Wszystko, co ma początek, ma też swój koniec. Nie inaczej jest w przypadku książek. Nawet najciekawsza, najdłuższa przygoda musi w końcu znaleźć swój finał i chociaż czasami trudno nam się rozstać z bohaterami, a nasz umysł robi naprawdę wiele, aby odwlec zakończenie, pewnych kwestii po prostu nie przeskoczymy. Zawsze zwycięży ciekawość i – chcąc nie chcąc – dobrniemy do tych kilku liter układających się w słowo „koniec”.
Gdy dostałem w swoje ręce trzeci tom „Żelaznego Kruka”, obiecałem sobie, że uporam się z nim tak szybko, jak się tylko da. Przygotuję recenzję przedpremierową, a potem najwyżej raz jeszcze zanurzę się w lekturze, tym razem na spokojnie, bez zbędnego pośpiechu. Niestety, bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że moja podświadomość odwleka zakończenie. Zbliżałem się do niego coraz bardziej, coraz więcej wiedziałem i po prostu żyłem nadzieją, że nagle okaże się, że autor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Historia co prawda dobiegła końca, ale w tym miejscu można by wstawić pewne słynne powiedzenie: „coś się kończy, coś się zaczyna”. Nie uprzedzajmy jednak pewnych wydarzeń i skupmy się na tomie trzecim.
Historia rozpoczyna się w momencie, w którym urwał się tom drugi. Evah wraz ze swoimi przyjaciółmi odnalazł siedzibę Szalonego Maga i niestety cała nasza drużyna wpakowała się w kłopoty. Jak się bowiem okazało, uzyskanie wiedzy na temat miejsca pobytu Żelaznego Kruka jest bardzo trudne. Szalony Mag nie chce dać wiary ich słowom, obawia się, że wędrowcy przybyli tutaj w zupełnie innym celu i postanawia brutalnie przekonać ich do wyjawienia prawdy. Bohaterowie wiedzą jednak, że nie mogą sobie pozwolić na przerwę w podróży i jeżeli szybko czegoś nie wymyślą, to pozostaną więźniami szaleńca, który może zrobić z nimi, co tylko zechce. Na szczęście wspólna wyprawa pozwoliła im nie tylko nawiązać silną relacje, ale także nauczyć się kilku rzeczy, które mogą się okazać przydatne.
Przyznam, że początkowo miałem pewne obawy co do ostatniego tomu. Pierwsze strony owszem, wydały mi się ciekawe, jednak bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że zbyt łatwo przewiduję pewne wydarzenia. Gdy już myślałem, że tym razem spotka mnie zawód, Rafał Dębski udowodnił, że było to tylko złudzenie. Im mocniej pogrążałem się w lekturze, tym bardziej odkrywałem, że tak naprawdę wszystko jeszcze przede mną. W dalszym ciągu byłem w stanie przewidywać niektóre detale, ale autor zadbał, by nawet w takich sytuacjach umieścić w swojej powieści coś, co zainteresuje nawet wybrednego czytelnika.
Tym oto sposobem śledzenie losów Evaha naprawdę mocno mnie wciągnęło. Cały czas miałem wrażenie, że zaraz zdarzy się coś, czego się nie spodziewam i faktycznie – pewne elementy potrafiły mnie bardzo miło zaskoczyć. Warto w tym miejscu przypomnieć, że jest to książka skierowana raczej dla młodszego odbiorcy, tak więc tym bardziej doceniam warsztat twórczy autora, który potrafił wykreować świat w taki sposób, by także i starszy czytelnik znalazł w nim coś dla siebie.
Skoro już o świecie mowa, to należy docenić ogrom możliwości, jakie ze sobą niesie. Czasami nawet drobne detale, jak choćby śpiewana przez bohaterów piosenka, potrafiły rozbudzić moją wyobraźnię i podsunąć pomysły, co jeszcze mogłoby się w tej krainie wydarzyć. Tom trzeci stał się finałem dla głównego wątku śledzonej przeze mnie historii, ale autor zostawił sobie wiele furtek na ewentualne rozwijanie swojego uniwersum. Mam nadzieję, że kiedyś zdecyduje się na taki krok.
Warto wspomnieć także o bohaterach, którzy przeszli pewną ewolucję. Wyraźnie widać, że przebyte przygody wpłynęły na ich rozwój i pozwoliły na pogłębienie relacji pomiędzy nimi. Czytelnik dzięki temu może jeszcze lepiej zapoznać się z ich charakterami, dostrzec problemy ich trapiące i jeszcze bardziej zaangażować w przygodę.
Wypadałoby też napisać przynajmniej kilka słów o wadach powieści, ale tak prawdę mówiąc musiałbym bardzo mocno się skupić by odnaleźć coś, co mnie raziło. Owszem, zdarzały się momenty, które nie do końca mi odpowiadały, ale tak prawdę mówiąc były to detale, które zupełnie blakły na tle całości.
Czy zatem „Żelazny Kruk. Gniazdo” jest lekturą wartą polecenia? Z całą pewnością osoby, które miały okazję zapoznać się z dwoma pierwszymi tomami, powinny bez wahania zabrać się za trzeci. Jedynym minusem takiego obrotu spraw może być fakt, że gdy już nam się przyjdzie pożegnać z Evahem i jego drużyną, z pewnością poczujemy pewną pustkę, którą wypełnić mogłaby kolejna historia osadzona w tym świecie. Czy się takowej doczekamy? To już zależy od Rafała Dębskiego.
Adam Gotan Kmieciak
Korekta: Anna Tess Gołębiowska
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu Jaguar
Tytuł: Żelazny Kruk. Gniazdo
Autor: Rafał Dębski
Wydawca: Wydawnictwo Jaguar
Data premiery: 4 marca 2020 r.
Tom: 3
Liczba stron: 304
ISBN: 9788376868677