Sybella przebywa na dworze Alaina d’Alberta, oczekując aż na jego ciele pojawi się śmiercionośne znamię, dzięki któremu dowie się, że może zabić mężczyznę. Zadanie tylko z pozoru wydaje się proste, przecież spędzanie całego dnia w pałacu powinno być przyjemnością, tymczasem rzeczywistości okazuje się zupełnie inna. Córka d’Alberta, a za razem dama do towarzystwa głównej bohaterki, szpieguje protagonistkę, przekazując potem, w zamian za kosztowne podarki, informacje ojcu, a w tłumie możnowładców z całej Europy krążą zdrajcy, również znajdujący się na liście ludzi do zabicia boga Mortaina, z którymi Sybella musi dać sobie radę, nie wywołując przy tym skandalu.
O ile w poprzedniej części fabuła była nudna i przewidywalna, tak w „Mrocznym triumfie” posiada drobne „smaczki” pozwalające mi na chwilę wstrzymać oddech. Przechadzki głównej bohaterki, wiążące się ze szpiegowaniem d’Alberta, kilkakrotnie mogły zakończyć się tragicznie, lecz w ostatniej chwili, po długim utrzymywaniu w niepewności, Robin LaFevers tak prowadziła akcję, że mogłam odetchnąć ze spokojem. „Mroczny triumf” okazał się zdecydowanie bardziej dynamiczny – nareszcie coś się dzieje, chociaż zdarzają się momenty zastojów, nie wnoszące nic do ogółu wydarzeń przedstawionych w powieści. Gdyby Robin LaFevers nie przedłużała niepotrzebnie, na przykład chwil porannego przygotowywania Sybelli przez Jamette i Tephanie, mycie, czesanie włosów i wybór sukni zajmują kilka stron, powiedziałabym, że jest wręcz doskonale. Ten drobny szkopuł jednak mi na to nie pozwala, ponieważ w doskonałej książce nie ma czasu na znudzenie oraz myślenie, że dana akcja za długo się ciągnie.
W poprzedniej części serii główną bohaterką była Ismae, która, chociaż perfekcyjnie wyszkolona w zabijaniu, przypominała nierozgarniętą, przestraszoną dziewczynkę. Tym razem na pierwszym planie stoi jej koleżanka po fachu, niestety, również budząca moje zastrzeżenia, ponieważ mimo swojej służby dla Mortaina i lekcji pobieranych w zakonie (wykłady związane z doskonałym zabijaniem bez pozostawiania śladów) czasami jest nieprofesjonalna, a jej zachowanie nie pasuje do kreowanego przez autorkę charakteru. Robin LaFevers najprawdopodobniej zależało na stworzeniu bohaterki jako silnej, niezależnej i mądrej dziewczyny, potrafiącej stawić czoła każdemu problemowi. Jednak zdarzało się, że reakcje dziewczyny odbiegały od tej wizji – niepewność, trudności w podjęciu decyzji i sprzeciwianie się woli zakonu zaburzyły ten idealny obraz, przez co Sybella czasami wydawała się mało inteligentną osobą. Nie raz też okazywała się bardzo nerwowa – gdy ktoś ją zirytował, a nie darzyła go sympatią, od razu miała ochotę wbić mu sztylet w serce. Chociaż takowe sytuacje są tylko pojedynczymi przypadkami, sprawiają, iż dziewczyna jest dla mnie dziecinna i dziwna, bo nie potrafi inaczej rozładować emocji, jak tylko wyrządzeniem komuś krzywdy.
Wspominałam, że w porównaniu do poprzedniej części w „Mrocznym triumfie” narrację pierwszoosobową poprowadzono lepiej i bardziej dynamicznie. Poznawanie zamku, dworu, innych postaci i wydarzeń z perspektywy głównej bohaterki tym razem sprawdziło się doskonale, ponieważ przemyślenia Sybelli nie były za długie i przesadnie filozoficznie, ale pozwalały dobrze wyobrazić sobie otaczający ją świat. Dziewczyna ma w sobie jednak pokłady złości, które na szczęście nie są zbyt często uzewnętrzniane, ale psują harmonię jej wewnętrznych monologów. Patrzy na wszystko i wszystkich przez pryzmat nienawiści, bez względu na to, czy dana osoba przysporzyła jej kiedykolwiek przykrości, czy nie. Moim zdaniem Sybella mogłaby być bardziej czujna, spokojna i nawet odrobinę sceptyczna, co pozwoliłoby jej trzeźwo myśleć oraz pomogło w niejednych kłopotach.
„Mroczny triumf”, stylizowany na powieść gotycką, to pozycja dla fanów owego gatunku i historii. Osobiście nie przepadam za książkami, których akcja osadzona jest w quasi-średniowieczu, nawet jeśli pojawia się wątek fantastyczny, ale zdaję sobie sprawę, że takowe tytuły posiadają swoich zwolenników. Z ciekawością czytałam zarówno „Posępną litość” jak i „Mroczny triumf”, gdyż są to powieści dobre i warte uwagi. Martwi mnie jednak, że po raz kolejny muszę powiedzieć, iż w księgarni przeszłabym obok nich obojętnie, nawet na nie nie zerkając. Ciekawi mnie, czy ukaże się trzecia część cyklu, a jeśli tak, to czyje losy poznam tym razem.
Sylwia „PersilGold” Zazulak
Redakcja i korekta: Monika „Katriona” Doerre
Autor: Robin LaFevers
Tytuł oryginalny: Dark Triumph
Tytuł polski: Mroczny triumf
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24 kwietnia 2014
ISBN: 9788375749427
Liczba stron: 504