Prawdę powiedziawszy po książce duetu Ned Vizzini i Chris Columbus spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Dzieło reżysera pierwszych dwóch filmów o przygodach Harry’ego Pottera czy też ekranizacji powieści „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej pioruna” okazało się prozą o wszystkim i o niczym, gdzie tempo akcji oraz miszmasz wątków i motywów okazuje się idealną receptą na zaserwowanie czytelnikowi chaotycznej lektury, która dosłownie przytłacza. Czasami za dużo wcale nie oznacza dobrze.
A wszystkiemu winna fabuła. Po pierwsze, sam pomysł nie okazał się niczym oryginalnym – „Dom tajemnic” stanowi swego rodzaju połączenie serii „Ulysses Moore” oraz trylogii „Atramentowy świat”, tylko wykonanie nie jest tak dobre, jak w przypadku kopiowanych książek, a po drugie całości nadano iście niewiarygodny, i bynajmniej nie chodzi mi tutaj o przynależność gatunkową, wydźwięk. Dlaczego? Wyobraźcie sobie bohatera rannego w ramię (został ugodzony strzałą), który przez ów uraz zaczyna pluć krwią. Albo ośmiolatkę zachowującą się jak dorosły człowiek; niestraszni jej piraci, walka czy spotkanie z olbrzymem. A może piętnastolatkę wiedzącą jak przeprowadzić operację. Nie wspomnę o domu, któremu niegroźne zatopienie, tornado, wstrząsy i upadek z dużej wysokości.
Jeżeli zaś chodzi o bohaterów, są za mało wiarygodni. Nie polubiłam żadnej postaci pojawiającej się na kartach powieści Vizziniego i Columbusa. Brendan za bardzo przypomina innych chłopięcych protagonistów książek młodzieżowych, Kordelia okazuje się bardziej zmienna niż wiatr, raz postępuje odpowiedzialnie, by za chwilę pokazać, iż jest najbardziej niedojrzała ze wszystkich, a Eleanor to ośmiolatka nie zachowująca się jak dziewczynka w jej wieku. Nie wspominając już antagonistach – zamiast wzbudzać lęk i strach, sieją zgrozę innego rodzaju. Są po prostu niedopracowani, byle jacyś znaleźli się w książce.
Owszem, akcja rozkręca się bardzo szybko, jednak rozwiązania, jakie stosują autorzy, wołają o pomstę do nieba. Wpakowanie mnóstwa niesamowitości do jednego worka okazało się bardzo złym pomysłem. Czytelnik zostaje bowiem przytłoczony tym wszystkim, co się dzieje, w pewnym momencie można poczuć dyskomfort – książka zamiast dawać rozrywkę, męczy. Tak jak niektóre kolory razem zestawione gryzą się ze sobą, książka ze źle poprowadzonym konceptem i zbyt dużą masą nieprzemyślanych wątków zamiast przyciągać, odpycha.
A wielka szkoda, bo pierwsze sto stron powieści było naprawdę ciekawe. Jednak później autorzy chcieli przekazać czytelnikowi za dużo wrażeń, przez co po prostu przedobrzyli. Książka za bardzo przypominała produkcję filmową, tak jakby twórcy chcieli w papierowym świecie umieścić mnóstwo efektów specjalnych.
W ostatecznym rozrachunku „Dom tajemnic” okazał się mało ciekawą lekturą. Chaos, jaki panuje w utworze, odstrasza. Podobno „Śpiewać każdy może”, natomiast na pewno nie każdy powinien pisać. Chris Columbus powinien pozostać przy reżyserowaniu i produkowaniu dzieł, bo w filmach potrafi porwać widza, natomiast w książkach ta sztuka mu się nie udaje.
Monika „Katriona” Doerre
Korekta: Matylda Zatorska
wydawnictwu Znak emotikon
Tytuł: Dom tajemnic
Tytuł oryginalny: The House of Secrets
Autor: Chris Columbus, Ned Vizzini
Tom serii: I
Wydawnictwo: Znak emotikon
Tłumaczenia: Katarzyna Janusik
Data i miejsce wydania: 4 listopada 2013
Oprawa: twarda z obwolutą
Wydanie: I
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 512
ISBN: 9788324019625