Jeśli dla kogoś Wojna bez granic była absolutnie zachwycająca, a zestawienie wszystkich dotychczasowych bohaterów MCU przyprawiało o ciarki, to gwarantuję, że Koniec gry podwoi te doznania. Bracia Russo stanęli na szczycie możliwości twórczych, jeśli chodzi o kino komiksowe. Już w poprzedniej części Avengers dali popis maestrii reżyserskich, kreując widowisko windujące jakość współczesnych blockbusterów. Tym razem mogę powiedzieć, że przeszli samych siebie – to, co dzieje się na ekranie podczas Końca gry bije po oczach, wywołuje całą kaskadę emocji i nie pozwala ani na moment odwrócić oczu. Zapomnijcie o jedzeniu i piciu w trakcie seansu – podczas tego filmu będziecie zbyt zajęci przeżywaniem wydarzeń, aby zanurzyć nachosa w sosie lub sięgnąć po kubek z napojem.
Koniec gry rozpoczyna się bardzo niewinnie i, tak jak się spodziewałam, akcja dzieje się bezpośrednio po wydarzeniach z Wojny bez granic. Chociaż na początku brakuje konkretnych sytuacji wprowadzających do dalszej fabuły, to zaprezentowanie losów ocalałych doskonale pozwala wczuć się w pochmurny klimat Nowego Jorku (i całego świata) po pstryknięciu Szalonego Tytana. Owe pierwsze kilkanaście minut to w większości te momenty, które twórcy pokazali nam wcześniej w zwiastunach i zapowiedziach. Nie czuję się jednak rozczarowana – manipulacja obrazem typowa dla trailerów marvelowskich produkcji i tym razem miała miejsce, więc nie wszystko, co pokazane dotychczas, koniecznie znajduje się w filmie i na odwrót. Nostalgiczny początek wydaje się być trochę na przekór oczekiwaniom widzów. Po Wojnie bez granic spodziewać się można, że Koniec gry zacznie się od razu trzęsieniem ziemi – tak się jednak nie dzieje. W najnowszym filmie braci Russo następuje spokojne wprowadzone, płynne przejście pomiędzy ich poprzednim i obecnym widowiskiem, aby dopiero potem wbić widza w fotel.
Twórcy produkcji podeszli do tematu bardzo sentymentalnie – poza niejednokrotnie „ukrytymi” bezpośrednimi nawiązaniami do poprzednich widowisk Marvel Studios (przytaczając je, musiałabym posunąć się do spojlerów, których pragnę uniknąć w tej recenzji) w Końcu gry odnajdziemy po trochu nastojów i klimatów solowych adaptacji z poprzednich dwudziestu jeden filmów. Tym samym nie zabraknie rubasznego humoru Thora, zabawowego obycia Strażników Galaktyki, patriotycznego i patetycznego podejścia Kapitana Ameryki czy odrobiny bezczelności Iron Mana. Bohaterowie mierzą się z własnymi demonami, stawiając czoła nie tylko (wspólnej dla nich wszystkich) przeszłości z Wojny bez granic, lecz także osobistym stratom i lękom. Koniec gry to z jednej strony fantastyczny crossover, nad którym studio pracowało ponad dekadę. Z drugiej – widowisko i manifest indywidualności postaci, jakie znamy, między innymi, z ich solowych produkcji.
Ten film zdecydowanie nie jest skierowany do osób, które z widowiskami Marvel Studios miały jedynie pobieżną styczność. Koniec gry to ukłon w stronę wiernych fanów, dzielnie trwających przy MCU od jedenastu lat. Stąd, między innymi, wspomniane wcześniej easter eggi, spełnianie drobnych oczekiwań widzów, ale także łamanie oczywistości i granie miłośnikom na nosach. Nie warto przed seansem się nastrajać i mieć nadziei – o ile fanowska gra w zgadywanki fabularne to przednia rozrywka, o tyle przywiązywanie się do pewnych możliwości przyniesie za sobą ogrom rozczarowań. Avengers: Koniec gry to fantastyczne widowisko i gwarantuję, że jego spodziewane lub nie momenty nie mają żadnego wpływu na jakość. Złożoność akcji jest tak duża i zawiła, że prawdopodobnie nie ma nikogo, kto odgadnąłby wszystkie istotne szczegóły scenariusza. Niesamowitość fabularna jest nie do opisania – z każdą minutą zaskakiwało mnie coś nowego, co dawało zupełnie inne spojrzenie i nową perspektywę na poczynania bohaterów.
Ze wszystkich filmów MCU to właśnie Avengers: Koniec gry jest zdecydowanym numerem jeden. Doskonale podsumowuje dorobek studia – zarówno w warstwie fabularnej, jak i formalnej filmu, zapewnia trzy godziny fantastycznej rozrywki, jest mistrzowskim wizualnie widowiskiem oraz pięknym nostalgicznym wejściem w nową erę Marvel Studios. Chociaż wydawać by się mogło, że widzieliśmy już wszystko i wszystko już było, Kinowe Uniwersum Marvela ma nam jeszcze wiele do zaoferowania. Szereg wspaniałych postaci wkroczył w nową fazę – symbolicznie przewodzi im Kapitan Marvel. Oprócz tego studio ma do dyspozycji mnóstwo nowych superbohaterów – zarówno tych, o których już wspominali, jak i zupełnie nowych, po niedawnym wykupieniu Foxa. Nie pozostaje nic, tylko cierpliwie czekać, co dalej przyniesie za sobą historia tworzona przez Marvel Studio. Koniec gry kończąc poprzednią dekadę, z przytupem rozpoczął nową, więc zdecydowanie jest czego oczekiwać.
Sylwia PersilGold Zazulak
Korekta: Adam Gotan Kmieciak
Tytuł: Avengers: Koniec gry
Tytuł oryginalny: Avengers: Endgame
Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo
Produkcja: USA
Data premiery: 25 kwietnia 2019
Czas trwania: 182 min