Drugi tom trylogii rozpoczyna się krótko po finale pierwszego – Danny opanował już w znacznym stopniu swój talent, co jest dla niego poważnym ułatwieniem, ale też zagrożeniem. Wszak jedynie on jest w stanie stworzyć wrota na Westil – przejście przez nie pozwala magom żyjącym dotąd na Ziemi posiąść moc, o jakiej wcześniej mogli tylko marzyć. Wiadomym jest, że pierwsza rodzina, która uzyska dostęp do przejścia, zdobędzie przewagę nad innymi rodami i szybko wypowie im wojnę totalną. Dlatego w interesie chłopaka jest znalezienie sobie grupy zaufanych przyjaciół wśród szuszłaków (ludzi nieużywających magii). Co zrodzi kolejne, znacznie poważniejsze dla nastolatka problemy.
Powieść rozdzielająca się dotychczas na dwa wątki (Danny i Złodziej Wrót) w końcu zaczyna tworzyć całość – bo obydwaj magowie wrót nawiązują ze sobą kontakt, a sam Danny dowiaduje się o istocie grożącego mu prawdziwego niebezpieczeństwa W połączeniu z kilkoma nieoczekiwanymi zwrotami akcji okazuje się, że dotychczasowa taktyka chłopaka będzie musiała ulec drastycznej zmianie, a on sam powinien unikać korzystania ze swojej mocy. Efekt finalny jest taki, że „Złodziej wrót” wraz z „Zaginionymi wrotami” stanowią praktycznie jedność – konkretniej zaś pełnią rolę rozbiegu przed wielkim finałem w ostatnim tomie trylogii. Szkoda jednak, że w drugiej części cyklu rola Westilu została znacząco zredukowana, podobnie jak ilość epizodów z udziałem tamtejszych bohaterów.
Warto w tym przypadku pominąć stronę fantastyczną powieści, a skupić się na warstwie młodzieżowej. Na szczęście książka skierowana do młodszej grupy czytelników wyszła Cardowi zaskakująco strawnie – szczególnie w porównaniu do tego, czym raczeni są dzisiaj odbiorcy, zarówno przez wydawców, jak i autorów. Danny to typowy nastolatek z typowymi problemami – zarówno w szkole, jak i gronie przyjaciół (co skutkuje ciekawymi i zarazem poważnymi reperkusjami uczuciowymi). Całość została zresztą napisana całkiem sprawnie – na szczęście Card nie czynił narracyjnych cudów obecnych chociażby w „Ruinach”, które sprawiały, że tekst był po prostu nieczytelny. „Złodziej wrót” to prosta, przyjemna i niezbyt skomplikowana młodzieżówka – i choćby za to powinno się ją docenić, bo podobnych książek nie ma zbyt wiele.
Mimo iż „Złodziej wrót” jest powieścią bardziej dynamiczną od „Zaginionych wrót”, to i tak widać, że stanowi kontynuację fabuły przed zwieńczeniem trylogii o młodym Magu Wrót. Koncentracja na postaci Danny’ego z jednej strony nie wyszła powieści na złe (w końcu mierzy się on z problemami typowymi dla jego wieku), z drugiej jednak w „Zaginionych wrotach” Card dość mocnym akcentem zakończył większość wątku rozgrywającego się na Westilu, i obecnie jest on kontynuowany w bardzo małym stopniu. A szkoda, bo tamta iście baśniowa historia naprawdę miała swój urok. Niemniej trzeba przyznać, że „Złodziej wrót” to i tak całkiem niezła, chociaż niezbyt wymagająca młodzieżówka.
Dawid “Fenrir” Wiktorski
Korekta: Matylda Zatorska
Tytuł: Złodziej wrót
Autor: Orson Scott Card
Wydawca: Prószyński
ISBN: 978-83-7839-723-6
Oprawa: miękka