Początek powieści wypada ciekawie i zachęcająco. Autor najpierw serwuje czytelnikowi prolog rozgrywający się w obozie koncentracyjnym w Chełmnie, przedstawiając mu pierwsze dramatis personae: polskiego Żyda Saula oraz niemieckiego Obersta, Wilhelma von Borcherta. Następnie akcja przenosi się do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, do Stanów Zjednoczonych. Troje starych przyjaciół spotyka się, jak co roku, aby podsumować punkty w Grze. Okazuje się, że to obdarzeni Talentem, a ten pozwala im manipulować lub nawet bezpośrednio kontrolować zachowania innych ludzi. Największą satysfakcję przynosi im zmuszanie swoich „marionetek” do przemocy i morderstw. Ta praktyka zapewnia przypływ sił witalnych oraz pozwala dłużej cieszyć się młodością – stąd porównanie Talentu do wampiryzmu.
W dalszej części napięcie jednak opada, ponieważ do niebanalnie zarysowanego horroru wkradają się, jak wspomniałam, wątki rodem z thrillerów, książek szpiegowskich i – ogólnie – sensacyjnych. Są strzelaniny, porwania, pościgi i przesłuchania. Do intrygi włączają się siły wywiadowcze, wpływowi biznesmeni czy nawet skorumpowane figury religijne. Gratka dla wielbicieli teorii spiskowych, ale zdecydowanie cierpi na tym klimat grozy, który momentami zupełnie wyparowuje z powieści.
W Trupiej otusze występuje sporo postaci, jednak trudno się do nich przywiązać, gdyż zazwyczaj są jednowymiarowe i przedstawione stereotypowo (a jeśli łamią stereotypy, to z kolei nachalnie i w mało wiarygodny sposób). Moją sympatię wzbudził Saul Laski, jednak osłabła ona wraz z rozwojem akcji, kiedy to nie najmłodszy już naukowiec obarczony „doświadczeniem” masowej zagłady przeobraził się w heroicznego „agenta do zadań specjalnych”. Niemniej motywy działania tej postaci pozostawały jasne i dość spójne. Najchętniej śledziłam wydarzenia związane z Melanie Fuller i Williamem Bordenem (czyli wspomnianym wyżej Oberstem). Te dwa szwarccharaktery całkiem nieźle wykreowano, a najciekawsze (i zarazem najbardziej mroczne) wątki w książce dotyczyły właśnie ich dwojga. Reszta przedstawia się trochę jak sklecony naprędce, niedopracowany miszmasz ze zbyt wyraźnym podziałem na dobro i zło.
Z żalem stwierdzam, że fabuła, choć pozornie skomplikowana, nie kryje w sobie wielu tajemnic. To, co prawdopodobnie miało służyć za „nagłe zwroty akcji”, dało się przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. Kilka prostych retardacji i retrospekcji to zdecydowanie za mało, aby podsycić klimat napięcia i niepewności. Sam początek niby obiecywał zaskakującą intrygę, ale to tylko taka „zmyłka” – od pewnego momentu (i to wcale nie gdzieś pod koniec książki) fabuła sunęła do przodu prosto jak po sznurku.
Dodam na marginesie, że mówienie o Trupiej otusze, iż „odświeża” lub „reinterpretuje” motyw wampiryzmu, jest stwierdzeniem trochę na wyrost. Przede wszystkim nie chodzi tu o klasyczny wampiryzm, tylko o rodzaj żerowania na ludzkich emocjach (zwłaszcza negatywnych) poprzez stany przypominające opętanie. Podobieństwo można dostrzec w ograniczonym zakresie: osoby obdarzone Talentem z jednej strony przejawiają wyjątkowe upodobanie do bezsensownej przemocy, z drugiej zaś wykorzystywanie innych ma wymierny wpływ na ich witalność – autor jednak nieszczególnie skupia się na tym drugim aspekcie. Melanie Fuller kilkakrotnie wspomina, że czuje się o wiele młodziej, ale reakcje pozostałych bohaterów i obserwacje narratora nie do końca to potwierdzają. Uczestniczące w Grze postaci jawią się bardziej jako śmiertelnicy o nieprzeciętnych zdolnościach parapsychicznych niż wampiry, a sama książka studiuje raczej problem upodobania do przemocy wśród ludzi niż motyw legendarnego krwiopijcy.
Moim zdaniem Trupia otucha to tysiąc stron zmarnowanego potencjału. Gdyby okroić książkę z wątków szpiegowsko-spiskowych, wyrzucić zbędne postaci, a skupić się bardziej na rozwijaniu kilku głównych bohaterów i budowaniu klimatu napięcia i grozy, wyszedłby z tego całkiem smakowity kąsek. Potrzeba by mniej pościgów i strzelania, więcej ciężkiego nastroju i niepewności. A tak, zamiast tego mamy mocno średnie danie główne.
Anna „Kresyda” Drwal
korekta: Monika „Katriona” Doerre
wydawnictwu MAG
Tytuł: Trupia otucha
Tytuł oryginału: Carrion comfort
Autor: Dan Simmons
Wydawca: MAG
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Ilustracja na okładce: Irek Konior
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2014
Liczba stron: 978
ISBN: 978-83-7480-419-6