„Marzenie Talithy” to pierwsza część sagi „Królestwa Nashiry”, której protagonistką jest tytułowa Talitha – bogata dziewczyna lubująca się w sztukach walki. Bohaterka wprost uwielbia ćwiczenia z fechtunku oraz wszelkie militarne zajęcia. W przyszłości pragnie dołączyć do dywizjonu i walczyć. Niestety życie szykuje jej zupełnie inny los. Kiedy niespodziewanie umiera siostra Talithy, ta musi zająć jej miejsce w zakonie – wyrzec się doczesnych przyjemności i zająć pielęgnacją Talarethów oraz Powietrznych Kamieni. Wspomniane przeze mnie Talarethy to magiczne drzewa, które gromadzą tlen, natomiast Kamienie powodują uwalnianie magazynowanego pierwiastku. Przekleństwem Królestwa Nashiry jest bowiem stopniowy zanik powietrza. Gdyby nie magiczne drzewa oraz kamienie, wszyscy zostaliby skazani na pewną śmierć. Talitha nie wyobraża sobie jednak życia w zamknięciu, uważa również, że jej siostra nie umarła przez przypadek – dziewczyna jest pewna, iż ktoś ją zamordował i za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się prawdy.
Talitha to silna, pewna siebie osóbka, niestety jest też bardzo naiwna. Nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, jaka panuje w otaczającym ją świecie. W Nashirze żyją dwa gatunki istot: Talaryci – rasa rządząca, oraz Femtyci – niewolnicy. Ci drudzy są ciągle wykorzystywani, gnębieni i zabijani z byle powodu. Dopóki Talitha przebywa w swoim pałacu, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ciężki jest los niewolników. Dopiero kiedy stawia czoło twardej rzeczywistości, zaczyna do niej docierać, że świat to brutalne miejsce. Lubię Talithę – jest za bardzo naiwna i szybciej robi niż myśli, ma jednak wielkie serce. Jako jedna z nielicznych przyjaźni się ze swoim niewolnikiem i dba o niego. Bohaterka została bardzo dobrze zarysowana – nie jest nijaka, polubiłam ją od pierwszej chwili. Wprawdzie czasami irytowało mnie jej lekkie podejście do życia, jednak nie na tyle, bym stwierdziła, że osoba Talithy działa mi na nerwy. Również Saiph, niewolnik dziewczyny, zyskał sobie moją sympatię. Z tej dwójki to on był bardziej opanowany, rozsądniejszy – stanowił przeciwieństwo Talithy. Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby nie on, dziewczyna by sobie nie poradziła.
Jeżeli już wspominam o bohaterach, warto zwrócić uwagę także na czarny charakter występujący w tej książce. Jest nim ojciec dziewczyny, hrabia Megassa. To okrutny, bezwzględny i wyrachowany typ. Czasami lubię złych bohaterów za ich złożoność charakteru czy inteligencję, jednak nie tym razem. Hrabia to czyste wcielenie zła, nie ma w nim nic godnego uwielbienia. Został dobrze wykreowany – budzi nienawiść i antypatię.
Licia Troisi słynie z tego, że w swoich powieściach tworzy wspaniałe światy. Nie inaczej jest i tym razem. Ta barwność i dbałość o szczegóły znowu mnie urzekły, spowodowały, że chciało mi się czytać nowe dzieło pisarki. Licia po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i stworzyła zapierający dech w piersiach świat z własną mitologią, nazewnictwem i historią. Nie poszła na łatwiznę, nie zżynała od innych twórców. Właśnie za to najbardziej podziwiam pisarkę, nie dość, że ma niesamowitą wyobraźnie, to jeszcze potrafi zbudować uniwersum od początku do końca. Sprawia, że jej świat jest żywy i bardzo przekonujący. Momentami łapałam się na tym, iż myślałam jakby to było żyć w takim miejscu.
Kolejnym plusem jest wgłębianie się w psychikę postaci. Nie lubię, gdy pisarze traktują swoich bohaterów w nijaki sposób – po prostu ich tworzą, rzucają w wir wydarzeń i skupiają się na przedstawieniu przygód protagonistów. Mnie to nie wystarczy. Chcę więcej – chcę wiedzieć co bohaterowie czują i myślą. Dzięki temu są mi bliżsi, mogę się z nimi utożsamić, polubić ich. I właśnie tak jest w przypadku „Marzenia Talithy”.
Skoro świat wykreowany przez Licię Troisi urzeka i zachwyca barwami, to również okładka powinna spełniać podobną funkcję. Muszę przyznać, że obwoluta książki bardzo mi się spodobała, jest rewelacyjnym uzupełnieniem opowiedzianej historii. Widzimy na niej główną bohaterkę powieści, która trzyma w ręce miecz. Nie chcę zdradzać czym jest broń, wspomnę tylko, że pojawia się w powieści. Tak samo tło, czyli wprowadzenie elementu powietrza, ma swoje odbicie w rzeczywistości książki. Autor okładki naprawdę się postarał. Widać, że wiedział o czym jest powieść, do której tworzył grafikę.
Język dzieła urzeka swoją prostotą. Nie przytłacza czytelnika skomplikowanym słownictwem czy stylizacją. Stawia na łatwość przekazu. Dzięki temu książkę czyta się szybko i przyjemnie. Niestety nie jestem w stanie stwierdzić, czy błędy językowe, stylistyczne i interpunkcyjne zakłóciły dobry odbiór dzieła, gdyż czytałam egzemplarz przed ostateczną korektą.
Komu polecam pierwszą część „Królestw Nashiry”? Na pewno miłośnikom twórczości Lici Troisi. Według mnie książka spodoba się również każdemu, kto lubi dość barwne i kolorowe opisy, wciągającą fabułę oraz żywych bohaterów. Wprawdzie akcja nie jest dynamiczna i miejscami bywa nudno, jednak to tylko drobne niedociągnięcie, które nie ma większego wpływu na odbiór powieści.
Monika „Katriona” Doerre
Redakcja i korekta: Paulina Maria “Lorelay” Szymborska-Karcz
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękujemy Zielonej Sowie.
Tytuł: Królestwa Nashiry. Marzenie Talithy
Autor: L. Troisi
Wydawca: Zielona Sowa
Premiera: 17 październik 2012
Wydanie: I
Tytuł oryginału: I Regni Di Nashira. Is Sogno Di Talitha
Gatunek: powieść
Przekład: Katarzyna Kolasa-Garibotto
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 406
ISBN: 978-83-265-0464-8