Przykładem może być książka „Tytany” napisana przez Victorię Scott. Przyznam, że zabierałam się do niej z mieszanymi uczuciami. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie. Główna bohaterka powieści znajduje się w momencie kryzysu rodzinnego, ale również życiowego. O co chodzi? Ojciec Astrid traci pracę, rodzice nie dogadują się, a starsza siostra znika na całe dnie ze swoim agresywnym chłopakiem. Protagonistka próbuje ratować bliskich i rozpaczliwie stara się znaleźć źródło dochodów, które mogłoby zapobiec ich eksmisji. Szczęśliwym trafem spotyka człowieka, który później zgadza się pożyczyć jej tytana, a także pomagać w treningu. Odtąd główna bohaterka musi pokonywać różne bariery, zarówno fizyczne, jak i społeczne, by dotrzeć do finałowej gonitwy.
Powieść Victorii Scott nie wpisuje się za bardzo w gatunek, jakim jest fantasy. Pokusiłabym się raczej o stwierdzenie, że jest to historia z elementami science fiction. A właściwie jednym elementem, czyli tytułowymi tytanami. Czym one właściwie są? Stanowią hybrydę żywego konia z jego mechanicznym odpowiednikiem. Bliżej im jednak zdecydowanie do góry żelastwa niż stworzeń z krwi i kości. Posiadają specjalny panel oraz kierownicę, za pomocą której steruje się nimi. Astrid dostaje oczywiście model tytana, który różni się od pozostałych. Jej koń posiada specjalny chip, pozwalający mu odczuwać emocje.
Autorka zdecydowanie starała się stworzyć postacie o różnych charakterach. Jest trzeźwo myśląca protagonistka, jej nieco zwariowana matka, unoszący się honorem ojciec i irytująca przyjaciółka (chociaż oczywiście tylko mnie mogła ona denerwować). Cały ten trud zasługuje jak najbardziej na pochwałę, jednak zabrakło mi w tym wszystkim głębi. Po jakimś czasie odnosiło się wrażenie, że wszyscy ci bohaterowie zostali nakreśleni raczej powierzchownie. Matka Astrid ciągle pielęgnowała ogródki sąsiadów, przyjaciółka robiła ozdoby do włosów i piekła ciastka, a główna bohaterka doszukiwała się w każdym problemie matematycznego rozwiązania. Nie wspominając już o podkreślaniu, że nie wyobraża sobie życia bez przyjaciółki i wyrażaniu tej myśli na głos.
Cieszy mnie jednak, że mimo wszystko głównym tematem powieści są gonitwy tytanów. Autorka poświęciła sporo miejsca opisowi poszczególnych wyścigów, wymyśleniu skomplikowanych przeszkód oraz zobrazowaniu tego, co dzieje się z końmi, którym nie uda się ich ominąć.
Główna bohaterka może nie rozwijała się za bardzo na polu życia towarzyskiego, ale jednak w jakiś sposób się zmieniła. Chodzi o jej podejście do swojego tytana. Astrid uważała go początkowo za zwykłą maszynę i tak go traktowała. Nie potrafiła zaakceptować faktu, że może on odczuwać emocje, a co za tym idzie, nie umiała mu zaufać. Jednak w końcu czytelnik odkrywa kawałek po kawałku rodzącą się powoli przyjaźń.
„Tytany” to pozycja warta polecenia każdemu, kto szuka lekkiej i dobrze napisanej powieści. Czyta się ją bardzo szybko, co z pewnością należy do jej zalet. Odbiorca znajdzie tam problemy rodzinne, mocne przyjaźnie, rodzące się zaufanie, a także szaleńcze dążenie do zrealizowania marzeń. Nie jest to może najlepsza znana mi książka, ale plasuje się też daleko od tych najgorszych. Warto przeczytać ją dla siebie, a jeszcze lepiej podsunąć ją jakiejś nastoletniej czytelniczce.
Joanna „Sachmet” Posorska
Redakcja i korekta: Matylda Zatorska
Tytuł: Tytany
Autor: Victoria Scott
Tytuł oryginalny: Titans
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawca: IUVI
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 2016
Liczba stron: 334