Wydawać się może, że na kontynuację świetnie promowanej książki składa się siedem niewielkich rozmiarów opowiadań. I tak, i nie, ponieważ każde z nich faktycznie opisuje pojedynczą historię, niemniej zgodnie z przysłowiem „im dalej w las, tym więcej drzew” wraz z rozwojem akcji czytelnik dowiaduje się coraz więcej na temat Dreszcza i jego kompanów, ponieważ kolejny tekst poszerza jego charakterystykę psychologiczną o znaczące detale. Zarówno dobrych, jak i złych. I choć w przypadku antagonistów powieści miałam wrażenie, że są oni niedopracowani, jakby stworzeni w pośpiechu na potrzeby akcji (przypuszczam, iż swoje możliwości pokażą w trzeciej części serii), to jednak ogół bohaterów wypada o wiele lepiej niż w przypadku pierwszej odsłony książki, bowiem przestają być tacy jednowymiarowi. „Są pieniądze, są kebaby i jest nowa knajpa”, a do tego wszystkiego dodałabym o wiele lepszą fabułę.
Z czym ma do czynienia wiecznie skacowany stary rockman? Z kłopotami w postaci węglowego zombie (i dziwnym trafem zamieszanych w to studentów), rzeźnikiem z Sosnowca (nic zaskakującego, biorąc pod uwagę polskie internetowe uprzedzenie do tego miasta), a także z najprawdziwszą mafią (nie tą podwarszawską z Prószkowa, ale budzącą strach w południowo-zachodniej części kraju). A na domiar złego Rychu chce pomścić swego towarzysza i nic go przed tym nie powstrzyma, nawet najgorsi i niecni wrogowie, a pomóc mu mogą jedynie żule superbohaterowie, bowiem nikt nie rozumie Dreszcza lepiej niż kumple od flaszki.
Obok dość przewrotnej tematyki pojawia się ta poważna, zmuszająca do myślenia i nieco wyciszająca. Króciutkie opowiadanie zatytułowane Spellbound zdecydowanie wyróżnia się spośród zabawnych i miejscami obscenicznych historii (o czym później). Dlaczego? Bowiem jest smutne, porusza poważny problem alkoholizmu wśród dorosłych i dzieci niepotrafiących sobie poradzić z niemocą wobec otaczającej przemocy i biedy. Mam mieszane uczucia, ponieważ nie spodziewałam się tak przygnębiającej historii obok naprawdę grubiańskich opowiadań. A w przypadku tych pozostałych można być pewnym jednego – braku jakichkolwiek granic. Autor żartuje sobie ze wszystkiego, a zwłaszcza z szeroko pojętej popkultury. Seans porno Avengersów? Nie ma sprawy! Sprośny i wulgarny język? Wszak czego można się spodziewać po bohaterach, którzy są zwykłymi ulicznymi pijaczkami? A to wszystko w rytmie starej, dobrej muzyki rockowej.
Tym, co zdecydowanie nie podobało mi się w Dreszczu II, jest oprawa graficzna. O ile w przypadku pierwszej części okładka była klimatyczna i faktycznie oddająca ogólny klimat powieści, to Facet w czerni są fatalnie wydani. Zamiast energicznej postaci czytelnik dostaje starego dziadka (aby nie powiedzieć dziada) w skórzanej kurtce i powiewającą nie wiadomo skąd peleryną z napisem AC/DC. I nawet świetnie skomponowany stylistycznie blurb (z kebabami, słitfocią i pieniędzmi) nie pomaga, ponieważ okładka jest po prostu brzydka i odpychająca.
Muszę uczciwie przyznać, że Dreszcz II, podobnie jak Chłopcy 2, to utwór o wiele lepszy i bardziej dopracowany pod względem fabuły niż tom otwierający serię. I prawdopodobnie na tym się nie skończy, ponieważ zwroty w akcji świadczą, iż prawdopodobnie ukaże się trzecia część przygód Rycha Zwierzchowskiego. Fani twórczości Jakuba zapewne już zacierają rączki z tego powodu. I choć książka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, to jednak warto po nią sięgnąć. Jest lekka, łatwa i przyjemna, i właśnie z takim nastawieniem trzeba podchodzić do najnowszego dzieła Ćwieka.
Patrycja ‘Pattyczak’ Wołyńczuk
Korekta: Monika ‘Katriona’ Doerre
Tytuł: Dreszcz 2: Facet w czerni
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data i miejsce wydania: 27 czerwiec 2014, Lublin
Oprawa: miękka
Wydanie: I
Liczba stron: 280
ISBN: 978-83-7574-994-6