Dziewiętnasty tom Baśni nie należy do moich ulubionych z cyklu. Już wcześniej zdarzało mi się wytykać twórcom komiksu siermiężnie łatane luki fabularne, jednak do tej pory nie psuły mi one nigdy radości z czytania – opowiadane historie były tak dobre, że łatwiej przychodziło przymknąć oko na niedociągnięcia. Tymczasem Królewna Śnieżka to bodaj „najdziurawszy” tom z serii.
Zacznijmy od samego księcia Brandisha. Motyw „pierwszego męża Śnieżki” od razu wydał mi się wprowadzony na siłę, a co więcej – burzący do tej pory naprawdę świetnie przemyślane koleje losu tej bohaterki. Że nie rozpoznała byłego narzeczonego od razu, mogę jeszcze zrozumieć, minęło wiele (i mówimy tu w kategoriach tysięcy) lat. Ale że zupełnie o nim zapomniała? Że ani ona, ani Róża Czerwona (która o wszystkim wiedziała, a sama została przyobiecana Holbenowi, książęcemu bratu) nigdy nie wspomniały o całej tej historii jednym słowem? Że Śnieżka nigdy nie zainteresowała się, dlaczego właściwie nie doszło do jej ślubu z Brandishem? To już jest dziwne. Krótko mówiąc, całkiem trafnie na okładce pojawia się napis „deus ex matrimonium”, ponieważ Brandish wkracza na scenę zupełnie niespodziewanie – wyskakuje wręcz jak filip z konopi. W dodatku trudno zrozumieć jego motywacje – dlaczego po tylu latach wciąż aż tak mu zależy na dotrzymaniu na wpół dziecięcej obietnicy.
Kolejny bezsensowny wątek stanowi podróż Bigby’ego magicznym samochodem – były szeryf Baśniogrodu wyrusza na poszukiwania dzieci, lecz zaalarmowany przez Ducha, natychmiast wraca, by bronić żony. Krótko mówiąc, cała wyprawa nie miała sensu ani nie przyniosła żadnych owoców – stanowiła raczej wygodną fabularną wymówkę, dlaczego Wilk ostatecznie nie pomógł ani Śnieżce, ani Teresce i Darienowi.
Przyznam szczerze, że niewiele też zainteresowała mnie – przedstawiona poza głównym story arc – historia Buffkina. Owszem, spodobały mi się rysunki i ich nietypowa kolorystyka (tutaj ukłony w stronę Shawna McManusa), lecz fabularnie całą rzecz można by streścić stwierdzeniem: „no i mieli dużo przygód”.
Na plus w tym tomie mogę zaliczyć wątek negocjacji Bestii z Błękitną Wróżką – sytuacja jest mocno skomplikowana i faktycznie ciekawi mnie, jak mąż Pięknej wywinie się z kłopotów. Drugi plus to to, za co cenię sobie całą serię – czyli niezmiennie piękna oprawa graficzna, od rysunków Marka Buckinghama, przez okładki Joao Ruasa, aż po – wspomniane wcześniej – ilustracje Shawna McManusa.
Podsumowując: Królewna Śnieżka to ważny tom dla fanów serii, ponieważ dopowiada, co działo się z Baśniowcami w czasie, kiedy Tereska i Darien przebywali w krainie zabawek. Nie uważam go jednak za udany – jestem rozczarowana wieloma rozwiązaniami fabularnymi, które się w nim pojawiły. Być może kolejne tomy jakoś to naprawią, nadadzą poszczególnym wątkom większy sens. Na razie jednak odnoszę wrażenie, że autor trochę się pogubił we własnej historii – a szkoda.
Anna „Kresyda” Jakubowska
korekta: Matylda Zatorska
wydawnictwu Egmont
Tytuł: Baśnie: Królewna Śnieżka
Tytuł oryginału: Fables: Snow White
Autor: Bill Willigham, Mark Buckingham, Steve Leialoha, Shawn McManus
Wydawca: Egmont
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Ilustracja na okładce: Mark Buckingham
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2016
Liczba stron: 168
ISBN: 978-83-281-1830-0
Oceń: