Dzieło zostało podzielone na cztery części – trzy z nich to opowiadania, natomiast ostatni element, pod tytułem Appendi, składa się z fragmentów ksiąg i manuskryptów ocalałych z pożaru biblioteki w Altheimburgu. Znajdziemy tutaj kilka zdań z Kroniki opactwa w Augheim, relacje Mistrza Martinusa czy traktat o ogrodach niejakiego Lewellenusa z Aktalii. Rozdział ten to swego rodzaju dodatek do książki – ciekawostka, która przybliża nam świat przedstawiony, jego wierzenia i dziwy. Jak już wspomniałam, w skład tego zbioru wchodzą również trzy opowiadania. Ich bohaterem jest Hedaard – silny i dobrze wyszkolony wojak, który uwielbia pakować się w tarapaty, lubi niebezpieczne przygody i nigdzie nie zagrzewa długo miejsca. Nieźle włada mieczem, jest przebiegły i niestraszny mu żaden potwór. Cóż, kiedy ktoś rodzi się nieśmiertelny i ma na pieńku z samym Bogiem, stwory nocy nie stanowią dla niego dużego zagrożenia. Nie mówiąc już o zwykłych zjadaczach chleba – ludziach. Hedaard to typowy samotnik, zapewne z powodu swego sarkastycznego poczucia humoru. Bohater jest dość charakterystyczny – nie da się go zaszufladkować ani przyporządkować do jednego typu postaci, gdyż zmienia się w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdzie – raz spokojny, w innym momencie nieobliczalny. Nuda przy nim nie grozi. Niestety, inne osoby przy Hedaardzie wydają się trochę blade – wprawdzie nie można im zarzucić nijakości i bycia papierowymi, ale widać, że stanowią tylko tło dla głównego bohatera.
Pierwsze z opowiadań – Zima mej duszy – rozgrywa się w gospodzie “Pod Złym Psem” w noc odprawiania Dziadów. Jest to najważniejsza minipowieść cyklu, gdyż to właśnie w niej Hedaard dowiaduje się o własnej przeszłości – o swoich zbrodniach i tym, kim jest. Bardzo ciekawym wątkiem są wspomniane Dziady, czyli biesiada umarłych, podczas której guślarz (osoba kierująca obrządkiem) wzywa zbłąkane dusze martwych, by pomóc im przejść po śmierci na drugą stronę. Kto czytał utwory Adama Mickiewicza, ten wie, jak to mniej więcej wygląda. Równie ciekawe jest przedstawienie nowej wizji tego, kim był syn Stwórcy oraz motywu buntu dziecka przeciwko ojcu.
Drugie opowiadanie to Audovera – mały powrót do przeszłości głównego bohatera. Dzięki tej podróży dowiadujemy się paru zaskakujących informacji o postaci, jej charakterze i przygodach, które ją spotkały. Akcja minipowieści dzieje się o wiele wcześniej, niż ta z Zimy mej duszy.
Cena ułudy, według mnie najlepsza z historii przedstawionych w książce, dotyczy próby rozwikłania pewnego morderstwa. Bohater staje przed trudnym zadaniem, z którym musi sobie poradzić. Nieoczekiwane zwroty akcji, ciekawe prowadzenie zdarzeń – to wszystko dodaje opowiadaniu pewnego smaczku i sprawia, że chce się je czytać.
Cały zbiór to dobrze skonstruowane historie. Wartka akcja, rewelacyjne opisy walk i duża wiedza autora, którą możemy zaobserwować podczas czytania o przebiegu Dziadów, sprawiają, że książka wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Małe “ale” mam do świata przedstawionego. Został skonstruowany prawidłowo – wszystko znajduje się na swoim miejscu – jednak nie jest ani nowatorski, ani wciągający. To już gdzieś wcześniej było. Nie wnosi niczego nowego do świadomości czytelnika. Jest małą kalką uniwersów stworzonych wcześniej przez innych pisarzy – miejsca, tło – to wszystko już skądś znamy. Na szczęście bogate i wyczerpujące opisy, ich spójność z dialogami oraz łatwość, z jaką autor żongluje słowem, w jakimś stopniu przyćmiewają braki w kwestii tworzenia świata przedstawionego.
Język utworu – stylizowany na staropolski – nie ułatwia czytania. O ile przez wszelkiego rodzaju opisy odbiorca po prostu przepływa, to dla większości schody zaczynają się przy dialogach, które są właśnie STYLIZOWANE.
Jeżeli chodzi o korektę – wprawdzie można natknąć się na pewne interpunkcyjne niedociągnięcia, ale nie jest ich w tekście dużo. Nie zauważyłam żadnych literówek czy błędów stylistycznych.
Wydawnictwo Fabryka Słów słynie z rewelacyjnych grafik – wszystko jest w nich dopracowane do ostatniej kreski. Zarówno okładka, jak i zdobienia wewnątrz książek są wykonane po mistrzowsku – przyciągają i zachwycają. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Perfekcyjne ryciny pierwszych stron opowiadań, a do tego sama obwoluta, na której dominują czerń, biel, czerwień i błękit. Widać na niej głównego bohatera i jedną z jego licznych towarzyszek.
Zima mej duszy to książka, która spodoba się fanom twórczości Jacka Piekary, Andrzeja Pilipiuka czy Jacka Komudy. Trzeba mieć trochę cierpliwości i samozaparcia, żeby doczytać te historie do końca, ale warto to zrobić, bo opowiadania są dobre. Może nie rewelacyjne, ale warte uwagi.
Monika “Katriona” Doerre
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów.
autor: Marcin Pągowski
tytuł: Zima mej duszy
język oryginału: polski
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 2011
miejsce wydania: Lublin
oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7574-364-7
liczba stron: 328