Star Wars: Knights of the Old Republic (w skrócie KotOR) to wspaniała gra, wyprodukowana przez BioWare, znane z takich RPG-owych hitów jak Neverwinter Nights czy Baldur’s Gate. Poprzeczka postawiona więc była dość wysoko. KotOR, nie dość że jest przyzwoitym RPG-iem, to – jak sama nazwa wskazuje – osadzony jest w świecie Gwiezdnych Wojen, uwielbianym przez rzesze fanów.
System walki nie jest skomplikowany. Jeśli ktoś miał styczność z Dungeons&Dragons, będzie czuł się jak w domu – d20 powinno brzmieć znajomo. RPG-owym nowicjuszom nie powinno to przeszkadzać, cała mechanika jest „ukryta” – można spokojnie przejść grę, nie wnikając w nią zbytnio. Przykład? Obrażenia zadawane przez broń nie są podawane jako 2d6, 1d8, tylko w prosty sposób, np. „3-16 punktów życia”. Mało tego, nie trzeba nawet ingerować w statystyki bohatera – dostępna jest opcja automatycznego levelowania postaci. Oczywiście bardziej obeznani w temacie gracze mogą dowolnie kierować rozwojem swoich bohaterów – nie tylko głównego, w momencie dołączenia postaci do naszej drużyny możemy także przejąć kontrolę nad jej dalszym rozwojem. Nic nie stoi na przeszkodzie, by kazać wookieemu odrzucić bowcaster i wyszkolić go w walce dwoma vibroswordami.
Sterowanie jest proste, przyjemne i intuicyjne. Poruszamy się klawiszami WSAD, myszką wskazujemy interesujące nas obiekty i przeklikujemy się przez dialogi i tabelki. Walka toczy się w czasie rzeczywistym, w każdej chwili można ją zatrzymać, by wydać odpowiednie rozkazy, użyć apteczek, czy też skorzystać z Mocy.
Przy tworzeniu bohatera (lub bohaterki) wybieramy jedną z klas – Soldier, Scout albo Scoundrel, które określają, czy nasza postać będzie się posługiwać siłą, sprytem, a może jednym i drugim. To samo dzieje się, gdy zostaniemy w końcu Jedi – wybierzemy tu albo brutalne posługiwanie się siłą, albo postać, która woli korzystać z Mocy. System korzystania z niej nie jest na szczęście zapożyczony z D&D – nie ma dziennego limitu wykorzystania czarów lub odpoczywania przed ich użyciem – tu Moc (mana) regeneruje się z czasem. Życie z kolei nie odnawia się samo, można użyć stosownej Mocy lub apteczek. Ciekawie sprawa przedstawia się, gdy w drużynie mamy droidy, nie działają bowiem na nie zwykłe apteczki, trzeba używać specjalnych repair kitów.
Nasz bohater może również posiadać przeróżne umiejętności, takie jak specjalizacja w komputerach (która przydaje się np. do hackowania terminali czy wyłączania systemów obronnych), zdolności naprawiania (np. droidów), korzystania z apteczek, czy też skradania się. Można również specjalizować się w użyciu różnych typów broni (blastery, miecze – zarówno pojedyncze, jak i podwójne) i uczyć się specjalnych ciosów. Niestety muszę tu wspomnieć o jednej z (na szczęście niewielu) wad KotORa – blastery są wyraźnie słabsze od mieczy (szczególnie świetlnych), a walka dwiema brońmi opłaca się o wiele bardziej, niż jedną – może to drażnić tych, którzy chcą jak najlepiej odgrywać swą postać i wiedzą, że Jedi walczą jednym mieczem.
Grafika jest wspaniała jak na swoje czasy i wcale się nie zestarzała, nadal może cieszyć oko, szczególnie na najwyższych detalach. Modele postaci są zrobione starannie, szczególnie jeśli chodzi o alienów – jest na co popatrzeć. Lokacje są dopracowane i na tyle różnorodne (podobny do dżungli Kashyyk, pustynna planeta Tatooine, podwodny Manaan), że nie można narzekać na monotonię.
Wszystkie dialogi mają podkładane głosy. Aktorzy zostali dobrze dobrani. Co spodoba się na pewno fanom SW, alieni często mówią własnymi językami – można więc zachwycać się rykami futrzastych wookieech, mową Huttów czy Twi’leków, czytając jednocześnie przetłumaczone słowa. Efekty dźwiękowe również zadowolą maniaków serii, bowiem brzmią identycznie jak w Starej Trylogii – strzały z blasterów, odgłosy mieczy świetlnych, dźwięki wydawane przez startujące statki… Jeśli chodzi o muzykę, to twórcom gry udało się stworzyć nowe utwory (przez co fani SW, znający soundtracki na pamięć, nie zanudzą się), które jednak nawiązują do znanych melodii, np. do „Imperial March” czy „The Force”.
Wspomnę jeszcze o settingu i fabule – akcja dzieje się tysiące lat przed Starą Trylogią. Nie ma się jednak co martwić, że gra nie będzie trzymać klimatu serii – jest wręcz przeciwnie. Jest w niej wszystko to, co najlepsze w obu Trylogiach, mnóstwo nawiązań i smaczków. Możemy przyłączyć do drużyny wookieego, droida protokolarnego (o psychice skrajnie różniej od poczciwego Threepio), można polatać ścigaczem, zagrać w pazaaka (grę karcianą podobną do sabacca, w którego to Han Solo wygrał Najszybszą Kupę Złomu w Galaktyce), a także polatać statkiem, który nazywa się Ebon Hawk i przypomina nieco Millenium Falcona. Fabuła jest dobra, wciągająca, z fabularnym twistem równie mocnym, co słynne „Luke, I’m your father”, a ogrom questów pobocznych pozwala zanurzyć się w świat. Za swoje uczynki ponosi się konsekwencje – można trzymać się jasnej strony Mocy, lub też przejść na ciemną stronę.
Polecam gorąco fanom SW i nie tylko – nawet jeśli odejmie się całą radochę z przebywania w ukochanym uniwersum SW, pozostaje jeszcze radość z grania w kawał dobrego RPG-a.
Gosia „Firewarrior” Stopińska
Tytuł: Star Wars: Knights of the Old Republic
Producent: BioWare Corporation
Wydawca: LucasArts
Ddystrybutor PL: Licomp Empik Multimedia
Światowa data premiery: 18 listopada 2003
Data wydania w Polsce: 18 grudnia 2003
Wymagania wiekowe według PEGI: 12+
Platformy: PC, XBOX
Cena w dniu premiery: 169 zł