Ciężko nastawiać się na obecność w recenzowanym tytule fabularnych wodotrysków – główny bohater to Chris, szeregowy pracownik korporacji zajmującej się projektowaniem opakowań. I jednocześnie podręcznikowy przykład osoby, której brakuje wiary w siebie i asertywności – co doprowadza do rychłego konfliktu z jej bufonowatym przełożonym, Philem. Sytuacji wcale nie poprawia zapowiedź dwudniowego tytułowego obozu integracyjnego na bezludnej wyspie. Tam zaś okaże się, że korporacyjne szczury pozostaną bez możliwości opuszczenia tropikalnego raju.
Właściwie to cały półtoragodzinny seans „Obozu integracyjnego” można nazwać marną, niskobudżetową parodią „Jądra ciemności” Conrada. Sceneria diametralnie inna, bo akcja filmu nie rozgrywa się w sercu Afryki, lecz na bezimiennej, bezludnej wysepce. Motyw przewodni jest zaś podobny do klasyki literatury – wśród rozbitków dość szybko wyodrębnia się grupa sprowadzająca swojego lidera (czyli Phila) do roli boga. Powrót do cywilizacji w takim przypadku nie wydaje się być tym na co były kierownik, obecnie zaś bóstwo, czeka z utęsknieniem. Jeszcze innymi słowami: „Obóz integracyjny” to film o tym, że z wyspy trzeba jakoś uciec. Koniec tematu – bo scenarzyści bynajmniej nie pokusili się o wykorzystanie danej im scenerii czy samego Van Damme’a.
Skoro już o aktorach mowa – tutaj także zieje wielka pustka. Kilkanaście nazwisk, z czego na scenie liczą się tak naprawdę może ze cztery – pozostałe odgrywają jedynie role statystów (a i nawet to wychodzi im co najmniej żenująco). Paradoksalnie jednak to nie Van Damme zasługuje na największą uwagę – co gorsza, gwiazda kina akcji zachowuje się, jakby trafiła na plan zdjęciowy przypadkiem, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Wszystko za sprawą wyjątkowo krótkiej i trzecioplanowej roli – a umniejszenie jego legendy do jednego marnego kopniaka w samym finale to już okrutny żart z widza. Tylko Rob Huebel (w roli Phila) ratuje „Obóz integracyjny” od strony aktorskiej – udało mu się zaskakująco dobrze odegrać bufona, na jakiego kreują tego bohatera twórcy od pierwszych minut. Jednakże najważniejsza postać w filmie, Chris (Adam Brody), to paradoksalnie także… najgorsza. Zupełnie nijaka i niewyrazista – nawet sklecony naprędce motyw jego wewnętrznej przemiany nie ratuje tej sylwetki.
Nie ma się co oszukiwać – „Obóz integracyjny” to potworny gniot, który nigdy nie powinien zostać wyprodukowany. Tylko niemal zerowe aktorstwo i kpina, jaką jest rola Van Damme’a, praktycznie dyskwalifikują film w oczach przeciętnego widza. Do tego dochodzi jeszcze nijaka historia, wyjątkowo kiepskie dowcipy (w końcu to komedia) i bardzo tanie efekty specjalne (naprawdę warto przyjrzeć się dłużej rzekomym głębokim ranom szarpanym przewodnika – lepszy efekt zapewne można by uzyskać poprzez spryskanie Van Damme’a odrobiną keczupu). Krótko mówiąc: omijać. Szerokim łukiem.
Dystrybutorowi filmu, Monolith Video
Dawid “Fenrir” Wiktorski
Korekta: Monika “Katriona” Doerre
Tytuł: Obóz integracyjny
Tytuł oryginału: Welcome to the Jungle
Gatunek: komedia
Czas trwania: 1 godz. 35 min.
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania, Portoryko
Premiera polska: maj 2014
Reżyseria: Rob Meltzer
Scenariusz: Jeff Kauffmann
Obsada:
Storm Jean-Claude Van Damme
Adam Brody: Adam Brody
Phil: Rob Huebel
Lisa: Megan Boone