To nie był dobry dzień dla Arthura Denta. Nie dość, że z powodu budowy obwodnicy jego dom został wyburzony, to jeszcze ten sam los miała podzielić… Ziemia, przez budowę międzygalaktycznej autostrady. Co więcej, tego samego dnia Arthur dowiaduje się, że jego przyjaciel Ford jest przybyszem z kosmosu, współautorem przewodnika o jakże wdzięcznym tytule – „Autostopem przez Galaktykę”. Bohaterowie razem wyruszają w podróż w kosmos. Na swojej drodze spotykają między innymi dwugłowego kosmitę Zaphoda Beeblebroxa i nieco… melancholijnego robota Marvina. To będzie wyprawa życia!
Jest mi trudno ocenić fabułę, jak i bohaterów „Autostopem przez Galaktykę”. Mam wrażenie, że autorowi wcale nie chodziło o to, aby czytelnik polubił Arthura i Forda czy ich znienawidził. Wątpię też, by liczyło się dla niego, czy ta historia kogokolwiek zaciekawi. Wydaje mi się, że fabuła i postacie są tylko nośnikami komizmu i to jego stworzenie było dla autora najważniejsze. Jeśli tak, to plan udało mu się zrealizować w stu procentach. Gdy z tyłu książki przeczytałam, że jest polecana nie tylko fanom Monthy Pythona, obawiałam się, że to jedynie tani chwyt marketingowy. W żadnym razie! Humor obecny w książce Adamsa to faktycznie ta sama mieszanka absurdu oraz irracjonalności, która pojawia się w produkcjach tej kultowej grupy. „Autostopem przez Galaktykę” to zdecydowanie jedna z najśmieszniejszych książek z jakimi się spotkałam. Muszę jednak ostrzec, że brytyjski humor jest dość specyficzny, więc znajdą się osoby, do których nie trafi. Mimo to radziłabym zaryzykować – stracić można niewiele – a zyskać? Parę godzin prawdziwej jazdy bez trzymanki – podróż w kosmos z nietypowymi towarzyszami, garść filozoficznych rozmyślań, odpowiedź na pytanie o sens istnienia, a to wszystko polane solidną porcją absurdu. Palce lizać!
Dziś musi być czwartek. Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki
Ilustracje w książkach pojawiają się niezbyt często i gdy już są, raczej nieszczególnie zwracają moją uwagę, lecz tym razem było inaczej. Przejrzałam je przed lekturą, w jej trakcie i gdy już odkładałam powieść na półkę. Może samo wykonanie nie powala na kolana, ale to, co rysunki przedstawiają, owszem. Ich autor, Janusz Kapusta, tak jak Adams posłużył się symboliką, a do tego ogromną porcją humoru i ironii. Ilustracje są trafne, genialne w swej prostocie i szalenie wymowne. Nie wiem, czy znajdowaly się również w starym wydaniu, ale dla mnie stanowią z książką nierozerwalną całość. Wiem, że bez nich lektura „Autostopem przez Galaktykę” nie byłaby taka sama. Składam Kapuście głęboki ukłon, bo już dawno nie spotkałam się z tak świetnymi rysunkami, doskonale pasującymi do treści powieści.
Ilustracje to nie jedyna zaleta tego nowego, odświeżonego wydania. Książka Adamsa wreszcie zyskała taką oprawę, na jaką zasługuje. Okładce dodano sporo klasy i nowoczesnego designu i nie wygląda już jak jeden z tworów rodem z „grafik płakał jak projektował”. A to wszystko wydane w twardej oprawie z obwolutą. Czego chcieć więcej?
„Autostopem przez Galaktykę” to książka jedyna w swoim rodzaju. Oznacza to tyle, że można ją pokochać lub znienawidzić, można rozumieć jej fenomen albo dziwić się, jak coś takiego zyskało tak wielu fanów. Ja zdecydowanie należę do grupy miłośników powieści Adamsa. Dawno nie spotkałam się z czymś tak świeżym, oryginalnym i aktualnym mimo upływu lat. Z ogromną chęcią zapoznam się z pozostałymi tomami cyklu. Liczę, że i one doczekają się równie pięknego wydania, bo zdecydowanie na to zasługują. A tymczasem…: „cześć, i dzięki za ryby”!
Patrycja „Ilussia” Ratajczak
Redakcja i korekta: Matylda Zatorska
wydawnictwu Zysk i S-ka
Tytuł: Autostopem przez Galaktykę
Tytuł oryginału: The Hitch-Hikers Guide to the Galaxy
Autor: Douglas Adams
Wydawca: Zysk i S-ka
Tom: I
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
Projekt okładki:Krzysztof Kibart
Ilustracja na okładce: Janusz Kapusta
Data wydania: 5 września 2016
Liczba stron: 322