Opis fabuły przywiódł mi na myśl jedno, kolejną wersję historii o Romeo i Julii. Już któryś raz ktoś porusza kwestię zwaśnionych rodów, miłości na przekór wszystkiemu i związanej z tym śmierci. Czy to nie za wiele? Znając jednak wcześniejszą twórczość autorki, stwierdziłam, iż dam szansę tej powieści, gdyż wewnętrznie czułam, że może mi się spodobać.
Jak się okazało, książka ta ma znacznie więcej warstw niż się wydaje. Szekspirowski motyw to tylko bardzo ogólny zarys tego, co przygotowała Veronica Roth. Chłopak pochodzi z spokojniejszego i pokojowo nastawionego rodu, natomiast zupełnie inaczej jest w przypadku Cyry. Przez swoją nietypową umiejętność dziewczyna staję się wykorzystywana przez brata w celu zawładnięcia całą galaktyką. I tak oto dwoje głównych bohaterów zyskuje wspólnego wroga. A jak wiadomo, najskuteczniej zwalczyć go razem. Tylko jak zjednoczyć siły, kiedy nie ufa się tej drugiej osobie?
Początek książki trochę mnie do niej zraził. Występuje tu szereg nazw czy imion nie tylko ciężkich do zapamiętania, ale i przeczytania. Gdybym miała opowiadać o niej znajomym, musiałabym kilka razy porządnie zastanowić się, jak przeczytać dane słowo, by nie wystawić się na pośmiewisko. Jednak po czasie przyzwyczaiłam się do tych nazw, a konkretne imiona czytałam po swojemu..
Książkę charakteryzują emocje. Już dawno nie czytałam czegoś, co by mną tak bardzo „bujało” na wszystkie strony. Raz współczułam, za chwilę nienawidziłam, a potem byłam zszokowana, czasem kompletnie nie pojmowałam, co się dzieje. Oczywiście jest to wielkim plusem, dzięki temu historia zyskała dynamizmu, a dodatkowo przyciągnęła do siebie jeszcze bardziej, potęgując moje zainteresowanie nią. Były także momenty, przy których wręcz usypiałam z powodu nużącego toku zdarzeń, jednak nie pojawiały się często, zatem mogę je uznać za momenty mające na celu uspokojenie nas i przygotowanie na kolejny natłok zdarzeń.
Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to muszę przyznać, że dowiadując się o jej przypadłości, ogromnie jej współczułam. Odczuwanie bólu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę to coś okropnego. Jednocześnie podziwiałam to, jak dziewczyna radzi sobie z tym, nie oczekując od nikogo współczucia czy choćby słowa wsparcia. Jest silną i niezależną kobietą. Jednak jak każda z przedstawicielek płci pięknej, potrzebuje chwil, w których może odetchnąć i zwolnić. I udaje jej się to właśnie dzięki Akosowi.
Tym, na co również chciałabym zwrócić uwagę, jest kwestia techniczna książki. Przywykłam już do tego, że publikacje od Jaguara są zawsze dobrze wykonane, czyta się je przyjemnie, przy czym egzemplarz nie odnosi żadnych obrażeń. Dzięki temu nie musiałam się gimnastykować przy czytaniu, by książka pozostała w jak najlepszym stanie. Dodatkowo, ogromnie podoba mi się okładka „Naznaczonych śmiercią”. Nie tylko nawiązuje do treści, ale i przyciąga uwagę. Co prawda ja użyłabym innej czcionki do zaprezentowania tytułu i autora, ale tej również nie mam nic do zarzucenia.
Kończąc, jestem ogromnie zadowolona z podjęcia decyzji o przeczytaniu tej książki. Wciągnęła w fantastyczny świat, do którego, mam nadzieję, będzie dane mi jeszcze wrócić. Zaskoczyła mnie niejednokrotnie, a znany motyw wcale nie by taki oczywisty. I pomimo fenomenu „Niezgodnej”, muszę przyznać, że właśnie to dzieło Roth jest jak do tej pory najlepszym w jej dorobku.
Diana Piotrowska
Redakcja i korekta: Monika „Katriona” Doerre
Wydawnictwu Jaguar
Tytuł: Naznaczeni śmiercią
Tytuł oryginału: Carve the mark
Autor: Veronica Roth
Wydawca: Jaguar
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2017
Liczba stron: 534