Zarówno w Świecie Czarownic, jak i w Świecie Czarownic w pułapce główne skrzypce grała para – Simon i Jaelithe. Mylił się ten, kto sądził, że i tym razem tak się stanie. Czarownica i jej ludzki mąż zostali odsunięci na bok, jak gdyby oboje całkiem się wypalili i nie byli już autorce do niczego potrzebni. Pojawili się za to nowi bohaterowie, i to nie byle jacy, bo mowa o dzieciach Tregarthów: Kellanie, Kemocu i Kaththei. Cała trójka przejawia zdolności nadnaturalne i choć każde z nich posiada inną moc, to tylko razem są niepokonani. Magia jest dla nich jednocześnie darem i przekleństwem. Kiedy Kaththeia zostaje siłą wcielona do szkoły dla czarownic, jej bracia bliźniacy natychmiast ruszają na ratunek. Rodzeństwo, zadzierając ze zbyt potężnymi wrogami, jest zmuszone opuścić granice swojego świata i trafia do krainy, o której nikt poza nimi nie pamięta.
Z powyższego opisu mogłoby wynikać, że Andre Norton napisała mocno wciągającą powieść, pełną przygód i niebezpieczeństw, ale za to niesamowicie wyrazistą. W rzeczywistości jest ona rozczarowująco nudna i aż dziw człowieka bierze, że możliwe jest tak drastyczne opuszczenie się w tworzeniu nowych historii. Pokusiłabym się o tezę, że autorka nie miała już żadnego ciekawego pomysłu na głównych bohaterów i zamieniła ich na – w jej mniemaniu – lepszy model. Nic bardziej mylnego! Bliźniakom brakuje ikry, są bezpłciowi i posiadają kiepsko zarysowane charaktery, w efekcie czego nie ma takiej siły, która by mnie do nich przekonała. Nie da się ukryć, że przygody tej trójki w zamyśle mają wzbudzać w czytelniku emocje, ale w moim przypadku tak się nie zadziało. Powieści Troje przeciw Światu Czarownic brakuje tego czegoś, co mogłoby być w moim odczuciu interesujące. W sumie uważam, że to bardzo smutne, bo przydomek Matki Fantastyki przecież do czegoś zobowiązuje. Stanowi obietnicę, że to, co będę czytać, okaże się dobre, podczas gdy to, co dostaję, jest co najmniej ciężkostrawne.
Brak wyrazistych bohaterów w trzecim tomie Świata Czarownic niesamowicie kłuje w oczy. Nic nie jest w stanie zamazać tego niemiłego wrażenia, bowiem nie ma w fabule nikogo, kto byłby w stanie odwrócić moją uwagę od beznadziejnej kreacji nowych postaci i bolesnego braku starych, ale przynajmniej sprawdzonych i zaakceptowanych. Odnoszę wrażenie, że cały cykl uległ znaczącym zmianom – poprzednie dwa tomy nie mają teraz wiele wspólnego z trzecim. Nawet miejsce akcji się nie zgadza!
Gdyby tylko styl Andre Norton nie był tak powściągliwy, być może fabuła okazałaby się bardziej emocjonująca. A tak ma się do czynienia z suchym opisem, drętwymi dialogami i generalnie czuje się duże zniechęcenie do tego, co prezentuje autorka. Nie da się ukryć – wątek z zapomnianym przez wszystkich światem, pełnym nieznanych stworzeń i tajemniczych postaci, posiada ogromny potencjał i – odpowiednio poprowadzony – mógłby stanowić największy atut książki. Oby tak się stało z kolejną częścią przygód bliźniaków…
Lektura powieści Troje przeciw Światu Czarownic była dla mnie sporym rozczarowaniem. Nie rozumiem decyzji autorki o porzuceniu wątku wojen w Estcarpie i zmianie bohaterów. Z pewnością o wiele lepiej czytałoby mi się zarówno o duecie Simon-Jaelithe, jak i o ich zdolnych dzieciach. Wolałabym już, żeby fabuła przeskakiwała z miejsca na miejsca, ponieważ byłoby to lepsze niż bezpłciowa relacja Kellana z jego przygód z rodzeństwem. Nie porzucam Świata Czarownic raz na zawsze – trzymam kciuki, aby czwarty tom przywrócił moją wiarę w to, że przydomek Matki Fantastyki nie został przyznany Andre Norton na darmo.
Angelika Angie Wu Wawrzyniak
Korekta: Monika Katriona Doerre
Autor: Andre Norton
Tytuł: Troje przeciw Światu Czarownic
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 19 września 2013
ISBN: 978-83-10-11796-0
Liczba stron: 288