Wiele tekstów da się ocenić na podstawie pierwszej, opcjonalnie kilku pierwszych stron – są jednak i takie, gdzie już początkowe linijki wprawiają czytelnika w osłupienie. I, niestety, „Miecz Shannary” zalicza się do tej pierwszej kategorii – sam początek powieści jest prawdziwą językową makabrą (ilość długich, aż nadto poetyckich opisów naprawdę przytłacza), a im dalej, tym gorzej – jakikolwiek plan dłuższej lektury recenzowanej książki jest z góry skazany na niepowodzenie. Bo tego tekstu po prostu nie da się czytać dłużej niż kilkanaście minut; gdyby „Miecz Shannary” został napisany dziś, to z pewnością okrzyknięto by go grafomanią.
Nie lepiej ma się świat przedstawiony – dość ubogie realia (rasy zamieszkujące krainę to standardowy zestaw: ludzie, elfy, krasnoludy, trolle i im podobne), brak głębszego sensu w funkcjonowaniu uniwersum czy w końcu po prostu potraktowanie tego ostatniego jako tandetnej scenografii. Niestety, w tym aspekcie nie można nawet sugerować, że „Miecz Shannary” ma cokolwiek wspólnego z „Władcą Pierścieni” – amerykański autor nie stworzył niemalże żadnych podwalin swojego świata. Dość szybko okazuje się zatem, że śledzenie losów poszczególnych bohaterów tak naprawdę mija się z celem, skoro czytelnikowi nie jest oferowany najmniejszy punkt zaczepienia.
Fabuła to zaś to, co doskonale znają miłośnicy cRPG we wszystkich odmianach – główny bohater to sierota, który jako jedyny może powstrzymać Lorda Warlocka, niegodziwca chcącego zniszczyć cały świat. Ale, by nie było za łatwo, jedynym artefaktem umożliwiającym mu dokonanie tego chwalebnego czynu jest tytułowy miecz Shannary. W celu jego odnalezienia zbiera się drużyna śmiałków (brzmi znajomo?). Dalej, cóż, bywa różnie – Brooks ma kilka „swoich” momentów, ale nawet najbardziej epickie próby ratowania fabuły nie mają większego sensu, jeśli uniwersum praktycznie nie istnieje, a lektura jest prawdziwą torturą.
Niestety, werdykt nie może być inny – dziś, gdy już dawno minęła gorączka na tolkienowskie epic fantasy, „Miecz Shannary” jest lekturą wyjątkowo ciężką i mało satysfakcjonującą. Podstawowe braki w kreacji świata, po prostu słaba fabuła będąca niemal kopią „Władcy Pierścieni” oraz styl tak poetycki i irytujący, że kwadrans ciągłej lektury jest już na miarę rekordu: tak prezentuje się „sztandarowa” powieść Terry’ego Brooksa. Co najwyżej fani tekstów „tolkienopodobnych” mogą być zainteresowani recenzowaną pozycją. Bo do reszty czytelników z pewnością ona nie trafi.
Dawid “Fenrir” Wiktorski
Korekta: Matylda Zatorska
dziękujemy Wydawnictwu Replika
Tytuł: Miecz Shannary
Autor: Terry Brooks
Wydawca: Replika
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: luty 2015
ISBN: 9788376742700
Oprawa: miękka