Medicus to w rzeczywistości dobry i naprawdę wciągający film przygodowy. Widz otrzymuje sprawnie wykreowaną historię młodego człowieka, którego kolejne losy toczą się w myśl frazy „od zera do bohatera”. A to wszystko w klimacie Bliskiego Wschodu, gdzie zarówno medycyna, jak i wiele innych dziedzin nauki, stało w owym czasie na wiele wyższym poziomie niż wiedza całej ówczesnej Europy. To właśnie pośród arabskich piasków młody Rob mógł zdobywać kolejne szlify w zawodzie medyka, ponieważ bardziej doceniano tam talent i pragnienie pomagania innym ludziom niż to miało miejsce w rodzinnej Anglii.
Film znakomicie prezentuje się od strony wizualnej. Przepiękne widoki, kolorowe stroje i misternie wykonana charakteryzacja idealnie się komponuje z bliskowschodnim przepychem i jego różnorodnością, zarówno kulturową, jak i obyczajową. Osobiście bardzo mnie raziło ukazanie zacofania chrześcijańskiej Europy na tle wysoko rozwiniętej, muzułmańskiej cywilizacji państw arabskich, niemniej reżyser w ciekawy sposób oddał religijne smaczki i obyczaje, jakie panowały w XI-wiecznej rzeczywistości.
Niczego nie można zarzucić aktorom wcielającym się w główne role, niemniej spośród nich wszystkich najlepiej wypadł Ben Kingsley, którego postać Ibn Sina bardzo przypomina serialowego doktora House’a. Znacznie ciężej jest ocenić grę Emmy Rigby, ponieważ ma dość małą partię do odegrania, podobnie zresztą jak większość kobiet w filmowym świecie –ładnie wygląda i robi maślane oczy do głównego bohatera. I w tym momencie docieramy do niebieskookiego Toma Payne’a, którego ogląda się ze wstydliwą przyjemnością. W rzeczywistości to dość naiwna, jednowymiarowa postać, jaka nie przechodzi żadnej wewnętrznej przemiany, niemniej już od pierwszych minut zdecydowanie zaskarbia sobie sympatię widza. Paradoksalnie, to dzięki porządnej grze aktorskiej, schematyczni bohaterowie nabierają nowego wymiaru.
W obrazie Philippa Stölzlamoże razić kilka rzeczy: przede wszystkim linearna konstrukcja fabularna, błędy historyczne, a nade wszystko… czas trwania produkcji. Medicus to europejska epopeja, która miała konkurować z takim dziełem, jak Władca Pierścieni, niemniej jest to kino zupełnie innej jakości i z filmem Jacksona łączy ją jedynie czas trwania (blisko dwu i pół godzinny seans) Oparty na bestsellerowej powieści Noaha Gordona obraz skupia się głównie na ukazaniu prawdziwej pasji, jaka determinuje życie młodego człowieka, prowadząc go w odległe zakątki cywilizowanego świata. Na próżno oczekiwać od reżysera historycznych smaczków i zawiłej fabuły, wszak produkcja ma trafić do widza na całym świecie, a ten nie ma zbyt wygórowanych wymagań. Czytelnik może się rozczarować obrazem, który znacząco odbiega od oryginału, niemniej odbiorca mający pierwszy raz styczność z adaptacją powinien być nim ukontentowany.
Baśniowa konwencja, w której dobro i miłość zawsze zwyciężają, a zło zostaje należycie ukarane, to interesująca odskocznia od mainstremowych propozycji filmowych. Medicus niesie ze sobą zaciekawienie światem nauki w przyjemniej dla oka odsłonie. I z takim właśnie nastawieniem powinno się rozpoczynać seans europejskiego dzieła.
Patrycja ‘Pattyczak’ Wołyńczuk
Korekta: Monika “Katriona” Doerre
dziękujemy Monolith Video
Tytuł: Medicus
Tytuł oryginału: The Physician
Gatunek: przygodowy, dramat historyczny
Czas trwania: 148 minut.
Kraj produkcji: Niemcy
Premiera polska: 21 sierpień 2014
Reżyseria: Philipp Stölzl
Scenariusz: Jan Berger
Na podstawie powieści: Noah Gordon
Napisy: polskie
Obraz: 16×9 (2.40:1)
Język: angielski – DD 5.1; polski (lektor) – DD 5.1: