Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby nie znać nazwiska tak wielkiego i cenionego na całym świecie autora trylogii „Władca Pierścieni”. Pisarza, który otrzymał nawet swój dzień (dwudziesty piąty marca to oficjalny Dzień Czytania Tolkiena, obowiązujący również w Polsce), a także został uhonorowany Orderem Imperium Brytyjskiego. „Upadek Króla Artura” zrobił na mnie duże wrażenie, choć nie należał do najłatwiejszych lektur, ale czyż to poniekąd nie sprawia, że jest on taki magiczny?
Wprowadzenie autorstwa syna literata, mimo że nie można nazwać go wyczerpująco długim, stanowi doskonałe wprowadzenie w historię i daje wstępne pojęcie o tym, dlaczego Tolkien tak bardzo ukochał sobie aliteracyjną formę poezji. Poemat zaczyna się opisem celu wyprawy króla Artura i Gawena na Wschód, dalej wypowiada się Mordred, zdrajca zdemaskowany przez Kradoka. W następnych częściach oznaczonych cyframi rzymskimi Tolkien pisze o Lancelocie, którego gryzie sumienie, by w czwartym canto dojść do powrotu władcy. Akcja może nie płynie zbyt szybko, żeby nie powiedzieć, iż czasem niemiłosiernie się wlecze, jak na przykład podczas wymieniania z imienia kolejnych druhów towarzyszących Arturowi w boju. Jednak nie twierdzę, iż od tego poematu należy oczekiwać porywającej fabuły, w końcu z grubsza zna ją zapewne każdy mniej doświadczony czytelnik.
Szalenie podoba mi się pomysł umieszczenia na stronie sąsiadującej z tłumaczeniem jego pierwotnej wersji (angielskiej), dzięki czemu można sobie porównać przekład z oryginałem. Do dosyć trudnego tekstu dołączone są, bardzo ułatwiające zrozumienie pewnych słów czy faktów z historii, przypisy końcowe kolejno do canto I, II, III i IV, bo tyle ich liczy Upadek Króla Artura. Dodatkowo wydanie zostało opatrzone bonusami, czyli: „Poematem w tradycji arturiańskiej”, „Poematem nienapisanym i jego związkiem z koncepcją Silmarillionu”, „Ewolucją poematu” i „Wierszem staroangielskim”, w których następuje omówienie różnych tekstów przybliżających zasadność jego kontynuacji przez pisarza, ujęta jest zmiana jego struktury (o arturiańskim upadku) oraz Christopher podaje przykłady sposobu tworzenia poematu przez jego ojca.
Oprawa, wydawnictwa Prószyński i S-ka, cieszy oko, ponieważ została przepięknie i idealnie wykonana, a twarda okładka dodaje książce klasy. Wykończenie jej brzegów na wzór średniowiecznych ornamentów i utrzymanie w brązowawej kolorystyce przywodzi na myśl czasy arturiańskie. Chwała dwóm tłumaczkom: Katarzynie Staniewskiej „Elring” i Agnieszce Sylwanowicz „Evermind”, które miały ciężki orzech do zgryzienia. Zdaję sobie sprawę, że przełożenie tolkienowskiego, poetyckiego języka nie było łatwym zadaniem, a one poradziły sobie z tym naprawdę świetnie.
Upadek Króla Artura to pozycja dla wymagających, ambitnych czytelników, chcących poświęcić trochę czasu na nie tyle zaznajomienie się z dosyć krótkim tekstem samego poematu, co zagłębienie się w jego strukturę, poznanie genezy, a także przyglądnięcie się twórczości J.R.R. Tolkiena i odkrycie motywacji, którymi kierował się podczas pisania swojego dzieła. To na pewno nienajlepszy pomysł na spędzenie przerwy śniadaniowej w pracy czy długiego weekendu nad morzem, ponieważ ta książka nieustannie zmusza do myślenia i niemożliwym jest wypoczęcie podczas jej czytania. Upadek Króla Artura to poemat z kategorii tak zwanych ambitnych lektur, który zajmie trochę więcej czasu niż jedno popołudnie. Żeby dobrze zrozumieć komentarze do tekstu, należy się dokładnie wczytać w to dzieło oraz nieustannie wracać do poszczególnych wersów, by nie zgubić się w wirze często obco brzmiących słów.
Jeśli stale poszukujecie lektury, która zachwyci Was swoim kunsztem, a także pozwoli choć trochę pogłębić wiedzę na temat tego autora, sięgnijcie po tę książkę. Myślę, że nie powinna rozczarować żadnego wielbiciela Tolkiena, chyba że ów fan oczekuje kawału „grubej” literatury na wzór „Silmarillionu”.
Aleksandra “Mefi” Janik
Korekta: Monika “Katriona” Doerre
Tytuł: Upadek króla Artura
Tytuł oryginalny: The fall of Arthur
Liczba stron: 264
Data wydania: 5.11.2013
ISBN: 978-83-7839-657-4