Twórczość Krystyny Chodorowskiej poznałam po raz pierwszy przed kilku laty, zachwyciwszy się nominowanym do Zajdla opowiadaniem <em>Kre(jz)olka, </em>które dotykało bardzo życiowych i bliskich mi problemów. Potem był <em>Jeden spalony rzut, </em>znakomite opowiadanie z antologii Śląskiego Klubu Fantastyki <em>Skafander i melonik. </em>Te dwie zupełnie różne odsłony autorki sprawiły, że zapragnęłam sprawdzić i trzecią – tę, którą można odnaleźć w debiutanckiej powieści Chodorowskiej pod tytułem <em>Triskel. Gwardia.
Już sama okładka, przyciągająca komiksową grafiką i interesującą, choć nie nazbyt jaskrawą kolorystyką, zdradza, że będziemy mieć do czynienia z historia z dużą ilością akcji. Wystarczy spojrzeć na wyraz twarzy bohaterów – to żadni tam zakochani ani domorośli filozofowie. Oni będą działać, a nie myśleć. Czasem działać, a potem myśleć. A czasem nie myśleć wcale, ponieważ nie ma czasu na myślenie, kiedy płonie świat.
Gwardia to pierwszy tom cyklu o superbohaterach działających w wymyślonym, lecz jakże podobnym do naszego świecie. Historia rozpoczyna się od Duncana, buntownika i chwilowo zabójcy działającego na rzecz wolności swojej ojczyzny – Sidheanii. Duncan dorastał, walcząc o wyzwolenie kraju spod buta opresyjnego Imperium i nie zamierza zmieniać radykalnych metod. Najnowsze zlecenie, które może dać bojownikom sporo przewagi, wiedzie do Scyld City. Imperialnego miasta, do którego przed laty wyjechała towarzyszka Duncana, Sinead. Naturalnie bohater odnajduje dawną przyjaciółkę, tylko że nic nie jest już takie, jakie było kiedyś. Sinead teraz za dnia jest zwykłą studentką, ale w obliczu zagrożenia dla Scyld City jako Mayday dołącza do drużyny superbohaterów zwanej Gwardią. Dziewczyna musi dzielić siebie na dwie odsłony, które z czasem zaczynają się wzajemnie wykluczać: jak być dawną bojowniczką i równocześnie chronić imperialnego generała, którego zabójstwo pomogłoby sprawie Sidheanii?
Myli się jednak ten, kto sądzi, że wolność fantastycznej odsłony Irlandii to główny i jedyny temat powieści. Oto bowiem bohaterowie stykają się oko w oko z obcą technologią, która wiedzie ich do odkrycia tajemniczego Lazuru – nieziemskiej mocy o nieznanym celu… i nieokreślonych zamiarach. Może się okazać, że wkrótce wolność Sidheanii stanie się najmniejszym z problemów Gwardii, Duncana i reszty…
Przy powieści Chodorowskiej nie sposób się nudzić. Autorka dba o to, żeby napięcie nie opadało na zbyt długo i kiedy już człowiek myśli, że teraz nastąpi dłuższy pasaż służący przygotowaniu się bohaterów do walki albo też ukazaniu ich życia codziennego, ona już pcha ich w nowe tarapaty. W historii dużo jest akcji, ale nie są to bezmyślne pościgi i strzelaniny, lecz doskonale zaplanowane sceny, nad którymi Chodorowska panuje niezależnie od ich tempa. Szczególnie urzekło mnie przyjęcie, na którym niejaki Daniel… a zresztą, co wam będę psuć przyjemność z lektury. Grunt, że jest to jedna ze scen perfekcyjnie pokazujących zdolności autorki, jeśli chodzi o regulowanie tempa i dawkowanie informacji.
A propos informacji. W Gwardii pojawia się trochę teorii naukowych, ale nie są podane w formie naukowego bełkotu. Autorka zręcznie unika też przeładowania informacjami jakiegokolwiek charakteru, dzięki czemu mimo że wiemy, co się dzieje i dlaczego, to wypada to naturalnie, i czytelnik ani nie staje się zagubioną w gąszczu akcji duszą, ani nie ma poczucia, że ktoś go traktuje jak półgłówka.
Charaktery natomiast zostały odmalowane równie pięknie jak przedstawieni na okładce bohaterowie. Daleko im do jednowymiarowości, o jaką nietrudno, kiedy pokazuje się bojowników o słuszną sprawę. Wątpliwości Sinead wypadają przecudownie, a jej uwaga o tym, że walka z najeźdźcą musi uwzględniać postrzeganie zwykłych ludzi i nie można przedstawiać się szeregowym obywatelom jako żądni krwi mordercy, to czyste złoto i bardzo potrzebny głos rozsądku. Autorka nie stara się dzielić bohaterów na dobrych i złych i daje nam wolność, komu kibicować i dlaczego. Jeżeli macie dosyć nachalnego wciskania wam, z której stroni są ci dobrze, sięgajcie koniecznie po Gwardię.
Mogłabym dalej opisywać zalety książki: język, interesującą fabułę, nawiązania do naszego świata, które nie są ani zbyt nachalne, ani też szczególnie trudne do zlokalizowania. Ale chyba już poczuliście, że to po prostu kawał dobrej literatury i przekonywać nikogo do tego nie trzeba. Natomiast moją wątpliwość wzbudził jeden konkretny fakt. Otóż wyraźnie – może nawet zbyt wyraźnie – widać, że to pierwszy tom większego cyklu. Gwardia rozpoczyna kilka dużych wątków i żadnego z nich nie zamyka. Nie mam poczucia, że jakiś przeciwnik został pokonany, że zakończył się dla bohaterów jakiś etap, a nowe wyzwania są na horyzoncie. Mnie to nie przeszkadza: bawiłam się tak dobrze, że chętnie sięgną po kolejne tomy i nie potrzebuję do tego zamknięcia jakiejś linii fabularnej. Wiem jednak, że niejeden czytelnik będzie kręcił nosem na fakt, iż Gwardia nie stanowi zamkniętej całości i nie da się jej czytać jako osobnej powieści – tym bardziej, że kolejnych tomów na razie na rynku brak.
Ale jeżeli wam to nie przeszkadza, to koniecznie przeczytajcie powieść Krystyny Chodorowskiej. Zaręczam, że warto, niezależnie od waszego stosunku do historii Sidhe… przepraszam, Irlandii.
Joanna Krystyna Radosz
Korekta: Adam Gotan Kmieciak
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Uroboros
Tytuł: Triskel. Gwardia
Autor: Krystyna Chodorowska
Wydawnictwo: Uroboros
Data premiery: 20.06.2018
ISBN: 978-83-280-5107-2
Liczba stron: 400
Format: 13.6×19.9
Cena katalogowa: 39,99 zł