Świadome roboty starały się ulepszać swoje ciało poprzez kupno i wymianę części. Proces ten nie mógł jednak przebiegać bez końca. Nie dość, że trzeba mieć na uwadze zdolności obliczeniowe danej jednostki czy chociażby wadze sprzętu, to dodatkowo niektóre części były zwyczajnie zbyt drogie. Co ciekawe tak zwane bebechy wymieniali sobie także ludzie. Niektórzy decydowali się na zastąpienie swoich organów mechanicznymi częściami. Zdarzały się przypadki, że tkankę organiczną stanowiło jedynie trzydzieści procent ciała. Bardzo powszechną praktyką było wszczepianie sobie chipów, które monitorowały ludzki organizm.
W rzeczywistości Wojny absolutnej człowiek współpracował z maszynami. Naturalnym wydaje się zatem fakt, że owa symbioza miała zarówno przeciwników, jak i zwolenników. Wielu szczerze nienawidziło samoświadomych maszyn i pracowało z nimi jedynie z przymusu. W warunkach walki nie można pozwolić sobie na odrzucenie tak cennego sojusznika, jakim jest myśląca maszyna. Jednakże ludzie często podkreślali, że roboty nie mogłyby funkcjonować bez nich, na przykład mechanicy są niezbędni chociażby podczas napraw delikatnych podsystemów czy części.
Antagonizmem między organizmami biologicznymi a maszynami był fakt, że gdy umiera człowiek, nie ma możliwości powrotu. Jeśli maszyna ulega zniszczeniu, można ją w każdej chwili odtworzyć. Jedyną konsekwencją takiego działania jest utrata wspomnień, które posiadała zniszczona jednostka. Co ciekawe, roboty nie mają iskry życia – jak było to w przypadku transformerów – aczkolwiek wielu mechaników uważało, że mają one duszę. Maszyny w momencie przekroczenia progu Turinga nie są też takie jak Chappie, który musiał się wszystkiego uczyć w taki sposób, w jaki dziecko poznaje świat.
Główny bohater, DB 24, ze względu na brawurę cechującą jego działania, otrzymał od swoich współpracowników pseudonim Kowboj. Co ciekawe, ulubioną bronią, robota był karabin Gatlinga. Wojnę absolutną wypełniono walkami w kosmosie pomiędzy korporacjami. Ponieważ Kowboj jest robotem, mamy tu do czynienia ze swoistym odhumanizowaniem protagonisty, co moim zdaniem rzutuje na problem ze zżyciem się z nim. Przeszkadza mi również mała ilość dialogów, które wniosłyby do akcji konieczną dynamikę. Rozmowy na płaszczyźnie człowiek-robot są nieliczne, a gdy komunikują się ze sobą maszyny, robią to poprzez wysyłanie sobie wzajemnie pakietów danych. Krótko mówiąc, straszna nuda.
Na moje kłopoty z odbiorem książki miał wpływ również fakt stosowania przez autora specjalistycznej terminologii. Paradoksalnie momenty, które powinny być najciekawsze, dla mnie okazały się najbardziej nużącymi. Rozbawił mnie moment odczuwania nudy przez DB 24 po jednej z walk stoczonych w przestrzeni kosmicznej. Okazuje się, że nawet najbardziej brawurowa akcja okazuje się nużąca po którymś razie z kolei. Bo właśnie z tym w Wojnie absolutnej mamy do czynienia. To pozycja płytka, całkowicie nastawiona na akcję. To dopiero druga książka Miroslava Žambocha, z którą się zapoznałam, więc nie mogę jeszcze określić, czy to kwestia stylu autora, czy pojedynczy przypadek. Całkowicie złą też bym tej historii nie nazwała. Z pewnością powinien po nią sięgnąć każdy zainteresowany gatunkiem science fiction, a już na pewno fani takich produkcji jak Transformers czy Pacific Rim.
Wiktoria Vanilliowa Mierzwińska
Korekta: Monika Katriona Doerre
Tytuł: Wojna absolutna
Tytuł oryginału: Turbulentní vesmír
Autor: Miroslav Žamboch
Wydawca: Fabryka Słów
Tłumaczenie: Andrzej Kossakowski
Projekt graficzny:Szymon Wójciak
Ilustracja na okładce: Rafał Szłapa
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 14.09.2016r.
Liczba stron: 258