Głównym bohaterem filmu jest Peter Lake, całkowicie utrzymuje się on z kradzieży. Jego szefem do niedawna był Pearly Soames, któremu nie spodobała się decyzja odejścia pracownika, dlatego wyznaczył nagrodę za jego głowę. Uciekając, Peter trafia do domu chorej na gruźlicę Beverly Penn. Pragnie obrabować dobytek, jednak zamiast ukraść zawartość sejfu, skrada serce kobiety. Relacja między tą dwójką nie podoba się Soamesowi, gdyż może dojść do cudu – uleczenia dziewczyny. Pearly postanawia wykorzystać Beverly, aby dotrzeć do byłego pracownika i móc się na nim zemścić.
Zacznę od tego, że pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, był niewykorzystany potencjał. Zimowa opowieść łączy w sobie wiele gatunków – romans, sensację, fantasy i dramat. Całość utrzymana została w baśniowym klimacie, odrobinę podobnym do tego z Marzyciela. Po zapoznaniu się ze zwiastunami i opisem spodziewałam się czegoś nowego, czegoś, co nie będzie ani kolejną oklepaną historią miłosną, ani zbitkiem dobrze znanych scenariuszy, które już dawno się przejadły. Tymczasem otrzymałam coś zupełnie innego. Fan kina ze mnie przeciętny, ale orientuję się zarówno w tych nowszych, jak i starszych produkcjach, więc motyw walki, gdzie główny bohater stoi w punkcie bez wyjścia, a wkoło niego piętrzy się tłum przeciwników (i, rzecz jasna, nie atakują go w kilku, aby zmniejszyć jego szanse, tylko pojedynczo) jest już dla mnie tak oklepany i zużyty, że widząc go w kolejnym filmie, mam ochotę przewinąć akcję dalej. Sytuacja, w której mężczyzna leci na pegazie, aby uratować ukochaną, też już się pojawiła – w disnejowskim Herkulesie – i wyglądała tam o niebo lepiej. Moment pierwszego spotkania Petera z Beverly również nie okazuje się zachwycający. Bohater przerywa otwieranie sejfu zwabiony grą dziewczyny na fortepianie, a gdy ta kończy grać, Lake zaczyna ją zagadywać oraz opowiadać, jak włamał się do domu. Kobieta nie jest ani trochę przestraszona. Serwuje nawet niespodziewanemu gościowi herbatę. Osobiście prędzej walnęłabym złodzieja czajnikiem w głowę, niż zrobiła mu coś ciepłego do picia.
Fabuła filmu jest „poszarpana”, ciężko się połapać między poszczególnymi scenami i okresami, w których rozgrywa się akcja. Raz dzieje się w XXI wieku, następnie schyłku XIX, a potem nagle w XX. Każdy z poszczególnych momentów okazał się łatwy do przewidzenia, ponieważ Soames wszędzie miał swoich chłopców na posyłki, więc wiadomym było, że zaraz któryś z nich wpadnie na trop bohatera. Dialogi były albo przesadnie patetyczne, albo niepasujące do sytuacji swoim humorem i żartem. Zawsze doceniałam Goldsmana, ponieważ wymienione na początku recenzji produkcje, do których napisał scenariusz, trafiły do mnie i niejednokrotnie do nich wracałam. W Zimowej opowieści zabrakło mi akcji i faktów połączonych ze sobą w ciekawy sposób. Tutaj wszystko zostało podane na tacy i nie miałam okazji sama się czegoś domyślić. Gdy pierwsza próba dokonania cudu przez Petera się nie powiodła, a potem nagle spotkał małą, chorą dziewczynkę, niemalże wszystko było już jasne. Cierpliwie oczekiwałam końca, licząc że Goldsman mnie zaskoczy i po ostatniej scenie powiem sama do siebie „O to chodziło!”, ale ten moment nie nastał. Główny bohater zniknął, tak samo jak zniknęły resztki nadziei na dobre zakończenie.
Podczas seansu nurtowały mnie również dwie rzeczy: dlaczego zdarza się, że postaci chodzą po dworze w zimie bez wierzchnich okryć, oraz dlaczego włosy Beverly są w takim nieładzie. Przez pewien czas podejrzewałam, iż taka była po prostu moda, a ciepłe płaszcze, szaliki oraz czapki, gdy na zewnątrz panuje mróz, to coś, od czego stroniono. Jednak moment, gdy główna bohaterka spaceruje sobie bez butów po śniegu, bardzo mnie zdziwił. Pomijam już fakt, iż gruźlicy w takim stadium choroby, w jakim była dziewczyna, bez przerwy kaszlą, plują krwią i wyglądają jak ożywione trupy. Ona natomiast prezentowała się przepięknie ze swoją idealną cerą i zaróżowionymi policzkami, a elegancko uczesana na balu w ogóle nie wzbudzała podejrzeń, że z jej stanem zdrowia jest coś nie tak.
Na szczęście Zimowa opowieść ma też swoje mocne strony. Jedną z nich jest na pewno występ Russella Crowe jako ex-szefa Petera. Może nie była to jego najlepsza rola, ale w porównaniu do innych aktorów wypadł świetnie. Również ukochana głównego bohater grana przez Jessicę Brown Findlay, znaną z popularnego ostatnio serialu Downton Abbey, przykuła moją uwagę nie tylko chodzeniem boso po śniegu i oryginalną „podomową” fryzurą à la Chopin, ale także przyjemną aparycją oraz dobrym wykreowaniem postaci Beverly. W porównaniu do Colina Farrella wypadła wręcz świetnie.
Warto też zwrócić uwagę na scenografię Zimowej opowieści. Chociaż to, co robią aktorzy, i o czym rozmawiają, pozostawia wiele do życzenia, to sam wygląd i estetyka scen są przyjemne dla oka. Nie ma przesadnych efektów specjalnych, a w całej produkcji króluje gra świateł – delikatne promienie słońca odbijające się na śniegu i połyskujące na niebie gwiazdy, w które bohaterowie się często wpatrują, to chyba jedyne elementy będące interesującymi, mimo powszechnego powielania w wielu innych filmach. Nie rekompensuje to licznych braków w scenariuszu oraz zróżnicowanej poziomami gry aktorskiej, ale uprzyjemnia oglądanie dzieła.
Zimowa opowieść to przeciętniak, w zasadzie niewyróżniający się niczym na tle innych podobnych filmów. Oglądanie go przypominało w moim przypadku prawie dwugodzinne wpatrywanie się bez emocji w gigantyczny ekran. Nie polecam tej produkcji na romantyczne wieczory, gdyż taki kawał czasu można poświęcić na ciekawsze rzeczy. Szkoda, że potencjał filmu został niewykorzystany. Goldsman zdecydowanie lepiej wypada jako scenarzysta, dlatego z rezerwą podejdę do kolejnych produkcji, które wyreżyseruje, o ile takie się pojawią. Adaptacja powieści Helprina po prostu okazała się niewypałem. Pozostaje mi liczyć, że lepiej wyjdzie zapowiadana na 2015 rok ekranizacja książki Kinga, do której, na szczęście, Goldsman pisze scenariusz, a nie zajmuje się reżyserią.
Sylwia „PersilGold” Zazulak
Redakcja i korekta: Monika „Katriona” Doerre
sieci Cinema City
Tytuł: Zimowa opowieść
Tytuł oryginalny: Winter’s Tale
Kraj produkcji: USA
Język: angielski
Czas trwania: 118 min.
Reżyseria: Akiva Goldsman
Scenariusz: Akiva Goldsman
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Caleb Deschanel
Scenografia: Naomi Shohan
Kostiumy: Michael Kaplan
Montaż: Tim Squyres
Produkcja: Akiva Goldsman, Marc Platt, Michael Tadross
Obsada:
Colin Farrell – Peter Lake
Jessica Brown Findlay – Beverly Penn
Russell Crowe – Pearly Soames