“malarzu”
na początku będzie biel
czyli oślepiająca niepewne oczy
niewiadoma
lecz gdy zdejmie bielmo
z oszalałych oczu
zobaczę czerwień
elektryzującą Twych ust
one spalą mnie
w najczarniejszym kolorze pomarańczy
i zaróżowią świat
gdy ufnie wtulę się
w Twe ramiona
zieloną nocą
zielona – od ścian sypialni
i od nadziei
w popielatej pościeli
oddam Ci się
cała
w swej błękitnej niewinności
a później będziemy razem
w codziennych odcieniach
fioletu granatu i brązu
aż w końcu
stanę się szarością
a Twe czerwone usta
zbledną by czerwienieć dla innej
wtedy odejdziesz
a ja zatopię się w ciemności
czerniejszej niż noc
tylko po to
by czekać
czy na nowo rozpalisz biel