Gdy miałem dziesięć lat uwielbiałem składać modele. Co jakiś czas nabywałem w sklepie papierniczym proste konstrukcje samolotów, których elementy były zawarte w plastikowej ramie i poświęcałem wolne chwile na tworzeniu z nich odpowiednio prezentującej się makiety. Niestety pomimo najszczerszych chęci swojej pasji nie rozwijałem dalej. Czasu było coraz mniej, a nie ukrywam, że obiekty, które mnie interesowały, z całą pewnością wymagały znacznie większej ilości zaangażowania. Musiało minąć nieco ponad dwadzieścia lat, bym ponownie zainteresował się tego typu zabawą. Gdy usłyszałem o kolekcji od wydawnictwa De Agostini, po prostu nie mogłem sobie odpuścić. Postanowiłem zbudować całego Sokoła Millennium!
Jak zapewne wiecie, kolekcje tego typu charakteryzują się tym, że jednym numerze otrzymujemy tylko kilka elementów i po prostu musimy zebrać je wszystkie, aby móc zbudować cały model. Zabieg ten z jednej strony daje wydawcy pewność, że seria będzie się sprzedawała (w końcu ktoś, kto się już wciągnął w tworzenie nie zrezygnuje ot tak w chwili, gdy model zaczyna nabierać kształtów), z drugiej natomiast pozwala nam skompletować wszystko bez konieczności wydawania fortuny na start.
Tak samo jest w tym przypadku. Na chwilę obecną dane mi było zapoznać się z trzema pierwszymi numerami w skład których wchodził zeszyt A4 z instrukcją, a także ciekawostkami ze świata Gwiezdnych wojen, poszczególne detale, z których mogłem już poskładać pierwsze fragmenty statku, a także śrubokręt umożliwiający montaż tego wszystkiego.
Od razu zwróciłem uwagę także na plan Sokoła Millennium, który był załączony do zestawu. Dokładnie obrazuje nam rozmiar statku, który ostatecznie przyjdzie nam złożyć. Muszę przyznać, że w tym momencie zacząłem się zastanawiać czy znajdę na niego miejsce w domu. Prawie metrowej długości model z pewnością będzie się nieźle prezentował, ale do czasu aż zbiorę całą kolekcję, muszę chyba dobudować dodatkowy pokój. Taki mały szczegół!
Same elementy są naprawdę solidnie wykonane i z miejsca rozwiały moje obawy w kwestii jakości. Trochę się bałem, że konstrukcja będzie się składała jedynie z plastiku, a tymczasem cała rama będzie metalowa, a pozostałe detale są tak dobrze spasowane, że nawet bez załączonej instrukcji można się domyślić, co do czego ma być.
Złożenie wszystkiego, nawet pomimo kota, który postanowił wykradać mi niektóre elementy, zajęło mi kilka minut i trochę nawet żałowałem, że nie dano mi możliwości bym poświęcił na to więcej czasu. Z drugiej strony jednak przede mną jeszcze sporo pracy. Gdy ułożyłem gotowe moduły na planie modelu to zdałem sobie sprawę, jak wiele jeszcze brakuje.
Czy jednak oprócz samego statku, można z kolekcji od De Agostini wyciągnąć coś jeszcze? Z pewnością tak. Jak już wspominałem, każdy dołączony zeszyt zawiera w sobie ciekawostki związane ze światem Gwiezdnych wojen. Wiele z nich stanowiło dla mnie pewien rodzaj zaskoczenia, gdyż filmy znam, jednak nigdy nie badałem tematu “od kuchni” (poza artykułami o Gwiezdnych wojnach w PRL-u, ale one dotykały nieco innego fragmentu historii). Tymczasem dołączone materiały pozwalają nam spojrzeć na historię filmów z nieco innej strony, dają szansę do poznania ciekawostek z planu, a także rzeczy, na które czasami po prostu nie zwracalibyśmy uwagi.
Są to zaledwie kilku stronnicowe broszury, ale gdy uwzględnimy ilość zeszytów, jakie się pojawią, to możemy być pewni, że kawał historii świata Star Wars poznamy.
Kolekcja rozplanowana została bowiem na około sto numerów, a to oznacza, że trochę czasu minie, nim zgromadzimy wszystko. Miesięcznie bowiem otrzymamy cztery, czyli cały Sokół Millennium zacznie zdobić nasze mieszkania po około dwóch latach. Osoby, które nie mają cierpliwości do czekania z pewnością pomyślą w tym momencie, że inwestycja taka nie jest warta uwagi. Sam się zastanawiałem czy podjąć się wyzwania i zakupić prenumeratę. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że tak wielkiego, w dodatku bardzo szczegółowego modelu nie znajdę nigdzie indziej, a już na pewno nie za taką cenę. Tutaj mam także ten komfort, że nie muszę całej sumy wykładać od razu. Nie ukrywam też, że samo oczekiwanie sprawia mi przyjemność, a perspektywa odpakowania przesyłki i zastanawianie się czym takim tym razem uzupełnię model, pobudza ciekawość.
W pierwszych numerach nie dostrzegłem niczego, co by mnie raziło. Jak już pisałem wyżej, poszczególne fragmenty statku są ze sobą dobrze spasowane, nie było konieczności wycinania niczego z plastikowej ramy, a do montażu posłużyły nam małe śrubki, które z pewnością będą trzymać wszystko lepiej, niż klej do plastiku.
Czy zatem warto poświęcić czas i pieniądze na powyższą kolekcję? Zdecydowanie tak. Wystarczy choćby wyobrazić sobie, ile zabawy nas czeka przy składaniu czegoś tak wielkiego, a także miny naszych znajomych, gdy poinformujemy ich, że w domu trzymamy wielkiego Sokoła Millennium.
Adam Gotan Kmieciak
Korekta: Anna Tess Gołębiowska
Za dostarczenie trzech pierwszych numerów kolekcji dziękujemy wydawnictwu De Agostini!