Niegdyś miasto Elantris było prawdziwą potęgą. Zamieszkiwały je istoty władające magią, dostojne i miłosiernie pomagające słabszym ludziom, którym nie udało się dostąpić chwały Szeodu. Ale pewnego dnia przyszedł Reod – święta metropolia została przeklęta, a jej majestatyczni mieszkańcy zmienili się w łyse namiastki bóstw, za które dawniej je uważano. Nikt nie znał przyczyn tego zjawiska, ale od tamtej pory każdy, kto został naznaczony magią, w tajemniczy sposób znikał, by nigdy więcej nie powrócić. Taki los spotkał Raodena, dziedzica tronu Kae, które wyrosło wokół upadłego miasta. Mężczyzna stał się Elantrianinem, jednak zamiast żyć na ulicach tak jak jego nowi pobratymcy, postanowił natchnąć ich do zmian i wspólnie walczyć o godne życie.
Nie tylko nieustraszony i optymistycznie nastawiony do świata Raoden jest ważnym bohaterem Elantris. Równie istotna postać to księżniczka Sarene, jego niedoszła żona, której nie zdążył poślubić, bo po tym, jak przeklął go Reod, został uznany za martwego. Kobieta trafiła do Kae z Teodu, by dzięki zaaranżowanemu małżeństwu doprowadzić do sojuszu, który przeciwstawi się Fjordenowi, uzurpującemu sobie prawo do władania Arelonem.
Trzecią postacią pierwszoplanową jest Hrathen, wysłannik wyrna (swego rodzaju duchowego dowódcy) którego jedynym zadaniem jest nawrócenie Arelończyków na fjordeńską wiarę. Nie da się ukryć, że służy wrogiemu państwu, jednak z drugiej strony jego pobudki są szlachetne, ponieważ przyjęcie nowej religii przez mieszkańców Kae jest jedynym sposobem na to, by przetrwali – w przeciwnym wypadku wojsko Fjordenu rozpocznie inwazję i dokona rzezi..
Po doborze bohaterów i przydzieleniu im konkretnych wątków widać, o czym Brandon Sanderson lubi pisać. W treści Elantris można dostrzec jego fascynację światem magii, polityki i religii. Bez wątpienia to mieszanka iście wybuchowa, jednak w przypadku tej powieści połączenie to wypada nad wyraz udanie i nie budzi żadnych kontrowersji, czego spodziewałam się po tym, gdy poznałam motywy przewodnie poszczególnych wątków. Fabuła jest więc niezwykle wciągająca i właściwie nie istniała na świecie żadna siła, która odciągnęłaby mnie od lektury. Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że książka jest w istocie dowodem na to, że magia istnieje, a włada nią jej autor. Gdybym miała bowiem wskazać tę najwspanialszą pozycję przeczytaną przeze mnie w tym roku, bez wahania wskazałabym właśnie na wyjątkowe i niepowtarzalne Elantris.
Mimo że ważnym elementem fabuły są polityczne przepychanki poprzetykane religijnymi intrygami, to jednak sam Sanderson podkreśla, że w jego debiucie chodziło głównie o historię osamotnionego mężczyzny, który wytrwale odbudowuje społeczność upadłych bóstw, opowieść o kobiecie odrzucającej schematy, a także dzieje kapłana przeżywającego kryzys wiary. I chyba to w Elantris jest najpiękniejsze – fakt, że dla autora najistotniejsi są ludzie, co zresztą doskonale widać w tym, co tworzy ku uciesze czytelników.
Elantris to powieść, o której można byłoby pisać w nieskończoność i tylko w superlatywach. Inaczej po prostu się nie da, ponieważ jest to pisarstwo doskonałe. To także wyjątkowa historia i niezapomniana literacka przygoda, prawdziwa uczta dla wyobraźni nawet najwybredniejszego miłośnika literatury fantasy. Mój podziw jest tym większy dlatego, że to przecież literacki debiut Brandona Sandersona. Jeśli tak wygląda pierwsza powieść, to aż boję się pomyśleć, jakie cudowności kryją się w kolejnych. I już teraz mogę powiedzieć, że rozpoczynam kolekcjonowanie wszystkich jego książek – po lekturze Elantris wiem, że warto!
Angelika Angie Wu Wawrzyniak
Korekta: Matylda Zatorska
Autor: Brandon Sanderson
Tytuł oryginalny: Elantris
Tytuł polski: Elantris
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 14 września 2016
ISBN: 978-83-7480-667-1
Liczba stron: 784