęła spodnie i szybko pobiegła w stronę otwierających się drzwi.
Serce dalej waliło jej jak pneumatyczny młot, a łzy rozmazane na twarzy nie zdążyły jeszcze zaschnąć. Nowe pomieszczenie przywitało ją widokiem niewielkiego stolika z przedziwnym przyciskiem i krzesła, na którym od razu usiadła, porywając przy tym kolejny list. Zanim zaczęła czytać, zorientowała się, że ściana naprzeciwko została zastąpiona dużym lustrem. Przyglądała się swojej twarzy i z przykrością stwierdziła, że nigdy nie wyglądała gorzej. Zdawała sobie sprawę, że ten dzień odciśnie na niej piętno do końca życia i choć nie wiadomo jak bardzo chciałaby się schować, będzie to miała wypisane na twarzy. Szybko oderwała wzrok od lustra i skupiła się na wiadomości, w którą wsiąknęło już sporo łez.
„Zastanawialiśmy się czy zauważysz. Ludzki umysł nie przestanie nas fascynować. Człowiek wybaczający zbrodnie, niewdzięczny zboczeniec, a na koniec głuchoniema, która na chwilę znów może mówić, ale wśród emocji nawet tego nie dostrzega. To ciekawe jak instynkt bierze górę nad racjonalnym myśleniem…Pewnie czujesz się okłamana, myślisz, że manipulujemy faktami, żeby wrobić Cię w niemoralne czyny. Pamiętasz swój gniew? Pedofil, to słowo nie może Ci przejść przez gardło. Ten człowiek rzeczywiście nim był. Czy wybaczył Filipowi, bo sam był przestępcą? Trudno powiedzieć. Życie nigdy nie jest czarne lub białe. Filip w najtrudniejszy do zaakceptowania sposób uwolnił te dzieci od wielu lat cierpień i zniszczonego życia… Nieważne, nie masz ochoty słuchać o naszych obserwacjach. Chcesz to skończyć, a my mamy dla Ciebie wspaniałą wiadomość. To Twoje ostatnie i najprostsze zadanie. Przed Tobą, na stole, znajduje się przycisk. Zapewne poznałaś już gdzieś ten scenariusz. Cóż… Nie zawsze musimy być oryginalni. Po naciśnięciu tego przycisku otworzą się drzwi i skończysz ostatnie ze swoich zadań. Jednocześnie zostanie zabita osoba znajdująca się za lustrem. Zgodnie z zasadą, według której jest coraz łatwiej, nie będziesz musiała zabijać tej osoby własnoręcznie. Wystarczy, że przyciśniesz guzik. Powiemy więcej! To nie jest niewinna osoba, ale morderca. Kto bardziej zasługuje na śmierć, niż człowiek, który sam odebrał komuś życie? Susan… Zrobisz to, jesteś zmęczona, ponad wszystko chcesz, żeby to się skończyło. Nawet ta marna próba prowokacji nie zmieni Twojej decyzji. Dziękujemy Ci za wszystko! Żegnaj!”
Przez następną minutę Susan wpatrywała się w biel niewykorzystanej przestrzeni pod ostatnimi słowami wiadomości. Część z niej była zbyt zmęczona, żeby kłócić się z „ich” zdaniem. Druga część za wszelką cenę chciała się buntować i nie robić niczego po ich myśli. Ciężko oddychała, a w nosie dalej czuła zapach umierania. To kolejna rzecz, o której była pewna, że zostanie z nią do końca życia. Wydawało się jej śmieszne, że nad naciśnięciem przycisku myśli dłużej niż nad wycelowaniem w kogoś z broni. Jednakże nie chodziło jej już o moralność, chciała zwyciężyć, chciała satysfakcji z wygranej.
W ten oto sposób spędziła pół godziny nad rozmyślaniem możliwych opcji. Wtedy zorientowała się, że znów gra według ich zasad. Zasiali w niej ziarno buntu, żeby pod sam koniec drogi zwątpiła, nie wróciła do życia. Oj nie, nie wykiwają mnie. Dobrze wiem co trzeba zrobić, dobrze wiem jak wygrać tę grę.
Z iskrzącym obłędem w oczach mocno uderzyła w przycisk i niemal natychmiast drzwi po lewej stronie stanęły otworem. Z poczuciem zwycięstwa szła krętym korytarzem, czekając na pierwszy powiew świeżości, wiatr we włosach. Jej krok był szalenie pewny, a oczy płonęły satysfakcją. Była gotowa na życie w zdemoralizowanym świecie, posunęła się dalej niż mogła przypuszczać, co teraz mogło ją zniszczyć?
Kręty korytarz dobiegał końca, zobaczyła drzwi. Przed naciśnięciem klamki wzięła głęboki oddech. Z trudem pchnęła ciężkie wrota i prześlizgnęła się przez powstałą szczelinę. Drzwi zatrzasnęły się za nią i zobaczyła znajomy obraz. Skąpany w bieli pokój z niewielkim przyciskiem i krzesłem, na którym siedziała… Susan. Wszystko wyglądało inaczej z drugiej strony lustra.