Pan Peabody i Sherman próbuje iść ścieżką wytyczoną przez Shreka, czyli dostarczyć rozrywki dla widzów w każdym wieku, głównie ze wskazaniem na tych młodszych. O ile jednak opowieść o cebulowatym ogrze opierała się na dobrze wszystkim znanych baśniach, tylko ukazanych w krzywym zwierciadle, tak humor w najnowszym filmie DreamWorks czerpie pełnymi garściami z historii świata, mogąc przez to stanowić pewien problem dla oglądających, niezależnie od liczby wiosen na karku. Benjamin Franklin i eksperyment z latawcem? Sztuka Andy’ego Warhola? Koń Trojański i parę nawiązań do mitologii greckiej? No dobra, z ostatnim przykładem pewnie przesadziłem, ale sęk w tym, że w czasie seansu było przynajmniej kilka momentów, kiedy to śmiałem się jak głupi, podczas gdy publika, wzorem Shermana, „jakoś nie czaiła” i nie zdziwię się, jeśli wpłynie to na negatywny odbiór filmu. Zdolnego obronić się również żartem słownym, kilkoma odniesieniami (fragment walk w Troi parodiujący jedną ze scen z 300, a przynajmniej tak się prezentujący) czy klasycznym już slapstickiem, który potraktowany został jako źródło dowcipu oraz jego cel, ale stawiającego przed widzem pewne wymagania, gdy idzie o poziom wiedzy historycznej.
Same dzieje potraktowane zostały z dużym szacunkiem. Spartańscy wojownicy, francuscy rewolucjoniści oraz straż przyboczna faraona wyglądają jak wycięci z ilustracji dowolnego podręcznika do historii powszechnej, Troja cieszy oko monumentalną architekturą, zaś podczas scen we Florencji do pełni szczęścia brakowało mi tylko Ezio Auditore skaczącego po dachach i dźgającego Templariuszy. Co prawda wychwyciłem jeden powtarzany od wieków mit na temat rewolucji francuskiej – ten o Marii Antoninie i ciastkach – i nie przypominam sobie, by Albert Einstein był bardzo przywiązany do układania kostki Rubika – chociaż posiada tytuły wybitnego naukowca i geniusza, więc kto go tam wie – ale są to drobiazgi, które nie wpływają zbyt mocno na odbiór filmu.
Drobiazgem nie jest za to czas seansu. 92 minuty, półtora godziny z małym ogonkiem. Z jednej strony w sam raz, by opowiedzieć historię o trudach ojcostwa, akceptacji cudzej odmienności, odkrywania siebie, szlachetności i tym podobnych wzniosłych sprawach, z drugiej zaś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pierwotnie miało być tego wszystkiego więcej. Motyw z podróżami w czasie aż prosi się o wykorzystanie jeszcze dwóch albo czterech słynnych epok i postaci, zaś zmiana stosunków w trójkącie Peabody-Sherman-twórczyni wielkiego czasoprzestrzennego zamieszania Penny przebiega odrobinkę zbyt szybko. Zwłaszcza ukazana w trailerach wielka katastrofa sprawia wrażenie pozbawionej znacznej części czasu antenowego, pojawiając się dość nagle i nie dając okazji do pełnego wykorzystania jej humorystycznego i niszczycielskiego potencjału. Co jest o tyle smutne, że w filmie nie ma jakichś szczególnych dłużyzn czy blockbusterowych, ciągnących się jak ser na gorącej pizzy i pochłaniających cenne minuty ekspozycji, więc dodatkowe pół godziny byłoby z pewnością wypełnione smakowitą treścią, a nie przysłowiową watą.
Co śmieszniejsze, wszystkich tych wad nie zauważa się nawet w dzień po seansie, gdyż film ma to do siebie, że pozostawia widza z szerokim uśmiechem i poczuciem, iż obejrzał coś dobrego, coś zabawnego i w sam raz długiego. DreamWorks okazał publiczności mnóstwo zaufania, tworząc dzieło inteligentne na tyle, by wywołać emocje i może nawet chwilę zastanowienia, ale nie przemawiające tonem wszechwiedzącego eksperta. Wykorzystujące bohatera tak idealnego, że łatwo przykleić mu łatkę męskiej (psiej?) Mary Sue, ale zarazem błądzącego, gdy przychodzi mu zmierzyć się z uczuciami, a nie faktami. Zresztą pomyślcie sami – superinteligentny, pozbawiony rodziny czworonóg wychowujący samotnie osieroconego, uroczo nierozgarniętego siedmiolatka. Dwie mocno różniące się od siebie istoty o trudnej przeszłości, tworzące kochającą się rodzinę. Jeśli nie ma w tym wszystkim jakiegoś głębszego podtekstu i zerkania w stronę pierwszego Króla Lwa, to scenarzysta Craig Wright jest kawałem niezłego trolla.
Nie będę się jakoś specjalnie rozwodził nad warstwą wizualną Pana Peabody’ego, bo i po co? Żyjemy w roku 2014, animacja komputerowa dawno wyparła klasyczną z kin i telewizorów, efekty pracy grafików stają się powoli nieodróżnialne od rzeczywistości, a za film odpowiada DreamWorks, jedna z najważniejszych i najbardziej doświadczonych ekip w tej branży. To oczywiste, że nie odwalili fuszerki, bo i dlaczego mieliby? Na wysokości zadania stanął również twórca ścieżki dźwiękowej Danny Elfman, znany między innymi z muzyki do Miasteczka Halloween, po raz kolejny udowadniając, że Tim Burton nie zatrudnia go tylko za ładny uśmiech. Wasze oczy i uszy powinny być z seansu zadowolone, zapewniam.
Bo na film warto się wybrać. Nawet w polskiej wersji, co do której żywiłem pewne obawy, ale zostały one rozwiane w dynamicznym i nie wywołującym uczucia zażenowania prologów prologu. Co prawda w środku znalazło się kilka sucharów, ale mówimy tu o, obecnym również w oryginale, dowcipie słownym, kierowanym przez psa-geniusza do swojego siedmioletniego „jakoś nie łapię” przybranego syna. Tak więc nawet jeśli zawodzi on na starcie, to reakcje bohaterów, a zwłaszcza wyraźna sugestia ze strony tak ich, jak i scenarzysty, że Peabody przesadza, wynagradzają odrobinę suchości w ustach. Znaczy dubbing dobry jest i przyznaję to z oporami, bo od pewnego czasu ciężko mnie nazwać fanem polskich wersji językowych. Tak więc jeśli masz chęć na niezłą, animowaną komedię, a przy okazji potrzebujesz zapewnić dziecku kilka godzin przedniej zabawy, Pan Peabody i Sherman to film w sam raz dla Ciebie.
Tekst: Łukasz “Salantor” Pilarski
Redakcja i korekta: Monika “Katriona” Doerre
uprzejmości kina Helios.
Tytuł: Pan Peabody i Sherman
Tytuł oryginalny: Mr. Peabody & Sherman
Gatunek: Animacja, Komedia, Przygodowy
Czas trwania: 92 minut
Kraj produkcji: USA
Obsada:
Pan Peabody: Ty Burrell
Sherman: Max Charles
Penny: Ariel Winter
Robespierre: Guillaume Aretos
Pani Grunion: Allison Janney
Leonardo da Vinci: Stanley Tucci
Agamemnon: Patrick Warburton
Wersja polska:
Pan Peabody: Artur Żmijewski
Sherman: Franciszek Dziduch
Penny: Pola Bychawska
Robespierre: Wojciech Paszkowski
Pani Grunion: Dorota Kolak
Leonardo da Vinci: Filip Przybylski
Agamemnon: Jacek Król
Produkcja:
Reżyseria: Rob Minkoff
Scenariusz: Craig Wright
Studio: DreamWorks Animation SKG, PDI/DreamWorks, Bullwinkle Studios, Classic Media Productions