Nieco później, gdy ląduje w teraźniejszości (po ponownym starciu z wyżej wymienionym złoczyńcą), Deadpool odkrywa, że kogoś bardzo interesuje jego osoba. Przeczuwając, że wszystko łączy się z Bronią X, zwraca się o pomoc do innych superżołnierzy stworzonych w rezultacie eksperymentów wojskowych – Kapitana Ameryki oraz Wolverine’a. Razem muszą pokonać wzajemne uprzedzenia oraz dociec, kto i w jakim celu grzebie przy dawno wygaszonym projekcie.
„Deadpool: dobry, zły i brzydki” początkowo rzuca czytelnika w świat lat 70-tych, zarówno fabularnie, jak i narracyjnie. Dostajemy zatem charakterystyczny styl rysunków, częste wstawki bezcielesnego głosu znikąd, objaśniającego rzeczy oczywiste i nierzadko powtarzającego kwestie wypowiadane przez bohaterów, dość durną na pierwszy rzut oka historyjkę oraz masę niewyszukanego humoru przypominającego suchary pewnego pana z pewnego teleturnieju.
Przyznam szczerze, że w trakcie czytania pierwszego zeszytu składającego się na ten tom miałem ochotę rzucić komiks w diabły, a najczęstszą myślą, jaka pojawiała się w mojej głowie, było „jakie to jest głupie!”. Na szczęście później wracamy do współczesności, co owocuje znacznie lepszą kreską, brakiem narratora oraz porzuceniem przez Deadpoola dziwacznej fryzury.
Fabuła komiksu, gdy już przejdzie się do dalszej części tomu, naprawdę wciąga. Sytuacja bohatera komplikuje się, a fakt, że w swoim otoczeniu uchodzi za żartownisia oraz lekkoducha, wcale nie ułatwia mu pozyskania potrzebnego wsparcia. Cała historia odnosi się do wydarzeń sprzed „Dobrego, złego i brzydkiego”, ale robi to na tyle delikatnie i nienachalnie, że czytelnik niemający kontaktu z wcześniejszymi przygodami Deadpoola (np. ja) nie czuje się nazbyt zdezorientowany.
Bohater (inne postacie są tutaj traktowane trochę po macoszemu) okazuje się nad wyraz skomplikowaną personą, która pod czerwoną maską kryje złożoną oraz, nie ma co ukrywać, skrzywioną psychikę. Dla mnie to duży plus. Nie jest zwyczajnym przygłupem, a fakt, że z taką łatką musi się borykać akurat wtedy, gdy potrzebuje, żeby inni spojrzeli na niego nieco przychylniejszym okiem, wcale nie ułatwia mu zadania.
Pod względem graficznym komiks prezentuje się dość dobrze. Postacie narysowano porządnie i nawet w dynamicznych scenach nie pojawiają się nieproporcjonalne części ciała. Wbrew pozorom grafika stylizowana na lata 70-te ma swój urok i całkiem ładnie to wszystko wygląda. Mankamentem są za to tła – nieraz narysowane z dbałością o szczegóły, a niekiedy przypominające zaledwie plamę.
Na szczęście, pierwszy plan jest zawsze czytelny i nawet w dynamicznych scenach nie ma problemu ze śledzeniem akcji.
Kadry oraz dymki dialogowe rozmieszczono w sposób jednoznacznie wskazujący na kolejność zdarzeń oraz wypowiedzi.
Polski przekład stoi jak zwykle na wysokim poziomie, zdania są zrozumiałe, a błędów składniowych czy ortograficznych nie znalazłem. Tradycyjnie ponarzekam za to na tłumaczenie nazw własnych, bo ponownie dostajemy Kapitana Amerykę i Wolverine’a w jednym miejscu. Z jednej strony rozumiem, z czego może taki stan rzeczy wynikać, z drugiej jednak wolałbym, gdyby Egmont to jakoś standaryzował. Albo przekładają, albo nie.
Komiks został wydany w miękkiej oprawie ze skrzydełkami zawierającymi krótkie notki na temat autorów „Dobrego, złego i brzydkiego” oraz informacje o innych seriach wydawanych przez Egmont, na końcu tomu zaś znajdują się okładki poszczególnych zeszytów Deadpoola, a także kilka stron szkiców.
Podsumowując, pomimo moich narzekań i początkowego szoku uważam, że po trzeci tom przygód Deadpoola po prostu warto sięgnąć.
Wojciech „Arry” Jakubowski
Korekta: Matylda Zatorska
Wydawnictwu Egmont
Tytuł: Deadpool: dobry, zły i brzydki, tom 3
Tytuł oryginału: Deadpool: The Good, the Bad and the Ugly
Autorzy: Gerry Duggan, Brian Posehn
Rysunki: Scott Koblish, Declan Shalvey
Wydawca: Egmont
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2016
Liczba stron: 156
ISBN: 978-83-281-1671-9