Sytuacja w Ziemi Świętej nie jest optymistyczna dla chrześcijańskiego świata – krzewiciele wiary za pomocą mieczy są w odwrocie, zaś wojska Saladyna stanowią realne zagrożenie dla ostatnich twierdz utrzymywanych przez rycerzy. Pokonanie wroga na polu bitwy nie wchodzi w grę, zatem wielki mistrz templariuszy postanawia sięgnąć po pomoc bractwa zabójców – asasynów. Jednak legenda tych żywych maszyn do zabijania nie wzięła się znikąd, i wcale nie jest łatwo uzyskać ich pomoc; tym zajmie się między innymi główny bohater powieści, Roland de Montferrat, żądny sławy i chwały rycerz.
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że Miecz Salomona to raczej powieść historyczna – jednak, co ciekawe, dość szybko okazuje się, że elementy historyczne są tylko niewielkim dodatkiem do całej opowieści. Autor nie koncentruje się bezpośrednio na konkretnych wydarzeniach, tylko wykorzystuje na swoje potrzeby ogół tego, co działo się w czasie wypraw krzyżowych na Bliskim Wschodzie. Pierwszemu tomowi Samotnego krzyżowca najbliżej do jednej z legendarnych frankońskich serii komiksowych: Thorgala.
I faktycznie, podobieństw podczas lektury znaleźć można zaskakująco dużo. Mimo iż autor nie skupia się wyłącznie na postaci Rolanda, to ogólnie jest to persona, której wszędzie pełno, i jednocześnie mogąca wykaraskać się bez zadrapania z najgorszych tarapatów. Problem w tym, że za schematem niezwyciężonego wojownika idą dość spore braki w jego charakterystyczności: mimo iż to typowy ideał cnoty i męstwa, to niespecjalnie zjednuje on sobie sympatię czytelnika za sprawą głoszonych przezeń górnolotnych haseł.
Szybko okazuje się jednak, że schemat znany z graficznych opowieści o Thorgalu niespecjalnie sprawdza się w literackiej formie – Marek Orłowski nie radzi sobie zbyt dobrze z okiełznaniem wszystkich wątków, czego efektem jest niepotrzebne przyciąganie czytelnika ku poszczególnym scenom, które w praktyce nie mają zbyt dużego znaczenia dla całego Miecza Salomona. Z całej powieści trzeba wręcz wyłapywać sceny i dialogi ważne dla historii, co potęguje wrażenie obcowania z tekstem wypchanym niepotrzebną treścią.
Najbardziej boli jednak fakt, iż autor niespecjalnie wykorzystał tło historyczne, jakie wybrał na realia literackiego debiutu. Miecz Salomona na dobrą sprawę mógłby rozgrywać się niemal w dowolnej krainie – czy to lesistej Europie, czy spalonej afrykańskim słońcem sawannie, czy nawet na ukraińskich stepach. Brakuje po prostu elementu, który pozwoliłby jednoznacznie umiejscowić bohaterów na ogromnych połaciach piachu. Owszem, wyprawy krzyżowe, wojna z innowiercami czy w końcu postać Salomona kojarzą się dość jednoznacznie: tylko czy kontekst historyczny jest wystarczający w tym aspekcie?
Miecz Salomona to nienajgorszy tekst, szczególnie jak na debiut – da się go czytać bez zgrzytania zębami, jednak rola czytadła to jednocześnie jego najsilniejszy atut. Bo wykreowanie całej opowieści wyszło autorowi co najwyżej tak sobie – raczej pobieżne sprzężenie bohaterów z tłem historycznym i niespecjalnie budzący sympatię bohater to dość poważne zarzuty, jakie można postawić pierwszemu tomowi Samotnego krzyżowca. Mimo to ogólny poziom tekstu daje nadzieję, że w przyszłości Marek Orłowski poradzi sobie lepiej.
Dawid “Fenrir” Wiktorski
Korekta: Matylda Zatorska
Tytuł: Samotny krzyżowiec
Autor: Marek Orlińsk
Wydawca: Erica
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-64185-55-7
Oprawa: miękka