Opóźniony konflikt
Na kilka dni przed pierwszym września 1939 roku podłożona przez zamachowca bomba zabija Adolfa Hitlera. Władzę w III Rzeszy przejmuje Hermann Göring, sytuacja w Europie się uspokaja. II Wojna Światowa wybucha dopiero dwa lata później. W lipcu roku 1941 na rozkaz Stalina na Polskę i Finlandię ruszają wielomilionowe siły Armii Czerwonej, napędzane przez przestawioną na zbrojenia gospodarkę ZSRR. Jeśli wszystko pójdzie po myśli komunistów, krasnoarmiejcy zatrzymają się dopiero nad Atlantykiem. Skojarzenia z pierwszą częścią Red Alert wskazane.
Historię wielkiego konfliktu polsko-sowieckiego poznajemy w różnych sytuacjach, obserwując narady na Kremlu, dyskusje oficerów sztabowych, sytuację na najważniejszych odcinkach frontu, wreszcie czytając raporty z kolejnych bitew i potyczek. Wśród mrowia przewijających się na kartach powieści postaci trudno jest wybrać tę główną, chociaż przez pewien czas do tego miana aspiruje Marek Bagiński, pilot, specjalista od techniki lotniczej i bokser wagi średniej. Pojawia się on w wielu kluczowych scenach, jednak to nie na nim skupia się akcja.
W zasadzie to nie skupia się na nikim. Tematem przewodnim jest wojna i wszystko to, co z nią związane, zaś polem działań cała wschodnia granica II RP, Warszawa, Moskwa, a od pewnego momentu także i Londyn. Przez te miejsca przewija się mrowie postaci. Część z nich nakreślono słabo, część nieco lepiej, ale niemal żadna, nie licząc tych znanych z kart historii, nie zapada na dłużej w pamięć. Z postaci fikcyjnych wyjątek stanowi Bagiński, z racji dużej ilości scen (przy okazji – te toczące się w Londynie sprawiały wrażenie zwykłego zapychacza) oraz jeden z radzieckich oficerów, Siemion Tychenko, oferujący Polakom wielką akcję dywersyjną na terenie Związku Radzieckiego. Cała reszta była niczym aktorzy, co to weszli na scenę, odegrali swoją rolę i po chwili zniknęli za kulisy.
Na całe szczęście autor pomyślał o mniej zorientowanych w historii czytelnikach i, co zresztą sam przyznaje w posłowiu, wykorzystał część znanych nazwisk i wojskowych konstrukcji, pewne wydarzenia spłycił, a innych nawet nie wziął pod uwagę. Również technicznego żargonu nie ma nazbyt wiele, a jeśli już się pojawia, to ze stosownymi objaśnieniami. Więcej na polsko-radzieckiej wojnie ludzkiego trudu i męstwa, niż chwalenia się najnowszymi osiągnięciami techniki. Podobnie jak w „Osi Czasu”.
Na wyróżnienie zasługuje zakończenie. Trzystrunicowa książka jest pierwszym tomem cyklu, więc siłą rzeczy nie wyjaśnia ona wszystkiego. Wręcz przeciwnie – pozostawia czytelnika z masą ledwo nakreślonych, a przy tym szalenie ciekawych wątków, z których wiele wystarczyłoby na osobne, grube powieści. Już dla samej odpowiedzi na pytanie: “co będzie dalej?” warto czekać na drugi tom.
Krew, pot i łzy
Wojna, biorąc pod uwagę tak groźnego agresora, powinna być pełna okrutnych scen. Takie się pojawiają, ale tylko w momencie, gdy akcja przedstawiana jest z punktu widzenia pojedynczych żołnierzy. Można wtedy, czasem, znaleźć dość dosadne opisy. Wraz ze zmianą skali zmienia się sposób narracji. Nie ma już pojedynczych ciał, na których dogasają płomienie z miotaczy ognia, tylko informacja, że w pierwszym dniu bitwy padło sto tysięcy czerwonoarmistów.
Pisanie powieści na podobieństwo monografii historycznej trudno oceniać negatywnie. Jednak styl ten ma swoje wady. Przedstawiona z jego pomocą wojna przestaje być tak okrutna, jak w rzeczywistości. Co prawda autor podkreśla, że stworzył jedynie uproszczoną symulację, ale można odnieść wrażenie, że poszedł o krok za daleko. Ciszewskiemu w „www.1939.com.pl” wystarczyła jedna scena do stworzenia odpowiedniego, przygnębiającego nastroju, podczas gdy Wolff zrobił to dużo później i ze zdecydowanie słabszym efektem.
Problem pojawia się również przy oddaniu ducha ZSRR. Sceny z udziałem Stalina, któremu doradcy boją się przekazać złe wieści w obawie przed utratą życia, na zimno kalkulującego swoje dalsze posunięcia i podboje, napawają grozą. Z drugiej strony, gdzie nastrój osaczenia? Gdzie czający się za każdym rogiem szpicle i donosiciele? Gdzie to wszechobecne, komunistyczne państwo z jego przerażającymi komisarzami? Jedyny strzał w plecy uciekającego żołnierza, jaki zapamiętałem, został oddany przez oficera wojskowego, a nie politycznego. Bagińskiego ślą do Moskwy na przeszpiegi, ale czasem ma się wrażenie, że pojechał na wakacje. Szkoda, że potencjał tkwiący w wielu wątkach nie został wykorzystany.
Język
W alternatywnym roku 1941 II Rzeczpospolita, wraz z całą jej romantyczną i niepodległościową przeszłością, wciąż istnieje. Stąd dorożkarz w odpowiedzi na pytanie klienta mówi: “jak łaskawy pan każe”, barmana określa się mianem “pan starszy”, zaś wielu oficerów traktuje swój honor jako cenniejszy niż życie. Scen obyczajowych jest co prawda niewiele, ale utrzymano je w klimacie epoki.
W powieści zawarto bardzo mało humoru. Owszem, wielka wojna w obronie bytu państwowego to słaby temat do żartów, ale scen, które mogłyby nieco rozluźnić atmosferę wyraźnie brakuje. O ile z początku takowe się jeszcze pojawiają, tak już w trakcie działań wojennych trzeba się mocno wysilić, by odnaleźć chociaż jedną. A przecież Ciszewski w www.1939.com.pl udowodnił, że nawet przystawiając bohaterowi lufę do skroni można to uczynić bez śmiertelnej powagi.
Czy warto?
„Kryptonim burza” to modelowy przykład dobrego pierwszego tomu cyklu – nakreślono kilka interesujących wątków, przedstawiono główne postacie, przede wszystkim zaś powieść ta rozbudziła apetyt na więcej. Żywy i barwny język w połączeniu z fabularnym rozmachem, dbałością o detale (nazwiska dowódców, uwzględnienie faktu, że Polacy mają o co walczyć, a Rosjanie nie) oraz prawdopodobnym scenariuszem wydarzeń, zachęcają do dalszej lektury, zaś bibliografia oraz mapka obrony wschodnich ziem Rzeczpospolitej dowodzą, że autor potraktował swoją pracę poważnie.
Bolą trochę zastosowane przez Wolffa liczne uproszczenia. O ile jest to uzasadnione w przypadku faktów i postaci historycznych, o tyle w momencie odniesienia się do ZSRR razi spłycenie jego ducha, niewykorzystanie mocy tkwiącej w wielu scenach, problemy z oddaniem atmosfery i grozy wojny. Całość jest bardzo historyczna, bliższa opracowaniom naukowym niż powieściom. Przez to książkę czyta się przyjemnie i z dużym zainteresowaniem, jednak w trakcie lektury ma się wrażenie, że czegoś w tym wszystkim zabrakło.
Łukasz “Salantor” Pilarski
Korekta: Monika “Katriona” Doerre
dziękujemy wydawnictwu Ender.
Autor: Vladimir Wolff
Tytuł: Odległe Rubieże. Kryptonim Burza.
Wydawnictwo: Ender
Seria: WarBook
Data wydania: 2012 r.
Miejsce wydania: Ustroń
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Projekt okładki: Mariusz Kozik
ISBN: 978-83-62730-07-0
Liczba stron: 320
Format: 144 x 207 mm
Cena: 34.90 zł