Teksty nie są ze sobą ściśle powiązane, bowiem nie łączy ich czas akcji, bohaterowie, czy też nadrzędna fabuła spinająca w jakiś sposób treść (jak ma to miejsce na przykład w Chłopcach Jakuba Ćwieka). Jedynym wspólnym elementem jest strach, ale nie ten znany z horrorów czy thrillerów. Grzędowicz dotyka sfery lęków, jakie chowa gdzieś w głębi duszy każdy człowiek: obawy przed rozczarowaniem bliskich, odrzuceniem przez płeć przeciwną, samotnością i niezrozumieniem. Autor jest mistrzem w stopniowym odkrywaniu złożoności ludzkiej psychiki. Każdego bohatera poznajemy w jednym z najbardziej przygnębiających momentów w jego życiu. I to właśnie w takiej chwili zaczyna się dziać coś niezwykłego, coś, czego nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób.
Klub Absolutnej Karty Kredytowej to historia trzydziestoletniego Jana Zięby, którego życie zmieniło się z dnia na dzień: traci pracę, musi mieszkać z rodzicami i na dodatek utrzymać żonę z dwójką dzieci. Nie mając już nic do stracenia, postanawia, za namową przyjaciela, wyruszyć w podróż bez określonego celu, zabierając ze sobą tylko kartę kredytową. Po drodze trafia do dziwnego i bardzo drogiego hotelu, gdzie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Muszę przyznać, że jest to bardzo realistyczne, wręcz niefantastyczne opowiadanie. Z bohaterem będzie w stanie się utożsamić praktycznie każdy czytelnik, bo prędzej czy później przychodzi taki moment, że chce się wszystkie sprawy zostawić za sobą i wyjechać w dal bez żadnego celu. Świetne literackie ujęcie fobii dorosłego mężczyzny, lęku iż nie da rady zapewnić bytu swojej rodzinie.
Opowieść terapeuty dotyczy psychologa, którego postępowanie wydaje się przeczyć wszelkim społecznym zachowaniom: w poniedziałki aż kipi energią, natomiast im bliżej piątku, tym silniej dopadają go apatia i depresja. Do czasu, aż wizytę składa mu niespodziewany gość. Dlaczego podobała mi się ta historia? Z pobudek osobistych, ponieważ jest świetną karykaturą pewnej pani psycholog, która potrafiła u każdego znaleźć jakąś wadę, choć sama posiadała ich tysiące, zachowując się podobnie jak w przypadku głównego bohatera. Rewelacyjny finałowy suspens jest największym atutem tego opowiadania.
Wiedźma i wilk jest jedynym tekstem nasyconym klasycznymi elementami fantasy: tytułowa czarownica próbuje uwolnić się z toksycznego, wieloletniego związku z mężczyzną. Kiedy tradycyjne metody nie skutkują, do akcji wkracza magia. Dobra próbka literackiej grozy, niemniej czuję przesyt tematyką tych profesji, w związku z czym nie zaskoczyła mnie niczym szczególnym. Piorun to historia rodem z klasycznych kryminałów. Genetyk śledzi swoją żonę z powodu podejrzeń o romans z innym mężczyzną. Tymczasem sam poznaje kobietę, która z pewnością nie przyniesie rozwiązania jego problemów. To tekst w klimacie dzieł Chandlera, gdzie w przypadku Grzędowiczowskiej postaci finezyjność dochodzeń głównego bohatera staje się najmocniejszą stroną historii.
Finalne opowiadanie zatytułowane Czarne motyle to chyba najbardziej przygnębiająca i jednocześnie intrygująca historia: do starszej pani za każdym razem, kiedy ta przypomina sobie o śmierci ukochanego męża, przybywa czarny motyl. Pewnego dnia zjawia się jeszcze jeden niespotykany gość, tajemniczy przechodzień szukający noclegu, znający intymne szczegóły z życia staruszki. Jest to jeden z tych tekstów, które zapadają w pamięć na długi czas. Wszak któż z nas nie boi się spotkania ze śmiercią, nie wspominając już o utracie ukochanego partnera i cierpień przez to wywołanych? A przedstawienie motyla jako zwiastuna anioła śmierci jest oryginalnym pomysłem, jakich na próżno szukać u innych polskich twórców opowiadań.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetny styl pisarza – lekki i jednocześnie bardzo trafnie oddający wszelkie smaczki w postaci pozornie błahych drobiazgów, które Grzędowicz lubi umieszczać w swojej prozie. Niesamowicie buduje klimat, dzięki umiejętnej grze na ludzkich emocjach w połączeniu z surrealistycznymi elementami eksponującymi rolę intuicji i wewnętrznych doświadczeń w kształtowaniu rzeczywistości. I to właśnie zgrabne ujęcie dość prozaicznych i często dramatycznych tematów (bo czyż do takich nie zalicza się małżeńska zdrada czy kłopoty finansowe) stanowi główną siłę antologii. Najważniejszy atut pozycji to aktualność jej wymowy mimo upływu czasu. Autor nie bazuje na popkulturowych nowinkach, które po kilku tygodniach dezaktualizują się, lecz porusza dość ważny literacki motyw, jakim jest nieustanna melancholia towarzysząca ludzkiej egzystencji.
Księga jesiennych demonów to jedna z tych pozycji, których nie powinien się powstydzić nawet niefantastyczny bibliofil. Opowiadania Grzędowicza można śmiało polecać wszystkim miłośnikom literatury, bowiem każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Dodatkowo, klimat pełen zmęczenia codziennością, zepsuciem czy też dekadenckim Fin de siècle powinien przyciągnąć pasjonatów prozy psychologicznej. Polecam bez względu na porę roku.
Patrycja ‘Pattyczak’ Wołyńczuk
Korekta: Monika ‘Katriona’ Doerre, Matylda Zatorska
Tytuł: Księga jesiennych demonów
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data i miejsce wydania: 20 czerwiec 2014, Lublin
Oprawa: miękka
Wydanie: V
Liczba stron: 460
ISBN: 978-83-7574-991-5